Programista bez studiów część 1.
Jak to się wszystko zaczęło, czyli moje początki.
Zapewne u większości z Was, komputer w pierwszych latach posiadania służył do grania. Często jeszcze wtedy nie było Internetu, więc na dyskietkach czy cedekach trzeba było kombinować z grami. U mnie było podobnie, ale od zawsze miałem jakąś chęć grzebać po folderach z instalacjami. I tak to wygrzebywałem różne rzeczy, zmieniałem ustawienia i ze świeczkami w oczach podziwiałem jak komputer robi co mu każe. Chyba najwięcej frajdy sprawiło mi grzebanie przy LF2 - tam chyba można było zrobić wszystko zmieniając sprite'y i propertiesy
W końcu przyszedł Internet, gry online - krótki epizod w Tibii i potem znacznie dłuższy, związany z Metin2 To tez dzięki tej grze zacząłem zarabiać w Internecie, ale tu nie o tym.
Znalazłem wtedy w jakimś kiosku miniksiążkę o HTMLu i tworzeniu stron web2.0. Przeczytałem z zapartym tchem, spędziłem multum godzin nad gównostronkami, ale każda kolejna nauczona rzecz była dla mnie czymś super. W końcu tworzyłem. Brzydko, ale tworzyłem. Bo artysta ze mnie żaden, a i poczucia estetyki nie mam Sprawiało mi to niewyobrażalną frajde, więc tak siedziałem i klepałem HTML po nocach, żeby mama nie widziała.
Ale wróćmy do gier. Ilu z was grało w Metina? Ta gra działa w systemie free2play, pay2win - kupuj ulepszenia za $, a na pewno będziesz najlepszy na serwerze. Rodzice średnio chcieli inwestować w moje granie, ja bardzo chciałem wygrać - zacząłem kombinować. Gdzieś po drodze zacząłem uczyć się PHP, nie kojarze za bardzo tego momentu. Możliwy upload grafiki na serwer, wyszukiwanie mp3? Ale wtedy był bum na te wyszukiwarki. Skoro inne są takie popularne to moja też będzie? Wstawie adsense i będzie hajs. Jak wyszło, możecie się domyślić Miałem po drodze kilka pomysłów i chyba mój najlepszy w tamtym czasie - imagezrzut.eu, hosting zdjęć. Do teraz można znaleźć po tym ślady w internecie. Zarobiłem na tym całe 2$, których nigdy nie wypłaciłem
W Metinie łowiło się rybki, w rybkach można było znaleźć małże, a z małży mogły wypaść drogocenne perły. Proces łowienia był monotonny - zarzucić wędke, czekać na chmurke, wyciągnąć wędkę. A ile można patrzeć i wciskać spacje? I wtedy przyszło googlowanie za FishBotami, ale działały średnio lub były pełne wirusów, więc trzeba było coś samemu pomyśleć. Tasker? Przydatny był, żeby automatycznie zażywać potiony, ale przy łowieniu się nie sprawdzał. Dalsze szukanie nakierowało mnie na AutoIT - język skryptowy w którym wyklikiwało się aplikacje okienkowe, jak również można było symulować ruchy myszki i przyciski klawiatury. Jak się jeszcze okazało, że mogę obserwować wybrany piksel na ekranie i reagować, gdy się zmieni - byłem w siódmym niebie. Już więcej nie musiałem pilnować gry - zostawiałem na noc, a rano budziłem się z pełnym ekwipunkiem. I to był chyba taki moment przełomowy dla mnie, możliwość wydawania poleceń komputerowi.
Szybko okazało się, że AutoIT ma sporo ograniczeń, więc szukałem dalej. Spodobały mi się aplikacje okienkowe, a Internet mówił, że C++ jest fajne. Spróbowałem, znienawidziłem. WinAPI, brrrr.
Zniechęciłem się, ale nie na długo. Forum 4programmers, prośba o polecenie czegoś dla mnie. Trafiło na C#. I to w nim zacząłem w końcu coś tworzyć. Nadeszła era prywatnych serwerów w Metinie, więc pisałem profesjonalne launchery dla nich. Fajnie sie przy tym bawiłem, zarobiłem pare złotych, ale nie to było najważniejsze - w końcu byłem GameMasterem i to ja mogłem banować innych (bo za fishbota i inne ciemne sprawki dostałem banów sto na Metin2.pl, ale nieważne).
Przestałem grać w Metina, przestałem też programować, jakoś nie miałem pomysłów na aplikacje, a wrzesień i egzamin gimnazjalny się zbliżał, więc zacząłem odrabiać zadania domowe. Przyszła jesień, zrobiło się ciemno, listopadem ówczesnego roku znowu mnie naszło. Ale nie C#, niee. Ograniczenie do Windowsa mnie nie jarało, Linux to było to. Coś, co stworzone raz zadziała wszędzie? Hmm. Java!
Java i MakeShot, czyli historia aplikacji, która miała decydujący wpływ na moją przyszłość.
