Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ZARABIANIE ONLINE' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Make-Cash.pl
    • Newsy i informacje
    • Propozycje i pytania
    • Przedstaw się!
  • Ogólnie o zarabianiu
    • Dzienniki pracy
    • Dyskusje o zarabianiu
    • Podatki, prawo, własna firma
    • Sztuczna inteligencja (AI)
    • Programy i boty
    • Finanse i płatności
  • CPA: Afiliacja i Content locking
    • Dyskusje o CPA
    • Poradniki CPA
    • Sieci CPA i platformy afiliacyjne
    • MyLead.Global
    • FireAds.org
    • Conversand.com
    • Profit.Ninja
  • Polecane przez administrację Make-cash.pl
    • Get Paid 2.0 - Oficjalny Mentoring Make-Cash.pl
  • E-commerce: Handel i usługi w Internecie
    • E-handel i dropshipping
    • Freelancing i usługi
    • Sprzedaż reklam
  • Kryptowaluty
    • Dyskusje o kryptowalutach
    • Giełdy, portfele, kantory i bitomaty
    • Aidropy i kraniki kryptowalut
  • Płatne zadania i bonusy reklamowe
    • Ankiety i płatne zadania
    • Bonusy, promocje i konkursy
    • Monazo.pl
  • Inwestowanie i oszczędzanie pieniędzy
    • Inwestowanie i oszczędzanie
    • HYIP i podobne systemy
  • SEO i SEM: Pozycjonowanie i Optymalizacja
    • Rozmowy o SEO
    • Programy i narzędzia SEO
    • Case Study i Poradniki SEO
    • Reklama w wyszukiwarce
  • Social Media i Komunikatory
    • Panele SMM
    • YouTube i inne serwisy Video
    • Instagram
    • Facebook
    • Inne social media i komunikatory
  • Webmastering, grafika i programowanie
    • Webmastering i grafika
    • Hostingi, domeny, proxy
    • Programowanie
  • Giełda
    • Sprzedam
    • Kupię
    • Wykonam
    • Zlecę
    • Refback
    • Poradniki i nisze
    • Transfery gotówkowe
    • Pozostałe ogłoszenia
    • Zgłoś naruszenie
  • Offtopic
    • Rozmowy o wszystkim
    • Wiadomości i znaleziska
  • Archiwum - Kosz
    • SCAM i podejrzane
    • Archiwum - Kosz

Blogi

  • Blog Ciamciaja
  • Xander's Bloq
  • Ptr. Blog
  • Pociąg do pieniędzy
  • Szumi w internetach
  • Shift CORPORATION
  • Blog
  • Praca za granicą - "Na wakacje"
  • FeelTheInspiration
  • Piszę, bo mogę
  • yosumitshuBlog
  • Opowiastki nieśmiałego chłopca
  • Blog Ziemnego
  • Blog maly95
  • Kryptowaluty i Opcje binarne
  • Ogólnie o zarabianiu w interencie
  • Blog Moriartiego
  • Zielona Słomka Blog
  • SzinekDev
  • Przydatne narzędzia online
  • Blog Olekjs
  • Nowe Wiadomości
  • Blog Muraszczyka
  • Blog Make-Cash

Kategorie

  • Sieci afiliacyjne i programy partnerskie
  • Artykuły sponsorowane
  • E-Commerce i Dropshipping
  • Kryptowaluty
  • Sztuczna inteligencja
  • Księgowość i faktury
  • Content locking
  • Procesory płatnicze i aplikacje fintech
  • Płatne ankiety i opinie
  • Proxy i VPN
  • Hosting i VPS
  • Inne
  • Programy i serwisy do SEO i SEM
  • Baza katalogu serwisów

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Telegram


Discord


Skype


Miejscowość:

  1. Sztuczna inteligencja już od kilku lat odgrywa coraz większą rolę w marketingu cyfrowym, ale dopiero w ostatnich miesiącach jej wpływ stał się naprawdę przełomowy. Dzięki szybkiemu rozwojowi technologii, takich jak generatywna AI, analiza danych w czasie rzeczywistym czy modele predykcyjne, firmy mogą prowadzić kampanie szybciej, skuteczniej i dokładniej niż kiedykolwiek wcześniej. W tym artykule przyjrzymy się praktycznym zastosowaniom AI w różnych obszarach marketingu cyfrowego - od tworzenia treści i reklam, po automatyzację obsługi klienta, analizę danych i personalizację doświadczeń użytkowników. Automatyzacja i personalizacja kampanii marketingowych Jednym z największych atutów AI w marketingu jest zdolność do automatycznej personalizacji treści i reklam. Tradycyjne podejścia opierały się na segmentacji demograficznej, natomiast AI potrafi analizować zachowania użytkowników w czasie rzeczywistym - kliknięcia, historię przeglądania, preferencje zakupowe - i dopasowywać treści z niespotykaną dotąd precyzją. Na przykład platformy reklamowe (Google Ads, Meta Ads) wykorzystują algorytmy uczenia maszynowego do optymalizacji kampanii - automatycznie dobierając formaty, nagłówki i obrazy, które najlepiej konwertują w danym czasie. Dynamiczna personalizacja stron internetowych i newsletterów oparta na AI zwiększa współczynniki kliknięć (CTR), zaangażowania oraz sprzedaży. Generowanie treści za pomocą sztucznej inteligencji AI całkowicie zrewolucjonizowała proces tworzenia treści marketingowych. Narzędzia takie jak ChatGPT, Jasper, Copy.ai czy Writesonic umożliwiają generowanie tekstów reklam, postów w social media, artykułów blogowych, tytułów SEO czy nawet scenariuszy do kampanii wideo. To nie tylko oszczędność czasu, ale również sposób na szybką iterację i testowanie różnych wariantów. W połączeniu z analizą danych AI potrafi zidentyfikować, które formy treści przynoszą najlepsze wyniki i generować ich wariacje w oparciu o realne wyniki. Coraz częściej AI służy też jako asystent kreatywny - nie zastępuje ludzi, ale wspiera ich w burzy mózgów, pisaniu i analizowaniu trendów. Predykcja zachowań i segmentacja odbiorców W świecie marketingu kluczowa jest zdolność do przewidywania, jakie działania podejmie użytkownik i kiedy najlepiej się do niego zwrócić. AI pozwala nie tylko przewidywać przyszłe zachowania (np. rezygnację z subskrypcji, zakup produktu), ale też tworzyć dynamiczne segmenty użytkowników na podstawie danych behawioralnych. Dzięki temu marketerzy mogą: precyzyjnie targetować reklamy, automatycznie zmieniać treści kampanii w zależności od scenariusza, reagować na sygnały ostrzegawcze (np. spadek aktywności klienta) zanim użytkownik odejdzie. Machine learning pomaga również w prognozowaniu sezonowości, popytu oraz zmian trendów rynkowych, co pozwala na wcześniejsze planowanie budżetów reklamowych i strategii contentowych. Obsługa klienta i chatboty oparte na NLP AI w marketingu to nie tylko sprzedaż - to również nowoczesna obsługa klienta 24/7, która wpływa bezpośrednio na doświadczenie użytkownika. Dzięki technologii przetwarzania języka naturalnego (NLP), chatboty potrafią zrozumieć kontekst, odpowiadać na pytania i przekierowywać użytkowników do właściwych źródeł lub zespołów. Co ważne, nowoczesne boty nie są już tylko skryptami z prostą logiką - systemy oparte na LLM-ach, takie jak ChatGPT, Claude czy Gemini, pozwalają tworzyć złożone, empatyczne i kontekstowe konwersacje. W ramach marketingu chatboty są wykorzystywane m.in. do: udzielania informacji o produktach i promocjach, budowania bazy leadów, odzyskiwania porzuconych koszyków, przekierowywania do działu sprzedaży. Zastosowanie AI w analizie danych i optymalizacji kampanii Analityka marketingowa to obszar, w którym AI pokazuje pełnię swoich możliwości. Narzędzia oparte na sztucznej inteligencji analizują dane w czasie rzeczywistym, identyfikują anomalia, przewidują trendy i automatycznie generują raporty KPI. Co więcej - AI jest w stanie zidentyfikować słabe punkty w kampanii (np. nieefektywne grupy docelowe czy nieoptymalne godziny emisji) i zaproponować rozwiązania. Dzięki temu marketerzy mogą działać szybciej, precyzyjniej i trafniej - bez konieczności ręcznego przeszukiwania danych czy analizowania dziesiątek dashboardów. Przeczytaj również: Generatywna AI w tworzeniu obrazów, dźwięku i wideo W erze TikToka i Instagrama rośnie zapotrzebowanie na atrakcyjne, angażujące treści wizualne. I tu z pomocą przychodzi generatywna sztuczna inteligencja. Narzędzia takie jak Midjourney, DALL·E, RunwayML czy Pika Labs umożliwiają tworzenie grafik, animacji, filmów i voice-overów na podstawie prostych promptów tekstowych. To oznacza, że kampanię reklamową wideo można dziś przygotować dosłownie w kilka godzin - bez wynajmowania studia, aktorów czy ekipy produkcyjnej. Marketerzy wykorzystują generatywną AI do: produkcji filmów promocyjnych, testowania storyboardów, generowania animowanych reklam, tłumaczenia wideo i voice-overów na wiele języków. Jakie są wyzwania i ograniczenia AI w marketingu? Choć AI daje ogromne możliwości, jej wdrożenie w marketingu wiąże się również z wyzwaniami. Do najważniejszych należą: jakość danych - bez odpowiednich danych modele AI nie będą skuteczne, etyka i prywatność - wykorzystanie danych klientów musi być zgodne z RODO i zasadami transparentności, dezinformacja i "deepfake content" - generatywna AI może być wykorzystywana do tworzenia fałszywych treści, brak zrozumienia technologii przez marketerów - niezbędna jest edukacja i rozwój kompetencji cyfrowych. Przyszłość AI w marketingu cyfrowym W kolejnych latach AI nie będzie już dodatkiem do strategii marketingowej - stanie się jej centralnym filarem. Narzędzia będą coraz bardziej zintegrowane, predykcje dokładniejsze, a automatyzacja głębsza. Pojawią się także nowe zawody: AI marketing analyst, AI content trainer, czy eksperci ds. etyki modeli generatywnych. Warto też pamiętać, że kluczowa będzie nie tylko technologia, ale umiejętność zadawania jej właściwych pytań - dlatego tzw. prompt engineering może stać się jedną z najbardziej pożądanych kompetencji w marketingu przyszłości. Sprawdź jak już teraz zarabiać dzięki AI Podsumowanie AI nie tylko zmienia sposób prowadzenia marketingu - ona tworzy zupełnie nową erę komunikacji między firmami a klientami. Od generowania treści, przez predykcję zachowań, po automatyzację kampanii - sztuczna inteligencja redefiniuje każdy etap lejka sprzedażowego. Jednak jej efektywne wykorzystanie wymaga świadomości, strategii i ciągłego uczenia się. Marketerzy, którzy już dziś zaczną eksperymentować i wdrażać rozwiązania oparte na AI, zyskają nie tylko przewagę konkurencyjną, ale też umiejętność pracy w ekosystemie przyszłości.
