Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Dalej czytamy :) Na moment pisania tego posta masz 41 106 wyświetleń. 

Co do kawy, to moim zdaniem jak już ktoś ma klimat 8smiu kaw dziennie i takie drastyczne reakcje organizmu na brak tej kawki to lepiej potraktować to jak nałóg 8 odciąć zupełnie. 

Ile średnio przed kompem siedzisz dziennie? Tak ogólnie. I w ogóle jak organizujesz dzień? Mam na myśli czy masz jakiś budzik wcześnie i zaczynasz od pracy, czy jak wyjdzie tak wyjdzie? 

Jeśli pisałeś o tym szerzej to sorki. Starsze posty bardziej przejrzałem niż czytałem więc mogłem coś pominąć. 

  • Super 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do nas za darmo i naucz się zarabiać!

  • Dostęp do darmowych poradników pokazujących krok po kroku jak zarabiać w Internecie
  • Sposoby zarabiania niepublikowane nigdzie indziej
  • Aktywna społeczność, która pomoże Ci rozwiązać problemy i doradzi
  • Profesjonalne treści na temat SEO, social media, afiliacji, kryptowalut i wiele więcej!

 

 

1 godzinę temu, Korona napisał:

Ile średnio przed kompem siedzisz dziennie?

Dobre pytanie. Jak sobie o tym myślę to zdecydowanie dużo. Praca jest siedząca ale też rozrywka taka jest jak seriale czy od święta jakieś gry. Aktywnie ćwiczę więc nie mam większych problemów ze zdrowiem z tego powodu ale tryb życia mam zdecydowanie siedzący.

1 godzinę temu, Korona napisał:

Tak ogólnie. I w ogóle jak organizujesz dzień?

Codziennie rano zapisuje w notesie czy na kartce "co powinienem". Są to różnego rodzaju przypomnienia o tym że muszę zrobić zakupy, mam gdzieś wizytę, gdzieś muszę iść, coś załatwić oraz właściwy plan pracy czy ćwiczeń.

1 godzinę temu, Korona napisał:

Mam na myśli czy masz jakiś budzik wcześnie i zaczynasz od pracy, czy jak wyjdzie tak wyjdzie? 

Budzik mam codziennie na 8:00, chodzę spać zwykle o 22-23, wstaję zwykle wcześniej bez budzika, jest to raczej taki "ostatni dzwonek". Zaczynam od śniadania, później plan i zwykle z rana przeglądam wiadomości, słucham jakiś podcastów robiąc jakieś mniej ważne czynności. Pracę zaczynam zwykle gdzieś o 9-10. Choć przyznam że staram się wykształcić nawyk pracy w tych pierwszych 2 godzinach po obudzeniu się, bo mam wrażenie że to czas który jest cenny, a przepływa mi między palcami.

Natomiast idąc dalej w dzień to jest dość luźne. Nie raz jestem w stanie sobie zrobić kilkugodzinną przerwę w środku dnia, lub popracować rano i porobić coś innego wieczorem. Jest to bardzo różne. Staram się wyrabiać jakieś minimum jakie bym określił na ten moment- 2h produktywności według tego systemu codziennie ale też korzystam z wolności jaka płynie z pracy w domu. Sam muszę znaleźć w tym wszystkim złoty środek, jest to proces który już trwa ale pewnie jeszcze dużo muszę dopracować.

 

1 godzinę temu, Korona napisał:

Dalej czytamy :) Na moment pisania tego posta masz 41 106 wyświetleń. 

Dziękuje za informacje i miło że zaglądasz ^_^

  • Super 2
Odnośnik do komentarza
48 minut temu, Muraszczyk napisał:

Codziennie rano zapisuje w notesie czy na kartce "co powinienem". Są to różnego rodzaju przypomnienia o tym że muszę zrobić zakupy, mam gdzieś wizytę, gdzieś muszę iść, coś załatwić oraz właściwy plan pracy czy ćwiczeń.

Kto nie ustawiał sobie nigdy przypomnienia w telefonie z notatką "Zjedz coś k***o" niech pierwszy rzuci kamień :D Gdyby nie listy zadań to nie istniałbym "życiowo". Pamiętam hasła i loginy do wszystkich moich projektów, hasła do kompów, narzędzi, numery telefonów (nie używam książki adresowej w telefonie), kwoty i daty faktur. Jak pracowałem na etacie kilka lat temu to zapamiętałem prawie wszystkie kody produktów z bazy wraz z cenami.

Jak jestem poza pracą to moja pamięć nagle szwankuje - gubię telefon średnio trzy razy dziennie (potem się znajduje, ale zdarza mi się ze zgubie go na amen więc prościej mi znać wszystkie ważne numery na pamięć), nowy dowód osobisty w ciągu ostatnich 5 lat wyrabiałem pewnie ze 3 razy, kartę płatniczą blokowałem ze 2 razy w ciągu ostatniego roku. Nie kupuję drogich rzeczy bo potrafię zgubić nawet buty. Jak parkuje samochód pod marketem to zawsze w jednym miejscu bo jak zaparkuje w innym to mam 20 minut szukania. Potrafię jechać przez 10km żeby ogarnąć że miałem jechać w inne miejsce. Raz zgubiłem zgrzewkę wody niegazowanej na 45m2. Pisząc ten post zapomniałem jak nazywa się karta którą wkłada się do bankomatu. Nie używam gotówki bo kiedyś włożyłem 1000zł do kieszeni w plecaku i znalazłem te pieniądze bodajże dopiero rok później jak sprzątałem.

