Skrajne ubóstwo w Polsce wzrosło o 47%

Zapijmy pasy, bo już lepiej nie będzie i tak to są oficjalne dane rządowe, czyli będzie gorzej:)

Cytat

Słabe wyniki gospodarcze w połączeniu z wysoką inflacją, i jednocześnie brak waloryzacji świadczeń socjalnych, musiały doprowadzić do drastycznego wzrostu ubóstwa. Paradoks polega na tym, że przez nieaktualne kryteria wiele osób, które dotknęło ubóstwo, jest zbyt „bogatych”, by otrzymać różne świadczenia socjalne. Ponadto przysłowiowym gwoździem do trumny był brak realnego wzrostu płac i świadczeń.

https://bithub.pl/gospodarka/skrajne-ubostwo-w-polsce-wzroslo-o-47-jest-gorzej-niz-pokazuja-oficjalne-statystyki-kto-jest-temu-winien/

Ciekawa sytuacja się zapowiada - odnośnie tych imigrantów, co chcą ich wepchnąć do Polski. Bo Unia chce aby dostawali oni u nas social na poziomie państw zachodnich. I teraz nasi rządzący co mogą zrobić:

- zwiększą social tylko imigrantom, a reszta dalej będzie miała tak samo niską zapomogę jaka jest do tej pory. Czyli Polacy we własnym kraju będą mieć niższą zapomogę niż jakiś obcy przybysz z Afryki, fajnie będzie wtedy widać jak antypolski jest nasz rząd.

- zwiększą social wszystkim, czyli najubożsi skorzystają na sprowadzeniu imigrantów.

- nie zwiększą socialu nikomu. Co się wtedy stanie najpewniej? Imigranci będą stąd uciekać z powrotem na zachód, bo tam dawają dużo większą kasę, a ci co zostaną to większość będzie się zajmować jakimiś mało prawymi metodami, aby sobie dorobić, np. kradzieże czy napady.

Pieniądze na social będą skąd? To się okaże, jak Unia finansuje, to co najwyżej działkę dla imigrantów, a tak to najpewniej pieniążki będą pochodzić nie skąd indziej, niż z naszych pieniędzy, czyli polskiego podatnika. A tych pieniążków będzie trzeba naprawdę duuuużo, aby podnieść social dla wszystkich na poziom krajów zachodnich. Rząd często mówi że nie ma pieniędzy na wszystko, że mało, ze brakuje, ma dużo innych wydatków, itp, itd, więc bardzo mało prawdopodobne jest to, że zwiększą social dla wszystkich. Ale czas pokaże.

Czasem się zastanawiam nad "skrajną biedą" w naszym kraju. Wiecie, może się nie znam i jestem niewidomy , natomiast mieszkam w centrum dużego miasta.

• Co drugie, lub trzecie auto to fury warte powyżej 100k.
• W restauracjach tłumy, w pubach itd. Często, nawet bardzo często nie wbijesz bez wcześniejszej rezerwacji, bez względu na dzień,
• Mieszkania, zwłaszcza w nowym budownictwie, od developera  schodzą (z tego co widzę) jak świeże bułeczki,
• W sklepach (galeriach) ludzi od groma, wszędzie ich pełno, zwłaszcza przy kasach naprawdę, nie do końca tanich sklepów.

Zatem, czy naprawdę jest aż tak duża bieda? Czy raczej dużo ludzi żyje ponad stan, przez co wynik finansowy (statystycznie) jest na skrajnie bieda poziomie? A może Ci serio biedni, nie wychodzą z chaty?

Trudno powiedzieć (i nie, nie zaglądam komuś do portfela) . Wyłącznie obserwacje.

no jak centrum dużego miasta, to po prostu nie masz porównania, przejedź się do jakiegoś małego miasteczka albo wiochy jakiejś, tam prędzej coś dostrzeżesz. Inna sprawa to myślę że jest taka, że na zewnątrz widać bogactwo (ładny dom, ogródek, samochód) ale wewnętrznie to już kolorowo nie jest, wiele ludzi może sprawiać pozory że sobie dobrze radzi, bo nie chcą być odbierani jako biedaki, a finansowo to właśnie cienko przędzą. 

Muszę się w pełni zgodzić. Na zewnątrz to częsty widok niestety, widać to dobrze np. w social mediach. Mimo wszystko życie ponad stan raczej zawsze kończy się źle.

Biorąc pod uwagę skalę ubóstwa to niestety jest dużo bardzo biednych ludzi, którzy wiążą koniec z końcem.

2 godziny temu, MySQL napisał(a):

Czasem się zastanawiam nad "skrajną biedą" w naszym kraju.

Raport Poverty Watch 2024 bazuje na danych GUSu. Tutaj trzeba też wziąć pod uwagę, że statystyki dot. wyłącznie osób zatrudnionych na umowę o pracę oraz wykonujących zlecenia na umowach cywilnoprawnych. Te dane wydają się być po prostu zaniżone przez pracodawców żeby zaoszczędzić na zusie i podatkach. 