Nagłówek brzmi groźnie, ale tak też jest. Programując gównoprogramy w Javie już wiedziałem co chcę robić po gimnazjum - technikum informatyczne. Na szczęście tam nie poszedłem. I wam też odradzam. Wybrałem liceum o profilu matematyczno-fizycznym (chciałem mat-inf, ale było tyle chętnych na mat-fiz, że zmienili).
Pierwszy semestr w LO przebiegł pod znakiem Thinking in Java oraz JavaStart.pl - równolegle czytałem oba poradniki i wykonywałem zadania. Przez książkę nigdy nie przebyłem, zbyt kobylasta, zbyt skomplikowana na moje ówczesne umiejętności. No ale programowałem. Mniej lub więcej, ale cały czas coś działałem. I to chyba spowodowało, że spiąłem zadki i w końcu postanowiłem stworzyć coś wielkiego, tak, aby osiągnąć sukces i nie musieć pracować do końca życia Znacie te narzędzia do screenshotów - były, ale każdemu z nich czegoś brakowało (zrobiłem słaby risercz, ale cii , miałem motywacje), więc wszyscy na pokład - ruszamy!
Wiosna 2013! A w cholere z wiosną. Trzeba programować. Meega sie wtedy zajarałem, każdą wolną chwilę przeznaczałem na gapienie sie w kod. W międzyczasie czytałem w Internecie dużo o tym jak to jest być programistą, o zarobkach, o wszystkim innym - to mnie jeszcze bardziej motywowało. MakeShot nie był w ogóle zaprojektowany. Napisany bez ładu i składu, mulasty, kobylasty, ale działał. Po 7-8 miesiącach pisania udało się. Mi działał, dwóm kumplom tak, jednemu nie - to nic, tworzę WWW i podbijam świat. Miałem wielkie plany - stworzyć wersje na Linuksy i Maca, później również Androida. Aj, co ja będę mówił, łapcie stronę: MakeShot.net
Hah! Satysfakcja niesamowita. Spam na shoutboksie LCP, jakieś inne fora i jakoś to było. 20 stałych użytkowników, no super, czego chcieć więcej. Powoli do celu, trzeba MakeShota rozwijać.
Hola, hola! Grudzień, styczeń, Sylwester, pierwszy poważne imprezy, jakoś czas zaczął przemykać (albo przelewać się ) przez palce. Wtedy też znalazłem Cube Worlda, złotą niszę na której w najlepszym czasie cisnąłem 30k PLN/mc, ale to przy okazji mogę opowiedzieć Programowanie w tamtej chwili mi się przydało - stworzyłem fejkowy instalator tej gry, gdzie podczas procesu instalacji (gdzieś po 90%) wyskakiwało info o potrzebie klucza - klucza dostępnego na PPA.
No i tak to leciało, Szinek sie obrzydliwie wzbogacił, zaczął żyć dość luźno i rozwięźle, temat Javy odpuścił, i tak sobie hulał. Przyszła klasa maturalna, trzeba było zacząć się uczyć, ale nigdy nie byłem tego fanem, więc zgadnijcie co się stało. Tak, wróciłem do programowania. Niczego konkretnego wtedy nie stworzyłem, ale był to moment w którym wiedziałem, że na studia dzienne to ja nie chce iść, a tworzenie aplikacji to coś fajnego. Zacząłem czytać "java interview questions" w necie, z połowy nie wiedziałem o co chodzi. Kupiłem ksiązkę o webowej Javie, bo według Pracuj.pl na to było największe ciśnienie. Przyszedł maj. Matura. The hell! Matma, fizyka rozszerzona, a ja poświęciłem dość skromną ilość czasu. I to tylko na to pierwsze. No dobra, wszystko trzeba przeżyć.
Ale gdzie ten MakeShot i moja przyszłość? Czy to na pewno MakeShot?
Pierwszego maja wysłałem pierwsze CV, tylko i wyłącznie do firm wrocławskich, bo to jest supermiasto, a nie to co Poznań Udało się, zaprosili mnie na rozmowę jakoś po tygodniu. Zaznaczę, że w CV pisałem prawdę i nie tylko prawdę - świeżo po LO, opisany MakeShot, na potrzeby CV zacząłem tworzyć gównoprojekt związany z innym moim hobby, piwowarstwem, jakoś go opisałem, że dużo zrobiłem (a dopiero zacząłem, lol). No dobra, jadę! Stres. Ło.
A w biurze? Startup. Luźna atmosfera (gif, nawiązując ), świetni ludzie i dla mnie ogromne doświadczenie. Rozmowa oprócz o pogadanki o mnie i o tym co robią w firmie, w 90% składała się z typowych pytań rekrutacyjnych dot. Javy. Jakbym się przyłożył i wykuł, to bym się dostał. Ale się nie dostałem. Oficjalny powód to, że "szukają kogoś z większym doświadczeniem", ale bądźmy szczerzy - umiałem większe gówno niż umiem teraz Trochę szkoda, bo chciałbym tam pracować (i mam zamiar w przyszłym roku tam ponownie aplikować ).