  2. TikTok nie tylko zrewolucjonizował sposób konsumowania treści wideo, ale również zmienił reguły gry w świecie reklamy. Firmy - zarówno globalne korporacje, jak i małe marki - coraz częściej wykorzystują TikToka jako główny kanał dotarcia do młodszych pokoleń. Zamiast stawiać wyłącznie na klasyczne formy promocji, zaczynają inwestować w kampanie, które są kreatywne, dynamiczne i przede wszystkim - natywne dla tej platformy. A skuteczność tych działań potwierdzają liczby, zasięgi i autentyczne zaangażowanie użytkowników. Dlaczego TikTok stał się tak ważny w marketingu? Zanim przejdziemy do konkretnych przykładów kampanii, warto zrozumieć, dlaczego TikTok stał się jednym z najskuteczniejszych kanałów reklamowych ostatnich lat. Kluczem jest połączenie kilku czynników: Algorytm TikToka działa inaczej niż na większości platform - promuje treści, które są angażujące, niezależnie od liczby obserwujących. Oznacza to, że nawet nowa marka może osiągnąć viralowy sukces, jeśli stworzy coś kreatywnego. Użytkownicy TikToka są bardziej otwarci na interakcję z markami, które komunikują się w sposób zabawny, nieszablonowy i niedosłowny. Zamiast standardowej reklamy, oczekują autentyczności i rozrywki. Dynamiczny format wideo sprawia, że treści są konsumowane szybko, ale jeśli coś wzbudzi zainteresowanie - potrafi błyskawicznie się rozprzestrzenić. Przejdźmy więc do konkretnych przykładów marek, które zrozumiały ducha TikToka i wykorzystały jego potencjał w spektakularny sposób. #GuacDance - Chipotle Jedną z najbardziej udanych kampanii była akcja meksykańskiej sieci restauracji Chipotle z hashtagiem #GuacDance, która została uruchomiona z okazji Narodowego Dnia Guacamole. Marka zachęciła użytkowników TikToka do tworzenia filmów tanecznych, w których celebrują swoją miłość do guacamole. Efekt? Ponad 250 tysięcy filmów stworzonych w ramach kampanii i aż 430 milionów wyświetleń w ciągu zaledwie kilku dni. Chipotle zanotowało również rekordową sprzedaż guacamole w swojej historii. Co ważne - kampania nie była przegadana ani zbyt reklamowa, ale dostosowana do młodzieżowej kultury TikToka. #EyesLipsFace - e.l.f. Cosmetics Marka kosmetyczna e.l.f. Cosmetics postawiła na oryginalny dźwięk, który sam w sobie stał się viralem. Stworzyli specjalny utwór o nazwie "Eyes. Lips. Face." i zachęcili użytkowników do nagrywania wideo z jego wykorzystaniem. Kampania była wspierana przez influencerów, ale szybko wymknęła się spod kontroli i zaczęła żyć własnym życiem. W efekcie powstało ponad 5 milionów filmów, a hasztag #eyeslipsface osiągnął ponad 8 miliardów wyświetleń. Co ciekawe, do trendu dołączyły również znane osoby i celebryci, co tylko spotęgowało efekt wirusowy. Ten przykład pokazuje, że dobrze przygotowana kampania muzyczna może być kluczem do sukcesu na TikToku - szczególnie, jeśli pozwala użytkownikom twórczo się wyrazić. #YouHaveToSeeIt - Netflix Netflix, promując premierę nowych tytułów, często sięga po TikToka. Jedną z najciekawszych akcji był hashtag #YouHaveToSeeIt, gdzie użytkownicy pokazywali swoje reakcje na zwroty akcji w serialach i filmach dostępnych w serwisie. Netflix połączył tę kampanię z angażującymi teaserami, efektami specjalnymi i współpracą z twórcami, którzy specjalizują się w recenzjach i reakcjach. Efekt? Miliony interakcji i realny wzrost zainteresowania konkretnymi produkcjami. To pokazuje, że TikTok może być skutecznym kanałem nie tylko do promocji produktów, ale również do zwiększania oglądalności i budowania emocjonalnego zaangażowania wokół treści rozrywkowych. Żabka i Lody Ekipa Na polskim rynku jednym z najgłośniejszych przykładów skutecznej kampanii TikTokowej była akcja Żabki promująca Lody Ekipa. Marka nie tylko wykorzystała obecny hype wokół influencerów i młodzieżowego stylu komunikacji, ale również stworzyła challenge, w którym użytkownicy pokazywali swoje "polowanie" na lody. Żabka błyskawicznie zdobyła ogromne zasięgi, a produkt wyprzedał się w większości lokalizacji niemal natychmiast. Kampania była świetnym przykładem tego, jak wykorzystać autentyczne emocje i trendowy produkt w przestrzeni TikToka. Współpraca z twórcami jako kluczowy element kampanii Większość udanych kampanii na TikToku ma jeden wspólny mianownik - współpracę z influencerami i twórcami treści, którzy dobrze rozumieją język tej platformy. W przeciwieństwie do Instagrama czy YouTube’a, tutaj nie liczy się wyłącznie liczba obserwujących, ale również umiejętność dopasowania treści do algorytmu i trendów. Marki, które dają twórcom swobodę, często otrzymują w zamian autentyczne, kreatywne filmy, które są dużo bardziej skuteczne niż klasyczna reklama. Warto zauważyć, że coraz częściej współpraca z mikroinfluencerami przynosi równie dobre efekty jak kampanie z dużymi nazwiskami - zwłaszcza jeśli chodzi o zaangażowanie i zaufanie odbiorców. Jakie elementy łączą skuteczne kampanie na TikToku? Analizując powyższe przykłady, możemy zauważyć pewne wspólne cechy: Kampanie są oparte na prostych mechanizmach, które zachęcają do działania - np. taniec, reakcja, udział w wyzwaniu. Nie wyglądają jak typowe reklamy - są zabawne, angażujące i łatwe do odtworzenia. Wykorzystują natywne formaty TikToka - dźwięki, efekty, interakcje. Opierają się na trendach - zarówno tych globalnych, jak i lokalnych. To nie przypadek, że najlepsze kampanie przypominają bardziej internetowe memy niż korporacyjne spoty - to właśnie dlatego zyskują tak dużą popularność. Sprawdź, jakie są skuteczne strategie reklamowe na TikToku. TikTok to już nie tylko miejsce do przeglądania śmiesznych filmików TikTok to obecnie jedno z najpotężniejszych narzędzi marketingowych, szczególnie jeśli chodzi o budowanie świadomości marki i szybkie zdobywanie zasięgu. Przykłady takie jak kampanie Chipotle, Netflixa, e.l.f. Cosmetics czy Żabki pokazują, że sukces tkwi nie tylko w kreatywności, ale również w zrozumieniu specyfiki tej platformy. Firmy, które traktują TikToka jak oddzielny ekosystem, inwestują w oryginalne pomysły i współpracują z autentycznymi twórcami, osiągają spektakularne rezultaty. Warto obserwować te działania i czerpać z nich inspirację - niezależnie od tego, czy prowadzisz dużą markę, czy dopiero budujesz swoją obecność w sieci.