Jeśli chodzi o zaniżone dane - mam tu na myśli dogadywanie się pracodawców i pracowników na zasadzie "słuchaj, pracowałeś 200 godzin, ale wpiszę Ci 3 godziny, ok?". Później te dane idą do GUS'u i GUS przygotowuje raport o zarobkach w Polsce. Do tego typu umów i wypłacaniu pensji "pod stołem" dochodzi zapewne głównie w małych miastach i wsiach - gdzie pracodawcy i pracownicy się dobrze znają. 

Pytanie jaką skalę ma to zjawisko i jak bardzo wpływa to na dane o zarobkach w Polsce - ale chyba każdy słyszał o tego typu sytuacjach. Dodatkowo osoby najlepiej zarabiające są często (też ze względu na oszczędności) "wypychane" na JDG - i wówczas również raport GUSu ich nie obejmuje, co zaniża dane.

Trend ze względu na regulowanie pensji minimalnych ustawowo na pewno powoduje realny spadek siły nabywczej i wzrost "biedy" - natomiast na pewno nie aż tak drastycznie jak w wyżej podlinkowanym artykule napisano. To jest po prostu wniosek wyciągnięty na podstawie błędnych i niepełnych danych

13 minut temu, MySQL napisał(a):

Na zewnątrz to częsty widok niestety, widać to dobrze np. w social mediach.

@MySQL No właśnie. Ludzie oceniają innych na podstawie tego co ci publikują na swoich kontach społecznościowych, które przedstawiają tylko kilka procent ich życia (wakacje, gdzie byli w restauracji, czy to tam czym można się pochwalić przed innymi), a reszty ich właściwego życia nie widzimy.

Jak muszą się użerać w pracy w współpracownikami/szefem, jak trzeba spłacać kredyt hipoteczny (+inne) właściwie do emerytury, jakie są kłótnie rodzinne, jakie ktoś ma choroby itp.

Potem ktoś patrzy na fejsa czy instagrama i myśli, że inni to mają ekstra życie, nie to co moje i się dołują.

Masz rację, @mysc, ten raport wyciąga błędne wnioski na temat sytuacji z ubóstwem w Polsce. Niestety, szara strefa rzeczywiście rośnie, a nie zanosi się, by to zjawisko miało osłabnąć. Skoro przedsiębiorcy szukają sposobów, aby unikać opłat na ZUS i podatków, spadają wpływy do budżetu. Co w takiej sytuacji zrobi rząd? Prawdopodobnie sięgnie po emisję obligacji skarbowych, aby zaciągnąć więcej długu na pokrycie wydatków, zamiast ograniczać nieefektywne koszty. W konsekwencji możemy spodziewać się wzrostu podatków i obciążeń, co będzie napędzać spiralę zadłużenia i dalszego nacisku na przedsiębiorców.

Taki update do tego może nie powiązane z tym bezpośrednio, ale:

https://www.money.pl/emerytury/rzad-za-wolno-ogranicza-deficyt-oto-co-radzi-polsce-mfw-7082722072279648a.html

tldr:

Cytat

Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaleca Polsce przyspieszenie konsolidacji fiskalnej, m.in. poprzez podwyższenie podatków dla osób zamożnych oraz samozatrudnionych i lepsze ukierunkowanie programów socjalnych. Dodatkowo sugerują wyrównanie wieku emerytalnego i podniesienie podatku od nieruchomości do standardów europejskich.

Czyli dalej podnosimy podatki i zus dla jdg i klasy średniej, korporację z zagraniczny kapitałem sobie poradzą najwyżej zwolnią kilku pracowników lub przeniosą swoje firmy i biura na tańsze rynki np do Rumuni nie ma to jak exselowe zarządzaniem kraju!

Zgadzam się z Myscem, że realne dane pewnie nie są aż tak złe, choć złe są na pewno. Nie trzeba mieć doktoratu z ekonomii, żeby ocenić stan ekonomii, bo choć sama w sobie jest abstraktem, to wystarczy się spotkać z mamą na kawę, spytać jak tam jej się żyje, przejść po rodzinnej okolicy, popatrzeć jak wygląda czy się rozwija lub pogadać ze starymi znajomymi na poważnie i mamy obraz ekonomii, który nie wygląda za fajnie. Nawet jeśli ktoś lepiej zarabia, dobrze sobie radzi, to od dobrych kilku lat - narastająco, czuć ekonomiczną depresje w społeczeństwie, no i przede wszystkim rozwarstwienie społeczne, z którym jest tylko gorzej w krajach zachodnich - coraz mniejsza grupa osób ma coraz więcej, a torcik do podziału dla reszty maleje, więc ludzie albo pracują za jakieś śmieszne pieniądze, bo nie mają innego wyjścia, albo ucieką do szarej strefy i ekonomia się wali.