Mógłbym tak wymieniać długo, bo czasami śmieszne sytuacje z tego wychodzą - takie życiowe roztrzepanie ma dużo minusów ale też dużo plusów. Jak jadę do kogoś gdzie bywam często to zazwyczaj mam komplet ciuchów na wypadek gdybym miał zostać na noc, jak jadę do kogoś to czeka na mnie jedzenie bo wiadomo że zapomniałem zjeść,  jakby mi brakło hajsu to zawsze znajdzie się ktoś kto wisi mi pieniądze, znam mnóstwo synonimów, jakbym się zgubił z rozładowanym telefonem to jestem w stanie zadzwonić do kilkunastu osób z telefonu jakiegoś przechodnia.

 

 

 

  • Super 5
Odnośnik do komentarza

Dzień 28 / 30

ponury dzień za ponurym dniem i się posypało... wczoraj miałem jeden z gorszych o ile nie najgorszy dzień w ostatnim czasie. Nie będę już tego tykał i aż tak się rozlewał, bo o ile o przeszłości się trochę wylało, to o teraźniejszości nie ma co paplać tylko trzeba coś robić. Mogę jedynie napisać że jestem dość niesamowicie wkur*iony i że takie sytuacje mnie gdzieś tam podpalają. Wczoraj po prostu padłem spać o 20:00 niejako z bezsilności, nie chciało mi się już nawet myśleć bo wszystko było na nie. Nie chodzi tu nawet o jakieś jedno zdarzenie, raczej zlepek wielu również tych nie związanych ze mną, a dotyczących innych osób z rodziny.

Naprawdę mam tego wszystkiego dość i choć pisze ten wpis mając srogi impuls emocjonalny, to generalnie potrafię coś takiego przekuwać na spokój i skupienie przy pracy. Nie wiem jak to robię natomiast w jakiś sposób potrafi mnie to zmobilizować i wyciszyć.

Ostatnie dwa wpisy w dzienniku i zrobię kilka dni przerwy.
Do aktualizacji mojego poradnika na co czeka (lub ma to gdzieś ?) każdy kto zakupił go w przeszłości. Przesunięcie miało miejsce z uwagi na to co działo się przez cały maj, była aktualizacja algorytmu która zwykle odbywała się wcześniej. Temat ruszałem już kilka mieś temu także mam sporo notatek, czy cały plan co zrobić. Chciałbym poświęcić na to kilka najbliższych dni w pełni i domknąć to nawet w kilka dni, a później od razu wrócić do dziennika. Nie tyle żeby bawić się w wywody czy wklejać wykresy, tylko po prostu dalej trzaskać ten IM. Odniesienie do tych 30 dni daje mi niemalże gwarancje że przebiję to co było teraz, a to już jakiś punkt startowy do rozwijania swojego skupienia i produktywności. Sprzedaż, która była nieaktywna przez ostatnie kilka miesięcy, nakręci mnie dodatkowo do robienia swoich rzeczy. W jaki sposób? Do poradnika dołączam okres wsparcia i zwykle po aktualizacji osoby które z niego nie korzystały (liczę 30 dni od 1 pytania) oraz te nowe zaczynają pytać. Można powiedzieć że to duże poświęcenie czasu jednak pozwala się to wbić w taki tryb gdzie ciągle dookoła ktoś coś robi, widzę jak to co robią idzie do przodu i to gdzieś tam napędza.

96lkJAR.png

Odnośnie produktywności... Wynik jest kiepski. Średnia do której można to odnieść to badania (linkowałem je na poprzednich stronach) o średniej produktywności etatowego pracownika, bo ja liczę tyko produktywny czas. Te badania dają wynik 63 godziny miesięcznie, u mnie skończy się na 40 kilku, czyli będzie to jakieś 70%. Z jednej strony wynik jest zły i nie spełnia nawet "przeciętności", z drugiej strony robię to po swojemu, w nowym dla siebie systemie czyli systematyczność, nie maratony i siedzenie po nocach raz na jakiś czas.

  • Super 1
  • Smutek 1
Odnośnik do komentarza

Dzień 29 / 30

ostatni dzień wyzwania, jutro z rano podsumowanie całości, więc nie będę się już dzisiaj szczególnie rozpisywał.

Dzisiejszy cel to zakończenie tego wyzwania ze stylem czyli pobicie rekordu produktywności z tego okresu na sam koniec. Jutro zobaczymy jak mi poszło dzisiaj ale też co generalnie poszło nie tak podczas tych 30 dni, co mogło być lepiej, gdzie były błędy.

zdaTnO7.png

 

Odnośnik do komentarza

Dzień 30 / 30

ostatniego dnia tego wyzwania dałem radę przebić 3 godziny produktywności, nie było to robione na siłę, po ostatniej sesji okazało się że licznik wybił 3 godziny i 1 minutę ^_^. Nic szczególnego się nie działo tak więc przejdę do podsumowania poniżej.