  3. DeepSeek to nowoczesna platforma oparta na sztucznej inteligencji, która w bardzo krótkim czasie zyskała ogromną popularność wśród osób zarabiających w Internecie. Oferuje zaawansowane modele językowe i kodujące, umożliwiając tworzenie tekstów, analiz danych, automatyzację zadań, pisanie kodu oraz błyskawiczne przetwarzanie informacji w wielu językach. Dla osób, które wykorzystują AI do zarabiania pieniędzy, DeepSeek może być przełomowym narzędziem - zwłaszcza jeśli potrafi się je wdrożyć w codzienną rutynę pracy. DeepSeek AI - co to jest i jak działa? DeepSeek to chiński projekt, który bazuje na własnym modelu językowym typu LLM (Large Language Model). Dla przykładu Copilot bazuje na GPT - a tutaj twórcy postawili na otwartość i rozwój narzędzia jako odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie na inteligentne rozwiązania wspierające pracę ludzi. DeepSeek oferuje kilka wersji swoich modeli: od podstawowych, dostępnych publicznie, aż po zaawansowane wersje Pro, które można wykorzystać w komercyjnych projektach. Najnowszy model - DeepSeek-V2 - uchodzi za jedno z najdokładniejszych narzędzi tego typu na rynku, zwłaszcza w zakresie przetwarzania języka naturalnego, kodowania i zadań matematyczno-analitycznych. Platforma działa w chmurze i oferuje dostęp przez przeglądarkę internetową, co oznacza, że można z niej korzystać na dowolnym urządzeniu. Obecnie DeepSeek wspiera wiele języków, w tym angielski, chiński, hiszpański i francuski. Język polski jest wspierany w ograniczonym zakresie, ale jakość tłumaczeń i rozumienia kontekstu stale rośnie. Dla osób zarabiających w Internecie po angielsku - na przykład na YouTube, Amazon KDP, blogach afiliacyjnych czy poprzez social media - DeepSeek już teraz może być w pełni funkcjonalnym partnerem w pracy. Jak zarabiać przez Internet z pomocą DeepSeek? Osobiście używam jednak głównie chata gpt. Deepseek jest jednak ciekawą i coraz lepszą alternatywą - w dodatku darmową. Dzięki rozbudowanym funkcjom DeepSeek doskonale nadaje się do optymalizacji działań i przyspieszania procesów związanych z zarabianiem online. Osoby prowadzące blogi mogą używać go do tworzenia treści zoptymalizowanych pod SEO. Twórcy kursów online mogą przygotowywać skrypty, transkrypcje i materiały edukacyjne w kilka minut. Freelancerzy i marketerzy mogą generować raporty, analizy, e-maile sprzedażowe i copy do reklam, oszczędzając wiele godzin tygodniowo. Co istotne, DeepSeek świetnie radzi sobie z analizą danych i kodowaniem. Można więc z jego pomocą tworzyć automaty, skrypty do przetwarzania danych, aplikacje webowe, a nawet analizować trendy rynkowe i dane z kampanii marketingowych. To ogromna przewaga konkurencyjna dla tych, którzy działają w branży e-commerce, afiliacji czy sprzedaży cyfrowych produktów. DeepSeek vs ChatGPT - porównanie możliwości Wśród najczęściej wyszukiwanych haseł w Google pojawia się pytanie: "DeepSeek czy ChatGPT - co wybrać?". Oba narzędzia mają swoje mocne strony, jednak DeepSeek wyróżnia się na kilku płaszczyznach. Po pierwsze - w wersji Pro dostępnej dla programistów oferuje wyższą precyzję kodowania (porównywalną z GPT-4 Turbo). Po drugie - DeepSeek w wielu benchmarkach matematycznych i inżynierskich wypada lepiej niż popularne zachodnie modele. Po trzecie - dzięki swojej otwartości (open-source) może być łatwo integrowany z zewnętrznymi systemami przez API, co daje ogromne możliwości automatyzacji działań. Dla osób działających komercyjnie DeepSeek może być bardziej opłacalny, zwłaszcza jeśli chodzi o koszty korzystania na dużą skalę. Wersje dostępne lokalnie lub w chmurze chińskiej bywają tańsze niż zachodnie odpowiedniki, przy zachowaniu wysokiej jakości generowanych wyników. DeepSeek API - jak zautomatyzować działania? Dostęp do DeepSeek przez API otwiera drzwi do automatyzacji na zupełnie nowym poziomie. Wyobraź sobie, że chcesz tworzyć 100 stron produktowych dziennie do swojego sklepu internetowego. Możesz zbudować prosty system, który zaciąga dane o produkcie, przekazuje je do DeepSeek przez API i automatycznie generuje opisy, meta tagi i rekomendacje SEO. Następnie dane te są publikowane na stronie przez CMS. To samo dotyczy content marketingu, e-mail marketingu czy raportów z działań reklamowych. Wystarczy stworzyć schemat danych wejściowych i ustawić odpowiednie wywołania do API DeepSeek, aby treści tworzyły się same. Tego typu podejście pozwala skalować działalność bez konieczności zwiększania zespołu. DeepSeek do tworzenia treści SEO - praktyczny poradnik Jednym z najczęstszych zastosowań DeepSeek wśród freelancerów i właścicieli stron internetowych jest generowanie treści zoptymalizowanych pod kątem wyszukiwarek. Oto jak wykorzystać DeepSeek do tworzenia wartościowego contentu SEO: Zacznij od analizy słów kluczowych - wybierz te, które mają wysoką liczbę wyszukiwań i niską konkurencję. Następnie przekaż do DeepSeek instrukcję stworzenia artykułu na dany temat, uwzględniając nagłówki H2 i H3, naturalne wplecenie fraz kluczowych oraz styl dopasowany do grupy docelowej. Model wygeneruje szkic, który możesz edytować lub wykorzystać jako gotowy materiał. Warto zwrócić uwagę na to, że DeepSeek potrafi pisać nie tylko teksty informacyjne, ale także poradnikowe, sprzedażowe, a nawet emocjonalne - co przydaje się w e-mailach i opisach produktów. Dzięki temu jeden system może zastąpić kilku copywriterów pracujących nad różnymi rodzajami contentu. Czy DeepSeek nadaje się do pisania kodu? Odpowiedź brzmi: tak, i to nawet bardzo dobrze. DeepSeek V2 wspiera wiele języków programowania, w tym Python, JavaScript, PHP, C++, Rust i inne. Potrafi tworzyć całe funkcje, debugować istniejący kod, a nawet sugerować optymalizacje i zabezpieczenia. Dla osób budujących własne narzędzia AI, automatyzacje biznesowe lub nawet proste strony internetowe, DeepSeek może stać się codziennym partnerem do pisania i testowania kodu. Dodatkowo model ten dobrze radzi sobie z kontekstem, co oznacza, że może analizować długie pliki kodu i poprawnie interpretować zależności między funkcjami. To ogromne ułatwienie dla tych, którzy pracują nad większymi projektami lub chcą szybko prototypować pomysły. DeepSeek w praktyce - realne zastosowania w zarabianiu online Przykładowo, osoba prowadząca kanał YouTube może wykorzystać DeepSeek do pisania skryptów, tworzenia transkrypcji i przygotowywania streszczeń filmów. Sprzedawca Amazon KDP może generować opisy książek, streszczenia rozdziałów i materiały promocyjne. Freelancer piszący oferty może tworzyć lepsze treści dla klientów, a właściciel sklepu - automatyzować opisy produktów i e-maile do klientów. Wszystko to sprowadza się do jednego - DeepSeek pozwala pracować szybciej, mądrzej i taniej. Osoby, które zainwestują czas w naukę tej technologii, mogą zyskać przewagę nad konkurencją i skalować swoje działania bez zwiększania kosztów operacyjnych. Jak zacząć korzystać z DeepSeek? Aby rozpocząć pracę z DeepSeek, wystarczy wejść na stronę projektu i zarejestrować konto. Po zalogowaniu dostępny jest interfejs przypominający klasyczny czat - wpisujesz polecenie, otrzymujesz odpowiedź. Dla osób technicznych dostępne są także modele open-source, które można uruchomić lokalnie. Wersja webowa jest jednak najbardziej dostępna dla początkujących. Warto przetestować różne funkcje, eksperymentować z promptami i obserwować, jak model reaguje na różne style komunikacji. Im więcej czasu poświęcisz na zrozumienie działania systemu, tym lepsze efekty osiągniesz w pracy. Warto też śledzić nowości, ponieważ DeepSeek rozwija się dynamicznie i regularnie dodaje nowe funkcje. Korzystasz już z DeepSeek? Jeśli zarabiasz w Internecie i zależy Ci na skalowaniu działań, zwiększaniu produktywności, automatyzacji i tworzeniu treści - DeepSeek jest narzędziem, które powinieneś przetestować. Może nie tylko zastąpić kilka różnych programów, ale też zrewolucjonizować sposób, w jaki pracujesz. Dzięki wysokiej jakości odpowiedziom, wsparciu dla programowania i niskiemu kosztowi wejścia, DeepSeek ma potencjał stać się Twoim codziennym partnerem w pracy z AI.
  4. Sztuczna inteligencja zrewolucjonizowała sposób, w jaki pracujemy, uczymy się i zarabiamy. Dziś jednym z najbardziej zaawansowanych i praktycznych narzędzi w tej dziedzinie jest Copilot - inteligentny asystent stworzony przez Microsoft, który integruje AI bezpośrednio z narzędziami codziennego użytku. Dla osób, które chcą zarabiać przez Internet, automatyzować swoje działania, przyspieszyć realizację zadań i skalować biznes online, Copilot może stać się prawdziwym game-changerem. Co to jest Copilot i jak działa? Copilot to inteligentny asystent oparty na technologii OpenAI (GPT-4), zintegrowany z ekosystemem Microsoft 365. Jest dostępny w aplikacjach takich jak Word, Excel, PowerPoint, Outlook, Teams, ale też w przeglądarce Edge i wyszukiwarce Bing. Dzięki niemu użytkownik może korzystać z mocy sztucznej inteligencji bez opuszczania znanych środowisk pracy. Copilot działa jak zaawansowany doradca i wykonawca w jednym. Rozumie kontekst, analizuje dane, generuje teksty, podpowiada formuły, tłumaczy wiadomości i tworzy prezentacje. Co najważniejsze - cały czas uczy się na podstawie dostarczanych danych, co czyni go coraz bardziej precyzyjnym i użytecznym. Copilot w Word i Excel - jak tworzyć treści szybciej i lepiej? Copilot w Microsoft Word to doskonałe narzędzie dla twórców treści, blogerów, copywriterów i marketerów. Pozwala tworzyć artykuły, opisy produktów, e-booki czy nawet oferty sprzedażowe w zaledwie kilka minut. Wystarczy wskazać temat, cel i grupę docelową, a Copilot zaproponuje szkic, który można modyfikować w czasie rzeczywistym. To ogromna oszczędność czasu, szczególnie dla osób tworzących treści masowo w celach SEO i afiliacji. Z kolei w Excelu Copilot jest nieocenionym wsparciem przy analizie danych, tworzeniu formuł czy wizualizacji wyników. Przykład: masz tabelę z wynikami kampanii afiliacyjnej - wystarczy zapytać Copilota, który kanał przyniósł największy dochód, a otrzymasz gotowe zestawienie z wykresem. Nie trzeba znać skomplikowanych funkcji ani kodować w VBA. To narzędzie dla każdego, kto chce podejmować decyzje na podstawie danych, a nie domysłów. Copilot do zarabiania przez Internet - realne zastosowania Wielu użytkowników zastanawia się, jak zarabiać z Copilotem i czy można go wykorzystać do generowania dochodu pasywnego. Odpowiedź brzmi: tak, i to na wiele sposobów. Po pierwsze, Copilot może wspierać tworzenie treści do blogów i stron internetowych, co pozwala przyspieszyć SEO i budować ruch organiczny. Po drugie, może generować treści do mediów społecznościowych, newsletterów i kampanii reklamowych, które sprzedają produkty lub usługi afiliacyjne. Dla osób prowadzących sklepy internetowe, Copilot może być wykorzystywany do automatycznego tworzenia opisów produktów, FAQ, polityk zwrotów czy treści na podstrony. Dla freelancerów to narzędzie przyspieszające realizację zleceń - np. transkrypcji, tłumaczeń, analiz danych czy researchu. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Copilot w Outlook i Teams - automatyzacja komunikacji i zarządzania czasem Copilot nie tylko wspiera tworzenie treści, ale również dba o efektywność. W Outlooku potrafi podsumować rozmowy mailowe, zaproponować odpowiedzi, a nawet przeanalizować ton wypowiedzi. Dla osób zarządzających wieloma projektami online lub zespołem zdalnym, to bezcenny pomocnik, który oszczędza czas i eliminuje błędy komunikacyjne. W Teams Copilot potrafi podsumować spotkania, przygotować notatki i zaproponować zadania do wykonania. To szczególnie przydatne w agencjach marketingowych, zespołach IT, firmach e-commerce i wszystkich organizacjach działających zdalnie lub hybrydowo. Copilot jako narzędzie do automatyzacji i skalowania biznesu online Skalowanie działań to kluczowy element w budowie dochodu online. Copilot wspiera ten proces na wielu poziomach. Automatyzuje pisanie, analizuje dane, generuje raporty i wspiera podejmowanie decyzji strategicznych. Daje to użytkownikowi więcej przestrzeni na działania kreatywne i rozwój, zamiast tracić czas na powtarzalne zadania. Dzięki Copilotowi można szybciej testować pomysły na produkty cyfrowe, tworzyć landing page'e, optymalizować treści pod kątem SEO czy analizować skuteczność kampanii afiliacyjnych. Zamiast zatrudniać cały zespół specjalistów, jedno narzędzie może zastąpić kilku pracowników - z zachowaniem wysokiej jakości pracy. Copilot vs ChatGPT - jaka jest różnica i co wybrać? Wiele osób wpisuje w wyszukiwarkę "Copilot czy ChatGPT?" i zastanawia się, które narzędzie lepiej sprawdzi się w ich pracy. Różnice są kluczowe. ChatGPT to uniwersalny chatbot AI dostępny przez przeglądarkę, natomiast Copilot to narzędzie głęboko zintegrowane z aplikacjami Microsoftu. Copilot działa kontekstowo w dokumentach, arkuszach i e-mailach, co daje większą wygodę w codziennej pracy. Dla użytkowników, którzy szukają wsparcia w narzędziach biurowych i chcą przyspieszyć swoją pracę operacyjną, Copilot będzie lepszym wyborem. Z kolei ChatGPT może być lepszy do twórczego pisania, programowania czy konwersacji na ogólne tematy. W praktyce najlepiej mieć dostęp do obu - wtedy możliwości są maksymalne. Jak zacząć korzystać z Copilot - krok po kroku Rozpoczęcie pracy z Copilotem jest bardzo proste. Wystarczy posiadać konto Microsoft 365 i aktywować dostęp do Copilota (funkcja dostępna w wersjach biznesowych lub enterprise). Po aktywacji, w programach takich jak Word, Excel czy Outlook pojawi się ikonka Copilota, która umożliwia bezpośrednią interakcję z AI. Nie trzeba znać komend - wystarczy pisać naturalnym językiem. Na przykład: "Napisz podsumowanie tego raportu w 5 punktach", albo "Przygotuj mi tabelę porównującą kampanie z ostatnich 3 miesięcy". Copilot rozumie kontekst, przeszukuje dane i generuje odpowiedzi niemal natychmiastowo. Warto zacząć od prostych poleceń i z czasem eksperymentować z coraz bardziej zaawansowanymi zapytaniami. Bezpieczeństwo i poufność danych - czy Copilot jest bezpieczny? Dla wielu osób prowadzących działalność online kluczowe jest bezpieczeństwo danych. Microsoft zapewnia, że Copilot nie trenuje się na danych użytkowników, a wszystkie informacje są chronione zgodnie z polityką Microsoft 365. W środowiskach firmowych można dodatkowo ograniczyć dostęp do danych wrażliwych lub skonfigurować Copilota pod kątem zgodności z regulacjami branżowymi. W praktyce oznacza to, że dane Twoich klientów, wyniki kampanii czy dokumenty firmowe nie zostaną wykorzystane do trenowania modeli ani nie opuszczą Twojej organizacji. Copilot operuje tylko na zasobach, do których ma dostęp, a jego aktywność można monitorować i audytować. Przyszłość Copilota i rozwój sztucznej inteligencji w pracy zdalnej Copilot to dopiero początek. Microsoft regularnie rozszerza jego funkcje, integrując go z kolejnymi aplikacjami, dodając obsługę nowych języków, funkcje głosowe czy integracje z narzędziami firm trzecich. W niedalekiej przyszłości Copilot będzie mógł np. tworzyć makra w Excelu, zarządzać kampaniami reklamowymi, optymalizować strony internetowe czy nawet prowadzić analizę konkurencji w czasie rzeczywistym. Dla osób zarabiających przez Internet oznacza to jedno: przewagę konkurencyjną. Im wcześniej zaczniesz pracować z Copilotem, tym szybciej wyprzedzisz innych w szybkości działania, jakości treści, analizie danych i skalowalności Twojego biznesu. To nie tylko narzędzie - to partner w pracy i rozwoju. Podsumowanie - czy warto korzystać z Copilot? Copilot to inteligentny asystent, który zmienia zasady gry. Dla twórców internetowych, marketerów, freelancerów, właścicieli sklepów online i każdego, kto działa w przestrzeni cyfrowej, jest to jedno z najbardziej praktycznych narzędzi opartych na AI. Umożliwia tworzenie, analizę, automatyzację i skalowanie działań w niespotykanym dotąd tempie. Dzięki integracji z Microsoft 365, Copilot wchodzi tam, gdzie pracujesz - i staje się nie tylko asystentem, ale prawą ręką w codziennej pracy. Jeśli chcesz zarabiać więcej, pracować szybciej i lepiej wykorzystywać swój czas, Copilot jest narzędziem, którego nie powinno zabraknąć w Twoim cyfrowym arsenale.
  5. ChatGPT to narzędzie o ogromnym potencjale dla każdego, kto chce skutecznie zarabiać w Internecie. Niezależnie od tego, czy jesteś twórcą treści, właścicielem sklepu internetowego, specjalistą SEO, marketerem afiliacyjnym, freelancerem czy właścicielem agencji - możliwości, jakie oferuje sztuczna inteligencja od OpenAI, pozwalają nie tylko przyspieszyć codzienną pracę, ale też skutecznie skalować i automatyzować działania. W tym artykule dowiesz się, czym jest ChatGPT, jak wygląda jego obecna wersja, jak korzystać z niego praktycznie i - co najważniejsze - jak wykorzystywać go do generowania dochodu online. Oprócz tego pokażę, jak uniknąć najczęstszych błędów i jak zbudować z AI procesy, które naprawdę działają. Co to jest ChatGPT i jak działa? ChatGPT to zaawansowany model językowy opracowany przez firmę OpenAI, który potrafi generować tekst, odpowiadać na pytania, analizować dane, pisać kody, tworzyć treści marketingowe, a nawet prowadzić rozmowy głosowe. Całość działa podobnie jak Copilot, z tą różnicą że GPT jest zdecydowanie bardziej zaawansowany. W obecnej wersji (2025) dostępny jest jako GPT-4.5, a użytkownicy planów Plus i Pro mogą korzystać również z modelu o nazwie o4 oraz specjalizowanych modeli do kodu i analizy danych. ChatGPT działa w przeglądarce, na urządzeniach mobilnych, a także poprzez API, co umożliwia jego integrację z własnymi systemami i automatyzacjami. To właśnie ta elastyczność sprawia, że staje się on narzędziem codziennej pracy freelancerów, agencji marketingowych, copywriterów i e-przedsiębiorców. Jak zarabiać z ChatGPT - praktyczne zastosowania Jednym z najczęściej wyszukiwanych tematów związanych z ChatGPT jest pytanie: "Jak zarabiać z ChatGPT?" Możliwości są niemal nieograniczone, ale wszystko zależy od branży i podejścia. Jeśli prowadzisz bloga lub kanał YouTube, możesz zlecać AI przygotowywanie skryptów, opisów, konspektów i tytułów. Twórcy kursów online wykorzystują ChatGPT do szybszego tworzenia materiałów szkoleniowych, a właściciele sklepów internetowych - do pisania opisów produktów, generowania ofert czy automatyzacji obsługi klienta. Dla osób działających w afiliacji, AI jest doskonałym wsparciem przy tworzeniu zoptymalizowanych artykułów SEO, treści reklamowych, wpisów na social media oraz całych lejków sprzedażowych. Wirtualni asystenci i freelancerzy mogą natomiast oferować usługi bazujące na AI, np. tworzenie treści z użyciem ChatGPT, automatyzację komunikacji lub analizę danych w Excelu z pomocą modeli GPT. Funkcje ChatGPT - co potrafi najnowsza wersja? Obecnie ChatGPT to znacznie więcej niż chatbot. W ramach planu Plus (GPT-4.5) i Pro użytkownik otrzymuje dostęp do wielu potężnych funkcji, w tym: Tworzenie grafiki - dzięki integracji z narzędziem DALL·E, ChatGPT potrafi generować obrazy na podstawie opisu, co można wykorzystać w projektach graficznych, social media, blogach, prezentacjach i e-bookach. Rozumienie i edycja zdjęć - możesz przesłać obraz, a ChatGPT go zinterpretuje, wyedytuje lub zaproponuje zmiany, np. poprawi jakość zdjęcia produktowego lub stworzy wersję do reklamy. Kodowanie - GPT-4.5 jest świetny do generowania kodu w JavaScript, Pythonie, PHP i wielu innych językach. Może służyć jako pomoc przy tworzeniu aplikacji, automatyzacji zadań czy edycji stron internetowych. Analiza danych - ChatGPT potrafi analizować pliki