Nie poddałem się. Kolejny telefon, kolejna firma - PGF Urtica. cotokurnajest.png. Zadupie przy granicy Wrocławia, ludzie cierpcy i nieprzyjemni, nie zwracali uwagi na to co mówiłem. Rozmowa trwała 15 minut. Wstałem o 6, żeby być na 8:30 i o 8:45 jechać do domu. Noszkurna.png. Pytali o rzeczy, których nawet w CV nie miałem wpisane, co im miałem powiedzieć, no nic. Zaproponowali mi staż w zamian za wykonanie zadania domowego. Zgodziłem się. Pojechałem do domu, czytam maila i od razu do kosza - niziemnego bym chciał tam pracować. Szkoda zdrowia.
Morale opadły, bo to już druga firma na 10 CV, a nikt inny nie kwapi sie do zaproszenia na rozmowę. Z pomocą przyszedł @TheDoom, który mieszkając w Poznaniu zaproponował, żebym wysłał CV tam. No i wysłałem. Kilka firm, co miały w wymaganych doświadczeniu wpisanego <= 1 rok. Jedna mnie zaprosiła. Jedziemy!
Osiedle typowych blokowisk PRLu, zielono, ale ponuro. Pomiędzy wieżowcami spory dom wielorodzinny, jak się później okazało zaadaptowany na biurowiec. Wbijam, 3 piętro po schodach. Zero informacji czy to tu, czy nie, dzwonka nie ma. Puk puk. Słyszę obcasy, zaprasza mnie do środka. Przychodzi szef w rybaczkach i traperach, kompletnie nie powiedziałbym, że prowadzi firmę Zaczyna mój temat, opowiadam mu o sobie. Pyta czy mam gdzieś tą aplikacje. No raczej! Przynosi Maca od Apple, odpala stronę i coś wtedy chwyciło. Strona bardzo mu się spodobała, sama aplikacja ze screenshotów też. Wszedł na githuba, ale poprosiłem go, żeby nie przyglądał się za bardzo źródłom, bo z jakości kodu dumny nie jestem. Wróciliśmy do tematu wiedzy z Javy i zaczął mnie przepytywać. Pierwsze pytanie, nie wiem. Drugie, coś tam się jąkam. Zaczyna zadawać trzecie, ja już upocony, wbija drugi szef. Uff, chwila przerwy. Rozmowa coś tam, szybki rzut okiem na moje CV - "o, Szinek, jesteś piwowarem!" No dobra, pogadaliśmy chwile o tym. Koniec, powrót do programowania. Zaproponowali mi również zadanie domowe, nie dali terminu - tydzień: "spoko", dwa: "też", trzy "już mniej, ale też okej". Powiedziałem im, że zrobię do końca weekendu (była środa).
Wychodzę, wsiadam w auto, jadę do Ikei i telefon: jeden z szefów dzwoni, że mi wysłał polecenie na maila. No supcio, będę w domu za X godzin, to zajrze, będziemy w kontakcie. (..) Odczytuje maila: prosta aplikacja zarzadzania książkami w bibliotece, wymagane technologie i linki do tutoriali z nimi związanych. Rotfl.
Wysłałem aplikacje o ustalonym terminie, a nazajutrz telefon, że zaczynam od środy. lol.
I tak oto zostałem programistą. 28 maja, z gównopensją na gównoumowie, ale hobby przekształciłem w pracę. Super! Lubię myśleć, że to MakeShot w jakimś stopniu załatwił mi tą pracę, ale coś czuję, że piwowarstwo też miało w tym swój udział Potem warzyliśmy piwo u szefa w domu nawet. No!
Programowałem! A co programowałem, jak programowałem, po co i dla kogo - o tym w kolejnym wpisie.
Wnioski z radami jakie mogę z tego wpisu wyciągnąć: programuj jak najwięcej, programuj cokolwiek ci przyjdzie do głowy. Skup sie na jednej technologii w podstawowym wymiarzem, nie przejmuj sie bibliotekami i frameworkami - jak dobrze poznasz rdzeń języka, to reszta przyjdzie z łatwością. Stwórz również coś dużego (MakeShot 30k linii w Javie+nieliczona strona serwerowa, na przykład), żeby mieć się czym pochwalić przed ewentualnym pracodawcą. "technologia X interview questions" - oj, przyda się wiedza stamtąd. Poza tym czytać strony branżowe, dobrze wiedzieć co się dzieje, jakie zmiany technologia przechodzi. W moim wypadku jest to reddit: /r/java, /r/programming; dzone, forum.4programmers.
W następnym wpisie jak to w pracy wygląda.
Aha, nie czytałem tego ponownie - nie chciało mi się :v Stylistyka chyba jest okej.
P.S.
W nienawiści do robaka S A D B O Y S 2 0 1 6 ( ͡º ͜ʖ͡º)
- 38
27 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się