OYKMAIF.png
Produktywność liczona dzięki stronie toggl.com, wykres znajduje się w zakładce raportów
 

Wyzwanie miało na celu wyrobienie u mnie systematyczności poprzez wystawienie się pod świecznik o czym pisałem na początku i co zauważył Ciamicaj. Zwykle pracowałem w nieregularnym systemie gdzie kilka dni potrafiłem nie robić nic, a później nadganiać po nocach. Być może osiągałem wtedy jakieś wyniki ale taki system pracy dla zdrowia i życia był bardzo negatywny. Pewnie wielu z czytających ma świadomość jak można się zgubić chociażby w dniach tygodnia gdy siedzimy po nocach i wstajemy o której chcemy ale tez jak wybija to z naturalnego rytmu życia. W końcu większość placówek- urzędów czy banków pracuje w wyznaczonych godzinach, nie dochodząc do godzin wieczornych. Według mnie w pewnym wieku można sobie pozwolić na grind w takim trybie ale na dłuższą metę trzeba sobie to albo poukładać albo można się wypalić. Wypalić w rozumieniu odpuszczenia robienia takiego IM'u i pójścia do pracy żeby ktoś poukładał to za nas jeśli sami nie jesteśmy w stanie. Żeby było jasne- ja nie mam absolutnie nic do pracy na etacie, nie jest to dla mnie żadna "porażka". Chodzi po prostu o odpuszczenie czegoś, co chce się robić, kosztem tego co jest przewidywalne i stabilne. Oczywiście są różne sytuacje ale warto mieć nad tym wszystkim jakąś kontrolę żeby nie skończyć w sytuacji bez wyjścia. W tym miejscu mógłbym się bardzo rozpisać, czego nie zrobię. Natomiast zachęcam szczególnie młode osoby do inwestowania w jakąś konkretną dziedzinę, wszelakie "metody" prędzej czy później się wypalą. Konkretne dziedziny jak SEO, SEM, Social media (rozwijanie kont, zasięgów) etc dają jakieś podejście pod branżową pracę w gorszym okresie czy nawet branie realnych zleceń jeśli afiliacja czy coś innego "nie idzie" (lub idzie za wolno).

Kolejnym zadaniem było poukładanie sobie tego życia i wyrwanie się z ciągu jakiś rozterek. Jak na dłoni widać proces pierwszych dni, gdzie wpisy były bardzo obszerne, a ja wylewałem z siebie dość dużo. W ostatniej części wpisy były już o wiele krótsze, a ja już zdecydowanie czuje się lepiej. To jest trochę tak że jako ludzie możemy być czasem w stanie który można porównać do zwierząt hodowlanych z klapkami na oczach. Te klapki są układane pod kątem tak aby zwierzę które napędza jakiś mechanizm kołowy realnie myślało że ciągle gdzieś zmierza, że nie chodzi dookoła bez celu. W takim właśnie stanie możemy się czasem znaleźć jako ludzie i do póki albo sami się nie potkniemy albo ktoś nas nie wypchnie to ciężko w ogóle zrozumieć że zataczamy koła. Zdecydowanie dałem radę się z tego wyrwać i teraz już sukcesywnie idę do przodu.

Podsumowanie produktywności.
Standardowa sytuacja. Zacząłem dość zmotywowany, pierwsze trzy dni na dobrym poziomie, a później po ósmym dniu nastąpił wyraźny spadek. Środek to był czas badań, dużej niepewności ale i solidnego przełamania jak okazały się dobre. Druga część jest tak naprawdę całkiem niezła oczywiście jak na ten czas. Wynik produktywności to w zaokrągleniu 70% produktywności osiąganej przez przeciętnego etatowego pracownika według badań do których się odnosiłem. Te 70% licząc że sam wszystko musiałem zaplanować, sam musiałem wiedzieć co i jak robić oraz że dość skrupulatnie liczę ten czas to nie jest wynik tragiczny ale nie jest też dobry.

Jestem w stanie wycisnąć z tego znacznie więcej, a system pracy bardzo mi się podoba. To nadal wolność i niezależność- pusta kartka papieru każdego ranka. Jest to jednocześnie poukładane, zorganizowanie, a w tym samym czasie dające ogromną wolność i przestrzeń do pracy jak i życia. Nie jest to łatwe ale jestem na dobrej drodze żeby ta praca w domu była tym czym dla wielu osób jest jak patrzy na to z boku. Mam też wrażenie że wiele osób podczas nauki/pracy zdalnej w ostatnim okresie zrozumiała jak ciężko jest dyscyplinować się w domu i być może świadomość społeczna w tym aspekcie nieco wzrosła.

Taki miesiąc na poziomie 40 kilku godzin to dość luźny miesiąc pracy w który jednak dałem radę zrobić całkiem sporo.
Zdecydowanie za dużo czasu marnuję z samego rana, mam dość wolny start tej produktywności, co powinienem zmienić, bo godziny z rana wydają się kluczowe.

Podsumowując. Generalnie jestem zadowolony, wynik nie powala ale dużo dałem radę przepracować, a i sam system mi odpowiada. Mimo że wyzwania nie prowadzę, to dzisiaj nadal podtrzymałem systematyczność na niezłym poziomie. Jest to gotowy, całkiem rozwinięty system pracy, który teraz mogę dalej ulepszać tak żebym był bardziej produktywny, efektywny ale też miał więcej czasu na wszystkie inne aktywności życiowe. Pracując na etacie mamy często sytuacje "punch the clock and go home", wybiła 16 także czas do domu. Reszta dnia naturalnie jest rozrywką czy w rzadszych przypadkach jakimś dodatkowym rozwojem czy pracą poza biurem (szczególnie wśród młodych). Pracując samemu o wiele ciężej to poukładać jednak czuje że jestem na dobrej drodze żeby robić to co chcę, a jednocześnie mieć w tym jakiś zdrowy rytm.

Do dziennika zapewne wrócę z kolejnym wyzwaniem próbując przebić siebie samego. Na celowniku mam teraz aktualizacje swojego produktu, czego poświęcę większość najbliższego czasu. Zobaczymy jaka wena będzie mi towarzyszyć przy pisaniu, w końcu obecna wersja ma ponad 18 tysięcy słów. Przy tej aktualizacji mam również dużo do zaktualizowania jeśli chodzi o obrazki (zmieniony ui programów) oraz edycje treści która się w nim znajduje, tak więc nie chodzi tylko o dodawanie nowej.