Excel, CSV i inne zbiory danych, generować wykresy, podsumowania oraz rekomendacje, co jest szczególnie przydatne w marketingu i e-commerce. Rozszerzony dostęp do pamięci i historii - model pamięta kontekst i może zachowywać dane użytkownika między sesjami, co ułatwia pracę z długimi projektami. Rozmowy głosowe i analiza audio - funkcje dostępne na urządzeniach mobilnych pozwalają prowadzić konwersacje głosowe z AI w czasie rzeczywistym. ChatGPT w e-commerce i afiliacji Dla właścicieli sklepów internetowych ChatGPT to realna przewaga konkurencyjna. Można zautomatyzować generowanie opisów produktów (również SEO-friendly), tworzyć teksty do kampanii mailingowych, planować treści na bloga oraz prowadzić automatyczny customer service zintegrowany z systemami takimi jak Shopify, WooCommerce, BaseLinker czy Sky-Shop. W marketingu afiliacyjnym AI pomaga tworzyć porównania produktów, landing page'e, wpisy recenzujące i artykuły poradnikowe w krótszym czasie, ale z zachowaniem wysokiej jakości treści. Co ważne, ChatGPT można nauczyć konkretnych stylów pisania i dostosować do wymogów konkretnego programu partnerskiego. ChatGPT a SEO - czy AI pomaga w pozycjonowaniu? To jedno z najczęściej pojawiających się pytań w Google: "Czy ChatGPT pomaga w SEO?" Odpowiedź brzmi: tak - pod warunkiem umiejętnego wykorzystania. ChatGPT może generować strukturalne, merytoryczne artykuły zgodne z zasadami SEO, ale kluczowa jest rola człowieka w ocenie jakości i dopasowaniu do intencji użytkownika. Dobrym pomysłem jest stworzenie własnych promptów do generowania nagłówków, meta opisów i akapitów, które odpowiadają konkretnym słowom kluczowym. Można też zintegrować ChatGPT z narzędziami takimi jak SurferSEO czy NeuronWriter, by generować treści idealnie dopasowane do wymagań wyszukiwarek. Automatyzacja pracy w domu z ChatGPT Jeśli poważnie myślisz o skalowaniu swojego biznesu online, nie wystarczy tylko pisać z ChatGPT w przeglądarce. Warto poznać integracje i narzędzia do automatyzacji. Dzięki połączeniu ChatGPT z Make (dawniej Integromat), Zapier czy Pabbly możesz zautomatyzować tworzenie treści, generowanie raportów, odpowiadanie na wiadomości klientów, przygotowywanie ofert czy monitorowanie opinii o marce w sieci. Programiści mogą wykorzystać API ChatGPT do budowy własnych aplikacji SaaS, botów, narzędzi do pisania lub asystentów głosowych. To świetna okazja dla osób, które chcą tworzyć rozwiązania B2B i monetyzować je w modelu subskrypcyjnym. Jak stworzyć dochodowy biznes online oparty na ChatGPT? Wiele osób zastanawia się, jak zacząć zarabiać dzięki ChatGPT. Dobrym krokiem jest wybranie specjalizacji i stworzenie własnego procesu usługowego lub produktowego. Możesz np. założyć agencję content marketingu opartej na AI, oferować szybkie tworzenie e-booków, prowadzić bloga eksperckiego, tworzyć szablony promptów lub edukować innych poprzez kursy i konsultacje. Nie musisz być programistą. Wystarczy, że poznasz funkcje ChatGPT, nauczysz się pisać dobre prompty i zastosujesz zdobytą wiedzę w praktyce. Przewagą nie jest sama znajomość narzędzia, ale umiejętność rozwiązywania problemów klientów - szybciej, taniej i lepiej niż konkurencja. Sztuczna inteligencja się nie męczy, nie śpi, nie ma problemów zaprzątających jej głowę - zawsze jest gotowa do pracy na pełnych obrotach. Podsumowanie - przyszłość zarabiania z AI ChatGPT to z całą pewnością nie chwilowy trend, ale fundament nowego podejścia do pracy, biznesu i tworzenia treści. Dzięki niemu możesz pracować szybciej, dokładniej i z mniejszym nakładem sił. To narzędzie, które zmienia zasady gry i daje ogromną przewagę tym, którzy potrafią je wykorzystać z głową. Niezależnie od tego, czy działasz w e-commerce, afiliacji, usługach kreatywnych czy edukacji online - ChatGPT może stać się Twoim cichym wspólnikiem. Warto zainwestować czas w naukę jego możliwości, bo to inwestycja, która szybko się zwraca. Przyszłość zarabiania w Internecie należy do tych, którzy umieją łączyć kreatywność z technologią. I ChatGPT jest dziś najlepszym miejscem, by zacząć.
  6. W świecie TikToka i krótkich form wideo użytkownik podejmuje decyzję o zatrzymaniu uwagi w ułamku sekundy. Scrollowanie stało się dominującym sposobem konsumpcji treści - odruchowym, intuicyjnym i często bezrefleksyjnym. Marketerzy i twórcy reklam muszą dziś walczyć nie tylko o kliknięcie, ale o moment zatrzymania uwagi, który może przerodzić się w zaangażowanie i konwersję. Zrozumienie psychologii scrollowania oraz specyfiki pokolenia TikToka to nie tylko przewaga konkurencyjna - to konieczność w nowoczesnym marketingu, skierowanym w dużej części na rynek mobilny. Pokolenie TikToka - kim są i jak konsumują treści? Pokolenie TikToka to przede wszystkim generacja Z, urodzona po 1995 roku, oraz młodsi millenialsi. Dorastali w środowisku cyfrowym, w którym dostęp do informacji i rozrywki jest natychmiastowy, a cierpliwość użytkownika - bardzo ograniczona. Ich nawyki medialne różnią się od starszych grup: zamiast konsumować długie artykuły czy oglądać pełnometrażowe reklamy, wybierają krótkie, dynamiczne treści wideo dostosowane do pionowego ekranu smartfona. Dla tej grupy autentyczność, szybkość przekazu i rozrywka są ważniejsze niż formalna estetyka. Nie ufają tradycyjnym reklamom - oczekują treści, które wpisują się w naturalny rytm ich scrollowania, zamiast go zakłócać. Stąd rosnąca rola contentu natywnego, krótkich formatów oraz reklam tworzonych przez twórców, a nie marki. Mechanizm scrollowania - jak działa i co oznacza dla marketerów? Scrollowanie to nie tylko ruch palca - to reakcja poznawcza na przebodźcowane środowisko cyfrowe. Szybkie przewijanie treści jest formą selekcji: mózg użytkownika przetwarza bodźce błyskawicznie, filtrując te, które zasługują na uwagę. W tej ekonomii uwagi liczy się pierwsze 1-2 sekundy - moment, w którym treść ma szansę "złapać" widza. Z punktu widzenia psychologii, scrollowanie wiąże się z tzw. nagrodą zmiennego wzmocnienia - użytkownik nie wie, co pojawi się za chwilę, więc przewija dalej, licząc na coś interesującego. To zjawisko, podobne do mechanizmów wykorzystywanych w grach losowych, tworzy nawykowy schemat korzystania z aplikacji takich jak TikTok czy Instagram. Dla marketerów oznacza to konieczność dostosowania strategii marketingowej do nowych realiów i projektowanie treści, które natychmiast wywołują ciekawość lub emocję. Długie wprowadzenia, powolna narracja czy nadmierna estetyzacja - choć atrakcyjne wizualnie - mogą przegrać z bardziej impulsywnym, surowym contentem. Co zatrzymuje kciuk? Elementy skutecznych reklam na TikToku W świecie TikToka "zatrzymanie kciuka" to wyznacznik sukcesu reklamy. Ale co dokładnie sprawia, że użytkownik się zatrzymuje? Pierwsze sekundy to klucz: Wyróżnij reklamę już w pierwszym ujęciu - dynamicznym ruchem, zaskakującym obrazem, pytaniem lub silną emocją. Zrozumiałość bez dźwięku: Ponad 60% treści wideo jest oglądana bez dźwięku. Wbudowane napisy, silna ekspresja wizualna i wyraźne CTA są obowiązkowe. Autentyczność: Użytkownicy TikToka są wyczuleni na "reklamowy ton". Dlatego skuteczne kampanie często wykorzystują formaty zbliżone do treści użytkowników (UGC - user-generated content). Dopasowanie do trendów: Korzystanie z aktualnych dźwięków, efektów czy memów pozwala wtopić reklamę w kontekst platformy, co zwiększa jej zasięg organiczny. Pionowy format i szybki montaż: Treści muszą być zoptymalizowane pod urządzenia mobilne - pionowy kadr, dynamiczne cięcia, tempo narracji dopasowane do percepcji Gen Z. Najskuteczniejsze reklamy to te, które wyglądają nie jak reklamy, lecz jak naturalna część feedu - wciągająca, rozpoznawalna, zgodna z językiem platformy. Attention span w praktyce - jak projektować treści, które nie giną w tłumie Średni attention span użytkownika TikToka to zaledwie kilka sekund. Oznacza to, że cała struktura reklamy powinna być zaprojektowana "do góry nogami" - najpierw konkluzja, później rozwinięcie. W praktyce oznacza to: Zaczynaj od efektu "wow" - zadziwiający fakt, pytanie, mini-historia z twistem. Utrzymuj napięcie narracyjne - każda sekunda powinna prowadzić do kolejnej; nie zostawiaj "pustych momentów". Stosuj dynamiczny montaż - przejścia, zbliżenia, animacje - ale z umiarem, by nie przytłoczyć. Dopasuj tempo do kontekstu kulturowego odbiorcy - np. szybka mowa, młodzieżowe idiomy, znajome formaty narracyjne. Zachowanie widza zależy od tego, jak trafnie odczytasz jego rytm poznawczy. Reklama musi być intuicyjna, instynktowna, dopasowana do nawyków scrollowania - tylko wtedy przestaje być przerywnikiem, a staje się treścią samą w sobie. Od uwagi do konwersji - psychologia decyzji zakupowych na TikToku Zatrzymanie uwagi to dopiero pierwszy krok. W kontekście TikToka, konwersja często zaczyna się od zaangażowania: komentarza, zapisania filmu, odwiedzenia profilu lub kliknięcia linku w bio. Na tym etapie kluczowe są: Zaufanie - użytkownicy bardziej ufają poleceniom twórców niż bezpośrednim komunikatom marek. Dlatego współpraca z mikroinfluencerami może być bardziej skuteczna niż kampania z celebrytą. Społeczny dowód słuszności - liczba lajków, komentarzy, opinii zwiększa wiarygodność treści i wpływa na decyzje zakupowe. Skrócona ścieżka zakupu - integracja sklepu bezpośrednio z TikTokiem (TikTok Shop) eliminuje tarcia konwersyjne. Im mniej kliknięć dzieli użytkownika od zakupu, tym większa szansa na efekt. Format call-to-action - zamiast klasycznego "Kup teraz", lepiej działa CTA typu "Zobacz, jak to działa", "Sprawdź reakcje innych", "Nie uwierzysz, co się stało". Psychologia decyzji zakupowych na TikToku opiera się na impulsie, ciekawości i emocji, nie zaś na racjonalnym porównywaniu ofert. Dlatego reklamy muszą inspirować, nie informować; angażować, nie przekonywać.
  7. Strategie podnoszenia sprzedaży - up-selling i cross-selling Wszelkie strategie podnoszenia sprzedaży kojarzą się przede wszystkim z prowadzeniem sklepów internetowych, zdecydowanie mniej z afiliacją i modelem CPA. Przypuszczam, że sporo osób zajmujących się afiliacją nawet nie pomyślała by zaprojektować swoje ścieżki sprzedażowe z uwzględnieniem tego typu metod - a szkoda. W tym wpisie, w kontekście afiliacji i zarabiania w programach partnerskich, przedstawiam dwie, chyba najbardziej popularne strategie służące do zwiększania przychodów ze sprzedaży. Mowa tu oczywiście o strategiach “up-selling" i “cross-selling", które z powodzeniem można stosować na swoich “mini-stronach" i maksymalizować przychody z różnego rodzaju programów partnerskich. Każdy kto tworzy własne strony w celu promowania ofert CPA - może zastosować poniższe wskazówki i zaprojektować sprzedaż tak, by zarabiać więcej. Zapraszam! Up-selling w zarabianiu na afiliacji - jak zarabiać więcej? Up-selling to metoda polegająca na oferowaniu klientowi z jakiś względów lepszych produktów o wyższej cenie (i większą prowizją dla sprzedającego - warunek konieczny). Chodzi o to by klient, który zdecydował się już na produkt tańszy, kupił jednak droższy zamiennik. Popularnym zastosowaniem tej strategii, z którym zapewne każdy miał styczność, jest obsługa w popularnych fast-foodach w których słyszymy, że “za jedyne 2zł można zamienić średnie frytki na duże", “za jedyne 3zł można zamienić napój na duży", “za jedyne 5zł można kupić nieograniczoną dolewkę napoju", itd. Technika polega więc na tym by zaproponować rozszerzenie już po tym jak klient się zdecyduje na wersję podstawową. Ta kolejność jest bardzo ważna. Proponując rozszerzenie jeszcze zanim klient zdecyduje sie na podstawę - możemy niechcący wywołać u niego wrażenie, że nie warto kupować podstawy (a rozszerzenie jest zbyt drogie) i po prostu stracić potencjalnego klienta. Podjęcie decyzji o zakupie droższego produktu jest zdecydowanie cięższe niż w przypadku tańszego. Ta sama osoba, która nie zdecydowałaby się na bezpośredni zakup droższego produktu, może się na to zdecydować pod wpływem zastosowania up-sellingu, i taki właśnie jest cel używania tej metody. Jeżeli chodzi o użycie up-sellingu w CPA, tutaj wiele zależy od tego w jakim programie partnerskim działamy. Niestety nie zawsze można użyć tej strategii lub nie zawsze będzie to klasyczny up-selling. We wdrażaniu tej strategii, trzeba przeanalizować asortyment dostępny w programie partnerskim i zastanowić się, który produkt może być przedstawiony jako “wersja rozszerzona". Nie zawsze znajdziemy taki produkt w tym samym programie, dlatego być może trzeba będzie poszukać go w innych sieciach afiliacyjnych lub wymyślić samemu (np. w przypadku sprzedaży poradników PDF). W tym wpisie omówię to na przykładzie suplementów diety. Załóżmy, że pewien program partnerski ma w ofercie suplement X (ze składnikami 1, 2 i 3) oraz suplement Y (ze składnikami 1,2,3 i 4). W tym przypadku sprawa jest oczywista. Suplement X stanowi ofertę podstawową, a Y rozszerzoną. Suplement X jest tańszy, a Y droższy. Większą prowizję otrzymujemy za sprzedaż suplementu Y. Podobnie sytuacja miałaby się w przypadku tego samego suplementu z różną ilością tabletek - wówczas mniejsze opakowanie stanowi ofertę podstawową, a większe - rozszerzoną. Nad tym co jest “ofertą podstawową", a co “rozszerzoną" każdy sam musi się dokładnie zastanowić, bo wszystko zależy od “niszy" (potrzeby) w której działacie. Niestety nie zawsze będzie tak samo łatwo jak z suplementami. Gdy wybierzemy już “produkt podstawowy" i “produkt rozszerzony", trzeba je odpowiednio umieścić w naszej ścieżce sprzedażowej - tak by osiągnąć efekt up-sellingu. Taka ścieżka zwykle wygląda dokładnie tak: Użytkownik wchodzi na stronę (rola reklamowania i pozycjonowania) Utożsamia rozwiązanie swojego problemu z reklamowanym suplementem (rola artykułu) i przechodzi do LP (landing page) Decyduje się na reklamowany produkt i wchodzi w wyraźne wezwanie do działania, np. “KUP TERAZ" (rola LP) Po kliknięciu w przycisk “KUP TERAZ" użytkownikowi wyświetla się informacja, że za jedyne X zł więcej może kupić suplement Y, który oprócz składu suplementu X ma też składnik “4". Ważne by nie wspominać nawet o droższym suplemencie w ofercie głównej - żeby całość zadziałała użytkownik musi być już zdecydowany na tańsze opakowanie. Droższy produkt wchodzi do gry już po podjęciu decyzji o zakupie. Tak samo sytuacja wyglądałaby w przypadku mniejszego i większego opakowania - reklamujemy tańsze i mniejsze, a po decyzji - przedstawiamy ofertę droższego i większego (wyraźnie wskazując różnicę cen - “za jedyne X zł więcej"). Up-selling nie powinien wywierać wrażenia, że produkt podstawowy jest gorszy lub bezwartościowy. Trzeba uważać, żeby klient nie pomyślał że tak jest. Nie każdego będzie stać na droższy produkt, nie każdy też zdecyduje się na wydanie większej ilości pieniędzy - takie osoby powinny po prostu pozostać przy wersji podstawowej. Strategia daje bardzo duże pole do popisu, ale trzeba ją wdrożyć w naprawdę przemyślany sposób. Można w niej używać tymczasowych promocji dostępnych w e-sklepach (np. 3 w cenie 2) lub , jeśli jest to możliwe, oferować abonament, zamiast kupna pojedyńczego przedmiotu (takie abonamenty często są w e-księgarniach). Cross-selling w zarabianiu na afiliacji - jak zarabiać więcej? Cross-selling to metoda polegająca na oferowaniu klientom produktów komplementarnych, czyli takich które stanowią dodatek do oferty głównej. Chodzi o to by klient, który zdecydował się już na produkt podstawowy, dokupił jeszcze produkty do niego komplementarne. Przykładem zastosowania mogą być sklepy obuwnicze, w których przy kasach usłyszymy: “Do tych butów klienci zwykle dokupują też pastę w kolorze xxxx i wkładki skórzane pochłaniające wilgoć". W ten sposób zamiast tylko z nowymi butami, możemy wyjść ze sklepu z butami, pastą i wkładkami. Cross-selling jest wykorzytywany prawie we wszystkich sklepach internetowych. Dodając produkt do koszyka, bardzo często wyświetla się informacja że inni klienci zainteresowani tym produktem zwykle kupili też X, Y i Z. To jest właśnie klasyczny cross-selling podnoszący sprzedaż. Dokładnie tak samo możemy zaprojektować naszą afiliacyjną “mini-stronę" i zamiast jednego produktu - starać się sprzedawać całe zestawy. Żeby nie siedzieć cały czas w suplementach, wytłumaczę to na przykładzie książek. Załóżmy, że sprzedawana przez nas książka dotyczy jakiejś konkretnej potrzeby, np. zarabiania w internecie na własnych stronach (nisza jak każda inna :>). Użytkownik wchodzi na stronę (rola reklamowania i pozycjonowania) Utożsamia rozwiązanie swojego problemu z reklamowanym e-bookiem (rola artykułu) i przechodzi do LP (landing page) Decyduje się na reklamowany produkt i wchodzi w wyraźne wezwanie do działania, np. “KUP TERAZ" (rola LP) Po kliknięciu w przycisk “KUP TERAZ" użytkownikowi wyświetla się informacja, że inni kupujący zdecydowali się też na zakup książek o pozycjonowaniu i copywritingu (ważne żeby te produkty nie były konkurencją dla produktu głównego - one mają być dodatkiem, który go w jakiś sposób uzupełnia) by jak najbardziej zwiększyć swoje szanse w e-biznesie. Użytkownik, który już zdecydował się na zakup produktu podstawowego, w tym momencie może dokupić też komplementarne produkty. Tak jak w up-sellingu, tutaj również uważam za ważne by nie wspominać nawet o komplementarnych produktach w ofercie głównej - żeby strategia zadziałała jak najlepiej użytkownik musi być już zdecydowany na zakup podstawowego produktu. W cross-sellingu wcale nie trzeba oferować takich samych (np. książka) produktów -> np. sprzedając książki o zarabianiu w internecie, dodatkowo możemy zaoferować płatne wtyczki WP, usługi pozycjonerskie, konsultacje, a nawet jakieś suplementy diety wpływające na koncentrację podczas pracy. Klient nie powinien jednak odniesć wrażenia, że produkt podstawowy jest bezużyteczny bez produktów komplementarnych. Pamiętajmy, że cross-selling nie jest celem samym w sobie, a tylko dodatkiem podnoszącym sprzedaż. Głównym celem cały czas pozostaje sprzedaż produktu podstawowego i strategię trzeba wdrożyć tak, by ten cel zachować. Jak zwiększyć wyniki na afiliacji? Up-selling i cross-selling to najbardziej popularne strategie podnoszące sprzedaż. Chociaż są stosowane przede wszystkim w sklepach internetowych, z powodzeniem można stosować je również na własnych mini-stronach służących do reklamowania ofert afiliacyjnych. Zarabiając w internecie, oba narzędzia mogą okazać się “strzałem w dziesiątkę" - należy jednak pamiętać że dając za duży wybór i działając zbyt nachalnie możemy odnieść efekt odwrotny do zamierzonego. Najważniejsza powinna być sprzedaż produktów podstawowych, up-selling i cross-selling stanowią tylko dodatek. Z takim nastawieniem śmiało możesz dodać opisane metody do swoich stron sprzedażowych i maksymalizować sprzedaż.