No i na koniec- nie wypiłem ani jednej kawy od 8 czerwca i czuje się bardzo dobrze ^_^.

W dniu 18.06.2020 o 15:41, Moriarty napisał:

Dodaj Toggl do stopki, oszczędzisz sobie pytań

dodałem informacje pod wykresem, dobry pomysł ^_^. Dzięki za miłe słowo

9 godzin temu, Nokturno napisał:

Motywujesz do działania, aż chce się coś robić

Miło mi to czytać świeżo zarejestrowany użytkowniku ^_^. Pobawić też się można ale trzeba znaleźć w tym wszystkim jakiś balans. Zawsze możesz (do czego bardzo zachęcam) założyć swój dziennik do usystematyzowania pracy czy w ogóle rozpoczęcia tej drogi.

  • Super 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

Nad aktualizacją już pracuje jednak nie mogłem przewidzieć że w budynku w którym mieszkam będą kuć ściany akurat w tym tygodniu od 7 do 16. Oczywiście robią to dookoła budynku, a w tym tygodniu trafiło akurat na moją szerokość :(


Dźwięk można porównać do tego jakby ktoś piętro wyżej wiercił coś wiertarką udarową po 9 godzin dziennie. Także ten czas ustalam sobie ewentualnie na pracę mechaniczną czyli zwykle jakieś linkowanie z muzyką na pełnej głośności, a drugą cześć dnia staram się coś tworzyć, bo skrajny hałas nie sprzyja pracy kreatywnej. Siedzenie i słuchanie tego mnie męczy także staram się też być poza domem. Mimo wszystko jest to czas gdzie nie pracuje lub robię to bardzo nieefektywnie i swoją prace poza aktualizacją też muszę nieco nadrabiać. Dzisiaj właśnie się zabieram za pisanie, także no- już blisko ale jeszcze trochę.

Swoją drogą, to takie typowe problemy pracy w domu. Od 7 do 16 w sumie nikomu nie przeszkadza bo są w pracy, lub nawet jeśli nie są to jakoś wybitnie to nie przeszkadza w graniu na konsoli czy oglądaniu seriali. Jednak przy pracy troszkę tak ^_^

Do dziennika wrócę, jednak jeszcze nie w ten weekend. Wreszcie będę miał trochę spokoju w weekend, więc postaram się to domknąć. Trochę pracy za mną jednak ciężko mi podać konkretną datę, chciałbym żeby było to najbliższych kilka dni, a może już w poniedziałek.

Natomiast to co mogę napisać, to że możecie spodziewać się konkursu dla całego forum na ten właśnie poradnik (cała zawartość + wszystkie przyszłe aktualizacje, a więc tak samo jako w przypadku pełnoprawnego zakupu). Nie wiem jeszcze czy będzie dla wszystkich czy dla użytkowników z jakąś tam nawet minimalną aktywnością. Temat powinien się pojawić w ten weekend ^_^

 

W dniu 20.06.2020 o 08:58, jankos999 napisał:

dzięki za inspirację gdy 2 raz podchodziłem do afiliacji mocno zmotywował mnie Twój dziennik pracy

milo mi to czytać i wzajemnie- powodzenia, faktycznie czasem zaglądam ^_^

  • Super 3
Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Wszystko się mocno przesunęło, aktualizacja zajęła ooo wiele więcej niż zakładałem ale jestem z niej zadowolony.

Myślę o tym dzienniku, o tym jaką formę mógłby przyjąć, bo lubię mieć to "swoje miejsce" do wpisów. Nie mam na to szczególnie dużo czasu ale może coś wymyślę, zdecydowanie nie jest to deklaracja że dziennik wróci już zaraz. Dodaję wpis bo nie chcę tego zostawiać bez żadnej informacji.

Jeśli chodzi o moje życie, to wszystko jest całkiem dobrze, poukładałem sobie to w głowie. Jak patrze na te poprzednie wpisy, to bywało grubo ale dobrze, przez takie momenty też trzeba przejść.

Może żeby nie świecić zarobkami, mógłbym wyznaczyć sobie jakieś cele oszczędnościowe czy dążenie do jakiegoś konkretnego zakupu i pokazywanie drogi. Wymiana czegoś, ulepszenie miejsca pracy czy może coś więcej i dążenie do tego na bazie "mam już tyle i tyle", a jakiś czas później zdjęcie z zakupu. Miałoby to jakiś sens bez pokazywana dnióweczek. Takie dorabianie się, układanie swojego życia, bo to tak naprawdę mnie czeka po tym wszystkim co było. Oczywiście jak to ze mną już bywa, wszystko to byłoby zapewne w morzu przemyśleń ^_^ 

Na ten moment moje przychody pochodzą z różnych źródeł, także nie mam zamiaru prowadzić publicznego wykazu finansowego pisząc "tu wpadło tyle i tyle lidów w takiej i takiej sieci, tu takie zlecenie na kwotę X, a jeszcze chociażby sprzedaż poradnika z ostatniego okresu to Y" ?

Naprawdę nie wiem jaką formę mógłbym przyjąć, na ile tego potrzebuje i czy mam w ogóle na to czas. Ostatni powrót mimo "wylewów" nieco pomógł mi się pozbierać, choć był to "czarny okres". Produktywność nadal mierzę i przychodzi mi to w coraz bardziej naturalny sposób, jest to już po prostu część życia, nic do czego muszę się zmuszać.