  8. Przeglądając fora i różne blogi możemy spotkać się z wieloma opiniami na temat marketingu i reklamy na, obecnie najpopularniejszym w Polsce, portalu społecznościowym - czyli na facebooku (meta). Często te opinie są ze sobą sprzeczne i często, niestety, powtarzane bez sprawdzenia. Właściwie - powiem szczerze - robiłem dzisiaj mały rekonesans wśród blogerów zajmujących się zarabianiem w Internecie, pracą w domu, marketingiem i tych chociaż trochę nawiązujących do bliskich mi tematów - zbierałem informacje do innego wpisu i przypadkowo natrafłem na wiele informacji na temat facebooka, które nijak się mają do mojej praktyki. Jak skutecznie reklamować się na facebooku? Ciężko dokładnie ustalić pochodzenie tych mitów, na forach dotyczących zarabiania też są często powtarzane - myślę, że warto byłoby je sobie omówić. Nie bierzcie czasem moich opinii za pewnik, kierujcie się też własnymi doświadczeniami - w tym wpisie przedstawiam własne poglądy i doświadczenia związane z marketingiem i reklamą na facebooku. Muszę też zaznaczyć, że w przypadku zarabiania przez internet w modelu afiliacyjnym miałem zawsze inne priorytety od np. firm budujących na facebooku swój wizerunek/markę. U mnie liczyła się zawsze głównie maksymalizacja sprzedaży, a wizerunek fanpage’a/grupy/wydarzenia był dużo mniej ważny - stąd mogłem sobie pozwalać na zupełnie inne posunięcia - ale mechanizmy działania są jednak takie same w obu przypadkach. Na facebooku zarabiam i reklamuję oferty afiliacyjne od lipca 2014 roku. W szczytowym momencie zarządzałem około 110 fanpage’ami o łącznej liczbie fanów przekraczającej 500 tys. Właściwie dalej posiadam około 40 fanpage’y, które stoją nieużywane ze względu na brak czasu. Zdecydowanie wolę poświęcić się rozwijaniu bloga, uważam to za dużo pewniejszą inwestycje czasową (w końcu facebook mi go nie usunie :>). Tak naprawdę taki mój fanpage, którego nie traktuję jako narzędzie do masowego wysyłania reklam - to dobiero obecny fanpage tego bloga . Przykłady z tego fanpage’a również się przydadzą do obalenia niektórych z omawianych dzisiaj mitów dotyczących marketingu i reklamy na facebooku. 10 mitów dotyczących reklamy i marketingu na facebooku (meta) Mit 1: Facebook ogranicza organiczne zasięgi, żeby korzystać ze sponsorowanych postów. Bez reklam nie dotrze się nawet do 10% swoich fanów Te “10%" to akurat przykład mający symbolizować ograniczenie, którego naprawdę nie ma. Dzisiaj przeczytałem nawet notkę o rzekomych 2% - co już w ogóle jest bzdurą. Pamiętam jak na FP z 9 tys. fanów mój post zobaczyło aż 11 tysięcy osób (ze względu na znajomych fanów komentujących post), to w prawdzie było około 7 miesięcy temu, więc pominę ten przykład i posłużę się świeżym fanpage’em tego bloga: Jak widać stronę polubiło 479 osób, a zasięg posta wyniósł 348 - czyli po zaokrągleniu 72,66% fanów widziało post. Można by powiedzieć, że to świeży fanpage, ma jeszcze mało fanów i rządzi się innymi prawami, a dopiero gdy “urośnie" odczuje ograniczenie. Otóż nie mogę się z tym zgodzić. Jeden z fanpage’y którymi zarządzałem miał ponad 3 lata i 55 tys. fanów - a mój rekord zasięgu na post wyniósł 33 tys. (60%). Oczywiście idealną sytuacją byłoby gdyby wszyscy nasi fani widzieli wszystkie dodawane posty, ale przy obecnym modelu działania FB jest to ficznie niemożliwe. Algorytm ustalający zasięg na FB nie da rady wyświetlać wszystkim wszystkiego - każdy dostaje to, co go interesuje. Jak wiemy portal selekcjonuje informacje tak, by wyświetlać nam w pierwszej kolejności te, które nas interesują. Jeżeli dany fan nie będzie wchodził w interakcję z naszą stroną (np. wchodził w publikowane linki, komentował, lajkował), a dodatkowo w między czasie polubi dużo więcej fanpage’y - oczywistością jest fakt, że portal mu tych naszych postów nie wyświetli, bo wyjdzie z założenia że go nie interesują. Każdy nasz fan lubi też inne strony i każda z tych stron oczekuje, że dotrze do tej osoby ze swoim postem - a to jest niemożliwe, bo wówczas każdy użytkownik facebook’a byłby wręcz bombardowany postami z fanpage’y. Niestety nie tylko Ty chcesz się reklamować na facebooku - gdyby każdy widział posty z każdej strony,którą polubił, to dopiero byłby strzał w kolano dla tego portalu. Często można się też spotkać z opiniami sugerującymi jakoby facebook specjalnie ograniczał zasięg. Uważam, że ten zasięg w ogóle nie jest obcinany - mogą się zmieniać algorytmy selekcjonujące wyświetlane treści - ale tak czy siak, zasięgu nie stracą strony z którymi fani wchodzą w interakcje. U mnie tym wejściem w interacje jest obecnie po prostu wejście w link do artykułu - i zasięg trzyma się mniej więcej na takim samym poziomie. Gdy przestaniecie wchodzić w publikowane przeze mnie linki, te posty po prostu z czasem przestaną się Wam wyświetlać, tak to działa - więc zachęcam do wchodzenia w interakcję z fanpage’em tego bloga. EDIT (03.01.2018): Facebook wyróżnia 5 typów postów, które faktycznie mogą spowodować tymczasowe ograniczenie zasięgu organicznego (tzw. filtr). Ograniczeniu mogą podlegać wszystkie posty lub tylko te zawierające linki (nie będzie miało znaczenia jakie). Tego typu filtr może spowodować obcięcie zasięgów nawet do zera. Jest to obcięcie tymczasowe. Te typy postów to: Vote baiting - obrazek podzielony na kilka sekcji z różnymi reakcjami (łapka w górę dla produktu X, serduszko dla produktu Y) React baiting - posty w stylu “polub ten post, jeśli naprawdę ci się podobał, daj serduszko, jeśli chcesz znaleźć PRAWDZIWĄ miłość" Share baiting - "udostępnij to 25 znajomym, aby wygrać szansę na X" Tag baiting - "oznacz znajomego, który też chciałby.. / który jest...". Comment baiting - zachęcanie do zostawiania bezwartościowego komentarza, np. "wpisz OK, jeśli się z nami zgadzasz". Nałożenie filtra niekoniecznie obejmuje od razu cały fanpage. Filt może być nałożony wyłącznie na konto używane do publikacji postów, konkretną domenę, pojedyńczy link z danej domeny. Często natychmiastowo pomaga sama zmiana konta FB lub domeny - to należy wykonać w pierwszej kolejności. Więcej o zasięgu postów na FB jest napisane tutaj: Od czego zależy zasięg postów na facebooku? Jeżeli prowadzisz własny fanpage i masz opisywany problem - tzn. docierasz z postami do zaledwie 10% fanów, zrób przerwę. Niestety nie da się oszacować jak długą (co omówię dokładniej przy ostatnim omawianym micie, więc zachęcam do dalszego czytania), ale obstawiałbym okres mniej-więcej miesiąca. Gdy rozpoczniesz aktywność po przerwie, facebook znów powinien wyświetlić posty Twoim starym fanom w ramach testu - czy strona ich zainteresuje. Jeżeli Ci fani wówczas ponownie wejdą z Tobą w interakcję - na nowo rozbudzisz swój fanpage i reklama na facebooku znów będzie skuteczna. Po takiej przerwie zasięg strasznie wzrasta - ale bez interakcji ze strony fanów, znów po czasie umrze śmiercią naturalną. Podsumowując: Posty sponsorowane są niepotrzebne by docierać do swoich fanów. Właściwie to te posty w ogóle są niepotrzebne by docierać do obecnych fanów - raczej zawsze myślałem o promowaniu jako docieraniu do osób, które jeszcze mojej strony nie lubią. Marketing na facebooku jest może być w pełni organiczny, pod warunkiem publikowania interesujących treści. Mit 2: Istnieją najkorzystniejsze godziny dodawania postów na facebooku i Instagramie W jakich godzinach dodawać posty na facebooku? Na pewno, jeśli interesujecie się facebook marketingiem, spotkaliście się z opiniami że posty najlepiej dodawać o konkretnych godzinach, w konkretne dni tygodnia - a decydować o tym ma fakt ile statystycznie ludzi siedzi wówczas przed komputerami. Niestety - te godziny nie mają żadnego przełożenia na wyniki reklamy na facebooku. Dany post może się komuś wyświetlić nawet tydzień po publikacji. Nie mieliście nigdy sytuacji w której na “wallu" widzicie post z polubionego fanpage’a np. sprzed czterech dni? Godzina i dzień publikacji nie ma właściwie wpływu na zasięg. Na przykład ten post : został dodany w niedzielę o 22.00 i zdecydowanie wyprzedził posty dodawane np. w poniedziałki o 18.00. Obecny rekord zasięgu na facebook’owej stronie bloga pobił post dodany 30 minut po północy we wtorek (widziało go aż 88% lubiących FP fanów). Wiecie jak traktuje się fanpage kupiony tylko i wyłącznie pod promocję ofert afiliacyjnych? Posty zawierające reklamy dodaje się całą dobę, co np. godzinę, 30 minut, w skrajności nawet co 15 minut. Widząc statystyki z całej doby z postami dodawanymi co np. 2 godziny nie widać aby jakiekolwiek