Zobaczymy jak będzie. Ten wpis jest dość chaotyczny, na szybko ale chciałem zostawić tu jakieś informacje, bo być może ktoś spodziewał się powrotu (o którym "na gorąco" zresztą wspominałem).

  • Super 2
Odnośnik do komentarza

Przyznam się moi drodzy czytelnicy że wszedłem tu dzisiaj z nastawieniem "usunę te płaczki, wylewy bo to wstyd"- takie miałem intencje. Natomiast ja chyba naprawdę mam problem z uzewnętrznianiem się, bo myślałem że wylałem tu gorzkie żale, a to było kilka wpisów w sumie ogólnikowo i opisujące (w bardzo łagodny sposób, ostrożnie dobierając słowa) rzeczywiste sytuacje przez które i tak przeszedłem. Naprawdę myślałem że było o wiele gorzej i aż sam nie chciałem do tego wracać, myślałem że będzie to straszny "cringe". Ewidentnie było widać sinusoidę moich zachowań, bujanie między dwoma światami filozofii, myśli i rzeczywistości oraz jakieś dodatkowe problemy- nic nadzwyczajnego, tak miewamy jako ludzie ^_^. Może nie każdy wyciąga to na zewnątrz i de facto tym jest dojrzałość psychiczna. Ja tak naprawdę nie wyciągałem wszystkiego tylko zaledwie wierzchołek, rąbek, a potrzebowałem tego bo poza relacjami "z zewnątrz" instytucja rodziny u mnie tak naprawdę nie funkcjonuje także podczas tej całej epidemii byłem mocno osamotniony co zepchnęło mnie do finału tych przemyśleń. Pewnie doświadczyło tego wiele osób przy tym "lockdownie". Ogólnie to "zrobiło mi to dobrze", a nawet nie było to aż tak wylewne jak myślałem.

Kiedyś pojawił się jeden wpis gdzie realnie się wylało zdecydowanie za dużo ale był edytowany po jednym dniu.

Mam taką refleksje że jakoś się tego nie wstydzę, tak po prostu było i nie ma sensu przed tym uciekać. Nawet mogę być zadowolony z języka i formy jaką zachowałem mimo takich sytuacji, nie znalazłem nawet błędów ? (choć tylko przeglądałem "po łebkach). Całkiem fajnie mieć taki dziennik i móc do niego wrócić nawet w takiej formie jak dzisiaj, w ramach przerwy ^_^

Może być to szczególnie miłe z perspektywy docenienia miejsca w którym się jest teraz względem spojrzenia nawet na takie zapiski.

Jeszcze kiedyś pokażę tu może jakieś sukcesy i te wpisy będą miłą historią która mnie budowała. Być może dziennik wróci po prosu w formie pozycjonowania stron bez pokazywania zarobków. Jakieś opisanie branży i rozwijanie strony, czy po prostu zwiększanie ruchu na łamach dziennika. Gdzieś tam nawet miałem taki pomysł, wrzucałem jakieś zdjęcia jednak to porzuciłem i kompletnie o tym zapomniałem, a taka forma była całkiem dobra.

Kolejny przypadkowy wpis, nie jest to powrót ^_^

  • Super 3
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Muraszczyk napisał:

Może nie każdy wyciąga to na zewnątrz i de facto tym jest dojrzałość psychiczna. Ja tak naprawdę nie wyciągałem wszystkiego tylko zaledwie wierzchołek, rąbek, a potrzebowałem tego bo poza relacjami "z zewnątrz" instytucja rodziny u mnie tak naprawdę nie funkcjonuje także podczas tej całej epidemii byłem mocno osamotniony co zepchnęło mnie do finału tych przemyśleń. Pewnie doświadczyło tego wiele osób przy tym "lockdownie". Ogólnie to "zrobiło mi to dobrze", a nawet nie było to aż tak wylewne jak myślałem.

Samotność w tym wieku to można powiedzieć, że prawie norma. Czasem nawet własna rodzina potrafi dobić, często też niestety czuję się osamotniony i też mam wiele przemyśleń, które staram się chować w sobie, co zapewne nie jest zbyt dobrym ruchem. Ostatnio nawet czułem się jakbym miał depresję, co najmniej miałem objawy co występują w depresji. Wiele osób pewnie napisze teraz "idź do psychologa", czy tam do kogoś innego. Prawda jest taka, że sam musisz z tego wyjść, oni ci tylko przepiszą leki i na tobie zarobią. Ja staram się zapominać  o tym uczuciu realizując swoje pasję, czasem pomaga, czasem nie. Ostatnio postanowiłem zmienić swoje życie i zacząć uczyć się zarabiania w internecie by móc zapewnić sobie przyjemności, które strasznie mi pomagają walczyć z tym uczuciem. Nauczyłem się też mieć dystans, zlewam na wszystkich śmieszków lub hejterów, którzy chętnie cię pogrążą przy byle jakim kroku. Czasami niestety nie ma innego wyjścia niż opisanie swojego uczucia nawet w internecie, zawsze to pomaga w jakiś sposób zniwelować lub zmniejszyć ten ból... 

  • Super 3
Odnośnik do komentarza
W dniu 18.07.2020 o 20:39, FastFame napisał:

Samotność w tym wieku to można powiedzieć, że prawie norma

Nie wiem czy gdzieś popełniłem jakąś literówkę ale zdaje się że dzieli nas blisko 10 lat mój młodszy kolego i właśnie mnie mocno przeraziłeś. (Chyba że chodziło Ci o "21 wiek, stulecie", co tak naprawdę niewiele zmienia w odbiorze Twojej wypowiedzi")

Przeraża mnie że tak młodzi ludzie potrafią mieć takie jazdy "w głowie" siedząc bądź co bądź w domu rodzinnym, a co więcej- w okresie wakacji. W pewnym wieku u każdego się zaczyna, natomiast u nastolatków w liceum to jest straszne (a powszechnie się o tym słyszy).

Nawet nie wiesz jak Twój wpis mnie poruszył... "zniwelować lub zmniejszyć ten ból... ", Gosh.

PS: Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, to śmiało pisz na PW

Z tym że młodsi ludzie są jacyś inni miałem styczność jak poszedłem w 2019 roku na studia, mając już prawie 25 lat i będąc już po solidnych przejściach zewnętrznych czy wewnętrznych. Poznałem osoby które mówiły o depresji, o tym że nie wychodziły z pokoju miesiącami i tak dalej... Wszyscy generalnie są jacyś tacy zdystansowani, przestraszeni, uważni... To jest straszne z perspektywy tego co ja pamiętam w ich wieku... Było się raczej beztroskim. Ja rozumiem że nie wszyscy tak mieli ale generalnie "jakoś to było".

Nawiązując do Twojego wieku, to u mnie w wieku 16 lat (przynajmniej w moim otoczeniu) takie pojęcia jak "menal health issues, depresja czy anxiety" nie istniały... Byliśmy grupą znajomych chodzących do liceum, spotykających się po szkole "na dworze" lub grającymi razem w gry... Weekednowo zaczynało się trochę imprezować (u mnie bardzo)... jedni robili to w lasach i parkach inni w lokalach i na domówkach ale generalnie wszyscy byli jacyś tacy beztroscy, taka normalna młodzież. Nie było tych pojęć i nazewnictwa co teraz. Ja nie chcę pisać że "kiedyś to było", po prostu całe to "mental health issues" to coś co zostało spopularyzowane w ostatnich latach. Jak pamiętam siebie to byłem tym pozytywnym, optymistycznym, uśmiechniętym chłopcem, który dzięki temu miał masę znajomych. Dzisiaj to wszystko widzę z innej perspektywy natomiast wtedy było się tego wszystkiego kompletnie nieświadomym.

Teraz każdy chce robić karierę, gonić influencerów, osiągać sukces etc... materializm jaki ma wpojone to pokolenie potrafi przerażać.

W tych czasach cały ten słowniczek "mental health issues" to coś, co każdy nastolatek zna na wyrywki... Każdy o tym wie, każdy tak gada. Z jednej strony żyjemy w niesamowicie wygodnych czasach, a z drugiej strony jest gorzej "w środku".

U mnie rówieśnicy zaczynali tak gadać w wieku 20-21 lat i większość naprawdę kiepsko sobie z tym radziła bo wtedy jeszcze było to bardzo niepopularne i wstydliwe. Ja jeszcze wtedy zachowywałem twarz i byłem tym który w ogóle tego nie odczuwał (tak nie było ale sobie z tym radziłem), a nawet osiągał solidne sukcesy. Dzisiaj te wyznania o problemach czy byciu na terapii są coraz częstsze nawet w show biznesie.

Z samotnością generalnie radzę sobie bardzo dobrze, bo jestem zdecydowanie typem samotnika i introwertyka. Ten okres pandemii był po prostu nieoczekiwany, w dość kiepskim momencie mnie złapał ale i z tym sobie poradziłem.


Naprawdę takie wpisy jak Twój popychają mnie żeby nie patrzeć na to wszystko z boku. Dużo mógłbym pisać o swoich problemach ale jednak ja to wszystko gdzieś tam już przeszedłem mając jasne skłonności do pisania, przekuwania myśli w tekst, a nawet jakąś pozycję startową.

Mam dużo problemów zewnętrznych z uwagi na różnorakie sytuacje ale wewnętrznie jest naprawdę dobrze, podobnie mój organizm- nigdy nie byłem w lepszej formie. Byłem w stanie przez to przejść, poukładać to po swojemu. Przebrnąwszy przez setki filozofii, kultur, nurtów myślowych, tysiąca własnych notatek, przemyśleń gdzieś tam się z tego wyciągnąłem. "Tego", a więc wszystkiego co da się przeżyć "wewnętrznie", bo bywało ze mną najgorzej jak tylko może być (nie potrafię sobie wyobrazić że może być nawet trochę gorzej).

Ciągle jestem wobec siebie krytyczny że jestem jeszcze za słaby, a czuje że mam w sobie dużą wartość którą mógłbym dać innym, a co ważniejsze- rozumiem te osoby, bo też "w tych" miejscach byłem. Musze to zweryfikować ze znajomymi, niektórzy mi już mówili że powinienem coś takiego robić i miałem już zaczynać ale jakoś to odłożyłem. Pisałem o tym już zresztą w dzienniku jakiś czas temu, takie myśli mam od blisko 2 lat. Popchnąć trochę temat organizacji, napisać trochę swoich złotych myśli "o tym wszystkim" w formie jakiegoś bloga. Czuję że powinienem, że coś mnie pcha w tym kierunku, jednak chciałbym to zrobić dobrze, a obecnie mam jeszcze trochę swoich spraw.

Nawet mnie to mobilizuje żeby tym szybciej pozbierać wszystko co jeszcze zostało do pozbierania i zrobić coś w takim kierunku. Mam po prostu wrażenie że mamy deficyt po tej stronie, bo ta bezgranicznie wesoła strona jest wypchana po brzegi. Brakuje jakiejś przeciwwagi do tego, oczywiście z umiarem. Nie piszę tu o smutkach czy negatywach natomiast o jakiś wartościowych treściach zamiast kolejnego challengu z sikaniem w spodnie na tik toku ?

Do dziennika nie wróciłem ale znowu się rozpisałem, chyba przed tym nie ucieknę ^_^

  • Super 2
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
34 minuty temu, Muraszczyk napisał:

Nawiązując do Twojego wieku, to u mnie w wieku 16 lat (przynajmniej w moim otoczeniu) takie pojęcia jak "menal health issues, depresja czy anexity" nie istniały... Byliśmy grupą znajomych chodzących do liceum, spotykających się po szkole "na dworze" lub grającymi razem w gry... Weekednowo zaczynało się trochę imprezować (u mnie bardzo)... jedni robili to w lasach i parkach inni w lokalach i na domówkach ale generalnie wszyscy byli jacyś tacy beztroscy, taka normalna młodzież. Nie było tych pojęć i nazewnictwa co teraz. Ja nie chcę pisać że "kiedyś to było", po prostu całe to "mental health issues" to coś co zostało spopularyzowane w ostatnich latach. Jak pamiętam siebie to byłem tym pozytywnym, optymistycznym, uśmiechniętym chłopcem, który dzięki temu miał masę znajomych. Dzisiaj to wszystko widzę z innej perspektywy natomiast wtedy było się tego wszystkiego kompletnie nieświadomym.

Uwierz, u mnie też nie istniało do określonego czasu, zacząłem widzieć z innej perspektywy. Też często spotykałem się z znajomymi, ogólnie działo się, doszło do paru zdarzeń które niestety lub stety zmieniły mój całkowity pogląd na ludzi i nowe znajomości, bardziej stałem się "niedostępny" niż "dostępny" na nowe znajomości. Trudno otaczać się w ludziach, którzy mają z tobą kontakt tylko żeby dostać od ciebie te 10 złoty, a potem lecą z tematem o tobie na trzy fronty, jaki ty jesteś, jaki nie jesteś. Ogólnie teraz zmieniam szkołę i z tego powodu nawet się cieszę, może w końcu poznam nowe osoby, które po krótce nie są fałszywi. Prawdziwych znajomych niestety została tylko garstka. Fakt dość zostało to spopularyzowane, niektórzy robią tylko to po to by zyskać na tym, ja po prostu to w sobie dusiłem i nadal duszę i jakoś sobie z tym radzę, nie mam zamiaru wykorzystywać tego by zyskać na tym, dla mnie nawet jest wstydem się do tego przyznawać, ale jednak. W szkolę oczywiście każdy udawał "szczęśliwego", a myślę że minimum połowa osób z mojej klasy w głębi też ma jazdy i to niezłe...

34 minuty temu, Muraszczyk napisał:

W tych czasach cały ten słowniczek "mental health issues" to coś, co każdy nastolatek zna na wyrywki... Każdy o tym wie, każdy tak gada. Z jednej strony żyjemy w niesamowicie wygodnych czasach, a z drugiej strony jest gorzej "w środku".

Otóż to, niestety tak jest, ja się już z tym nauczyłem żyć, tylko niestety czasami przychodzą te gorsze momenty, które zabierają ci cała motywację i jakąkolwiek chęć spotkania się z znajomymi, czy też pogadania z rodziną. Aktualnie moje cele to rozwój siebie jako człowieka i dążenie do wygodniejszego życia, na poznanie nowych znajomym mam jeszcze czas, gdyż szkoła z studiami to jednak parę ładnych lat zajmuję i naprawdę ustalenie takich celów mega pomaga, najbardziej wtedy kiedy ci się udaję twój cel, czujesz się "zwycięzcą", czujesz że w końcu coś osiągnąłeś. Wiele osób niestety sobie nie zdaję sprawy, że już takie jazdy potrafią cię nawet doprowadzić do myśli samobójczych, ja na szczęście miałem raz taką sytuację gdy zostałem oszukany przez osobę na której mi zależało, na szczęście to minęło. Myślenie rodziców w 90% przypadkach jest bardzo dobijające, mimo że próbują pomóc mówieniem "wyjdź na dwór, a nie ciągle przed tym komputerem", "spotkałbyś się z znajomymi", " na dwór byś wyszedł" zazwyczaj te słowa nas potrafią najbardziej dobić i pogłębiać nasz stan. Aktualnie zyskałem nad tym "lekką" kontrolę i myślę, że będzie tylko lepiej i wyjdę na szczęśliwego człowieka otaczającego się wśród prawdziwych przyjaciół. Takie stany właśnie budują nas i naszą odporność na kolejne większe upadki, dzięki nimi mamy siłę walczyć dalej.

34 minuty temu, Muraszczyk napisał:

PS: Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, to śmiało pisz na PW

Jak będę potrzebował pomocy to będę wiedział gdzie się już zgłosić, ale tak jak mówię na dany moment walczę z tym sam i czuję że wygrywam w tej walce, dla innych wyda to się śmieszne, dla innych cringowe, a innym te wpisy mogą pomóc i dać motywację na walkę z tymi jazdami. Według mnie takie jazdy nas kształtują, ale oczywiście jak się już ma najgorsze myśli to niestety jedyne wyjście to psycholog i leki. 

 

Napisałem co czuję lub czułem przez ostatni dłuższy czas...

PS: chodziło mi o XXI wiek :)

 

Edytowane przez FastFame
  • Super 3
Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Muraszczyk napisał:

Przyznam się moi drodzy czytelnicy że wszedłem tu dzisiaj z nastawieniem "usunę te płaczki, wylewy bo to wstyd"- takie miałem intencje.

Przeczytałem całość, ale po tym zdaniu wiem że ktoś Cię bardzo skrzywdził (albo zwyczajnie świat dał Ci kopa w dupę). Nie mam zamiaru drążyć ale z jakiegoś powodu nazywasz to co Cię boli czy dręczy "płaczkami" a to nie jest zdrowe. Masz pełne prawo odczuwać, mieć przemyślenia, masz prawo mieć zmartwienia, obawy i blizny na psychice. Jesteś człowiekiem, a nie robotem. Nie ignoruj siebie i tego co odczuwasz.

8 godzin temu, Muraszczyk napisał:

Może nie każdy wyciąga to na zewnątrz i de facto tym jest dojrzałość psychiczna.

Nie każda osoba wyciąga takie rzeczy na zewnątrz i powodem nie jest dojrzałość psychiczna tylko skrzywienie wynikające z tego, że nauczono Cię, że to co Ty myślisz, to co Ty czujesz i to co Ty uważasz jest nieistotne. Mówienie o swoich problemach, radzenie się innych czy otrzymywanie wsparcia to rzeczy w stu procentach normalne i naturalne. Jesteśmy istotami społecznymi i bez społeczeństwa nie istniejemy - w samotności nasze życie jest jakbym to ujął "bezcelowe". Po cholerę Ci sukces skoro nie możesz go celebrować z innymi? Możesz nie mieć kogoś w bliskim otoczeniu komu możesz się wygadać - ale masz forum, tutaj są ludzie którzy chętnie przyjmą to co masz do powiedzenia. Bez oceniania i potępiania. Twoje jak to nazwałeś "płaczki" dla mnie są dowodem na to, że po drugiej stronie nie ma automatu do postowania na forach tylko jest realny i namacalny człowiek.

6 godzin temu, Muraszczyk napisał:

Z jednej strony żyjemy w niesamowicie wygodnych czasach, a z drugiej strony jest gorzej "w środku".

Chciałbym się bardzo rozpisać, ale mam lepszy pomysł - jak będziesz miał chwilę to wygoogluj sobie "Eksperyment Calhouna". Jak przełożysz wyniki eksperymentu na ludzi to zrozumiesz co chciałem napisać.

5 godzin temu, FastFame napisał:

Uwierz, u mnie też nie istniało do określonego czasu, zacząłem widzieć z innej perspektywy. Też często spotykałem się z znajomymi, ogólnie działo się, doszło do paru zdarzeń które niestety lub stety zmieniły mój całkowity pogląd na ludzi i nowe znajomości, bardziej stałem się "niedostępny" niż "dostępny" na nowe znajomości. Trudno otaczać się w ludziach, którzy mają z tobą kontakt tylko żeby dostać od ciebie te 10 złoty, a potem lecą z tematem o tobie na trzy fronty, jaki ty jesteś, jaki nie jesteś.

Jesteś młody. Uwierz mi że minie kilka lat i nabierzesz trochę dystansu do ludzi. Zostanie kilka-kilkanaście wartościowych relacji, przestaniesz przejmować się totalnie opinią innych ludzi - przestanie Ci zależeć na tych którym nie zależy na Tobie. Teraz może to do Ciebie nie docierać i jest to normalne. Nie znam Cię ale powiem jeszcze jedno - przyjdzie dzień w którym życie uderzy tak mocno, że wszystko inne przestanie mieć znaczenie - to co ktoś mówi zacznie Ci dyndać, czy ktoś będzie chciał się z Tobą zadawać też nie będzie Cie obchodzić. Każdy prędzej czy później dostanie pstryczka w nos od życia - niektórzy wcześniej, niektórzy później.

5 godzin temu, FastFame napisał:

Myślenie rodziców w 90% przypadkach jest bardzo dobijające, mimo że próbują pomóc mówieniem "wyjdź na dwór, a nie ciągle przed tym komputerem", "spotkałbyś się z znajomymi", " na dwór byś wyszedł" zazwyczaj te słowa nas potrafią najbardziej dobić i pogłębiać nasz stan.

Powiem Ci bolesną prawdę , która nie jest wiedzą tajemną dla ludzi trochę starszych od Ciebie. Twoi rodzice gówno wiedzą, moi też nie - dosłownie nikt nic nie wie. Nie ma jednej sprawdzonej recepty na życie. Panaceum nie istnieje bo każdy jest inny. Ty różnisz się od swoich rodziców, masz inne potrzeby, marzenia i predyspozycje. Rób to co czujesz że musisz robić. "Idź na dwór" to jedyne co mogą powiedzieć bo nie siedzą Ci w głowie. Nikt nie pozna Cię nigdy tak jak Ty możesz poznać siebie samego. Może pójdź do biblioteki? Może zacznij pływać? Może zacznij grać na gitarze? Może zacznij śpiewać? Może zacznij budować roboty? Może rób cokolwiek co sobie wymyślisz. Próbuj - być może będziesz miał to szczęście i znajdziesz coś co daje Ci radość. Jeżeli już znajdziesz coś co pokochasz to idź tą drogą, po drodze spotkasz ludzi którzy idą w tym samym kierunku co Ty i wierz mi lub nie, ale to relacje będą miały wartość.

  • Super 4
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystanie. Polityka prywatności .