godziny były “wyjątkowe" - niektóre posty faktycznie mają bardzo duże zasięgi, np. wspomniany już post z zasięgiem 33 tys. na stronie z 55 tys. lajków. Wówczas posty były dodawane co godzinę, większość oscylowała w zasięgu pomiędzy 2-4 tys. aż tu nagle padł rekord - 33 tys. Taki wynik post osiągnął w kilka dni, a więc godzina publikacji nie miała tutaj znaczenia. Znaczenie miało zainteresowanie zawartością i reakcje fanów na opublikowaną treść. Podsumowując : Godziny publikacji i dni tygodnia z całą pewnością nie mają żadnego wpływu na zasięg postów, szczególnie jeśli spojrzymy na statystyki po np. 7 dniach. Możliwe, że macie inne doświadczenia, tak jak mówiłem na początku wpisu - opisuję tu tylko swoje doświadczenia i poglądy na temat reklamy na facebooku. Mit 3: Spadający zasięg w statystykach fanpage’a to problem marketingowy Przejmujesz się spadającym zasięgiem ?:) Uspokoję Cię - tak naprawdę, najczęściej, to kompletnie o niczym nie świadczy. Wchodzimy sobie w statystyki strony, a naszym oczom wyświetla się czerwona strzałeczka w dół informująca o spadku zasięgu w ostatnim tygodniu. Co robimy nie tak? Dlaczego ten zasięg spada? Nie będę się powtarzał co do wchodzenia w interakcję ze stroną przez naszych fanów, m.in chodzi o to - ale akurat w tym wypadku głównie chodzi o ilość dodawanych postów przez ostatnie 7 dni. Dokładniej chodzi mi o tą pozycję w statystykach (tu akurat widać wzrost - ale pewnie niedługo będzie spadek :>) : Ta pozycja jest sumą zasięgów postów z ostatniego tygodnia (dany fan liczony jest tylko raz na 7 dni). Jeśli tych postów jest więcej - zasięg sumaryczny również zwykle jest większy, jeśli mniej - widać spadek. Uważam, że w kontekście marketingu i reklamy na facebooku akurat tym wskaźnikiem w ogóle nie powinnniśmy się przejmować. Najważniejsze jest monitorowanie zasięgu poszczególnych postów - to są nasze reklamy na facebooku i to one powinny docierać do jak największej ilości fanów. Podsumowując: Spadający zasięg w statystykach zwykle oznacza po prostu mniejszą ilość postów dodanych przez ostatnie 7 dni. Nie decyduje o potencjale strony. Mit 4: Używanie opcji opóźnionej publikacji (planowanie) postów zaniża ich zasięg W internecie krąży bardzo popularna grafika przedstawiająca spadek zasięgu postów w skutek ich planowania. Grafika ma za zadanie udowodnić, że im dalszy termin publikacji zaplanowanych postów, tym mniejszy zasięg organiczny. Prawda jest taka, że na ten spadek zasięgu mogło się złożyć bardzo dużo czynników - przede wszystkim postępujący brak interakcji fanów ze stroną. Jak już napisałem, nic dziwnego że posty nie wyświetlają się osobom niezainteresowanym ich treścią - na tym polega algorytm dopasowujący wyświetlanie treści na naszych tablicach. Swojego czasu, zafascynowany zyskiem pasywnym, postanowiłem zaplanować posty na kilka miesięcy w przód. Nie zauważyłem przez ten czas żadnego postępującego spadku zasięgu. Przez cały okres automatycznej publikacji (to naprawdę był długi okres) zasięg zachowywał się naturalnie, czasem wzrastał, czasem malał, czasem nagle strzelał w górę, a czasem gwałtownie spadał. Swoją drogą te nagłe wzrosty w górę mają też związek ze znajomymi naszych fanów komentujących/lubiących dany post (wówczas również część ze znajomych takiego komentującego, zobaczy jego aktywność - tym samym “podbijając" nasz zasięg posta). Podsumowując: Planowanie postów nie ma żadnego wpływu na zasięg. Śmiało można korzystać z tego narzędzia w celu reklamy na facebooku. Mit 5: Powinno się publikować maksymalnie “x" postów dziennie, aby nie zabić zasięgu strony Pod “x" można podstawić dowolną liczbę, najczęściej można się spotkać z zalecanym ograniczeniem do 2-3 postów/dzień. Podobno dodając więcej postów - obniżamy ich zasięg. Tak jak już mówiłem, fanpage’e kupowane tylko pod promocję ofert w modelu “CPA" (czyli ofert afiliacyjnych), zwykle traktuje się bardzo “nieprofesjonalnie" i reklamy puszcza cały czas, w krótkich odstępach czasowych (to może być np. 30 postów/dzień). To całkowicie normalne, że dodając zbyt dużo postów , w zbyt krótkim czasie, nie zdobędą takich zasięgów jak np. tylko dwa posty z odstępem sześciu godzin - ale suma zasięgów z poszczególnych postów (publikowanych często) na pewno znacznie przekroczy sumę tych dwóch. To całkowicie normalne, że portal nie wyświetli na raz wszystkim fanom np. 30 postów, więc ten zasięg na poszczególnych postach będzie mniejszy przez jakiś czas - no właśnie, “przez jakiś czas", bo jak zapewne pamiętasz i wiesz z własnego doświadczenia - dany post będzię się wyświetlał fanom jeszcze długo po dniu publikacji. Patrząc na statystyki postów z perpektywy czasu, zasięgi poszczególnych powinny być porównywalne ze stosowaniem się do zasad dodawania maksymalnie 2-3 postów dziennie, ale ich suma znacznie wyższa od sumy tych 2-3 postów. Z perspektywy pracy w domu i zarabiania przez internet w modelu afiliacyjnych - reklama na facebooku jest skuteczniejsza przy “spamowaniu postami reklamowymi." Tutaj jest jeszcze druga strona medalu, bo dodając zbyt dużo postów - po prostu zniechęcisz do siebie fanów, którzy zaczną je, mówiąc kolokwialnie, “olewać" - wówczas facebook uzna, że nie są już zainteresowani Twoimi wstawkami i zasięg faktycznie będzie postępująco spadać. Także wszystko trzeba wyważyć, marketing na facebooku nie jest czarno-biały. Działając na “krótką metę" warto dodawać jak najwięcej postów, nawet kilkadziesiąt dziennie - wówczas ten zasięg z dnia na dzień będzie po prostu ogromny, ale z czasem, w miarę utrzymywania takiej strategii, spadnie w końcu do najniższego z możliwych. Podsumowując: Z perspektywy czasu ilość dziennych postów nie ma wpływu na zasięg w krótkim okresie czasu stosowania opisywanej metody (wiele postów dziennie), im więcej postów dodamy - tym więcej osób je zobaczy - ale chcąc utrzymać fanów w interakcji faktycznie nie wolno przesadzać. Mit 6: Edytowane posty mają niższy zasięg niż takie bez edycji Hmm.. pierwsze pytanie brzmi: kto i w jaki sposób to sprawdził ?:) Wydaje mi się, że to niemożliwe do sprawdzenia. Nie da się stworzyć dwóch jednakowych sytuacji, więc nie mogę tego dokładnie sprawdzić na potrzeby tego wpisu, ale powiem więcej - nikt nie może. Możemy oczywiście porównywać zasięgi różnych edytowanych i nieedytowanych postów - te edytowane bardzo często zdecydowanie górują nad nieedytowanymi, więc taka teza jest po prostu błędna. Moim zdaniem. Podkreślę jeszcze raz, że żadnym specem od reklamy i marketingu na facebooku nie jestem - także mogę się mylić, ale tak właśnie uważam. Podsumowując: Edycja postów nie ma wpływu na ich zasięg - a jeśli ma, ten wpływ działa w dwie strony (czyli w zależności od dodanej/zmienionej treści, ten zasięg może zmaleć lub wzrosnąć w zależności od zainteresowania tymi treściami wśród naszych fanów). Mit 7: Im więcej fanów lubiących daną stronę, tym wyższy potencjał reklamowy fanpage’a na facebooku Jak już wiemy - ilość fanów nie przekłada się na zasięg, zasięg zależy od interakcji fanów ze stroną - co zawsze będę powtarzał do znudzenia. Ogromne fanpage’e (pod względem ilości “lików") mogą docierać do 2% swoich fanów, a malutkie do 80%. Malutki fanpage może mieć większy zasięg od ogromnego. Podsumowanie: Potencjał marketingowy fanpage’a zależy od zasięgu poszczególnych postów, a ten od interakcji fanów ze stroną. Suma lików nie ma przełożenia na efekty reklamowe na facebooku. Mit 8: Stosowanie hashtagów podwyższa zasięg postów na facebooku Pamiętam nawet kiedy ten mit stał się popularny. Wówczas facebook zmienił swój algorytm wyświetlania treści, wielu stronom (w tym moim) gwałtownie spadły zasięgi i na blogach zaczęły pojawiać się poradniki dotyczące stosowania hasztagów w celu odbudowania zasięgów - oczywiście z nich skorzystałem licząc na poprawę i... i się przeliczyłem. Zero zmian, dosłownie zero - stosowałem hashtagi do każdego postu przez dobre 2 tygodnie i nie odnotowałem żadnych zmian w zasięgu. Ktoś ten mit wymyślił, a reszta powtarzała - i dalej można się z nim spotkać. Od tej pory hashtagów nie stosowałem, nie stosuję i stosować nie planuję. Na facebooku się po prostu nie przyjęły i nie mają wpływu na zasięg organiczny. Nie wierzę w jakikolwiek wpływ stosowania tagów na potencjał reklamy na facebooku - moim zdaniem liczą się tylko interakcje i zainteresowanie publikowanymi treściami ze strony naszych fanów. Podsumowując : Hashtagi nie mają zauważalnego wpływu na zasięg organiczny naszych postów. Mit 9: Im więcej polubień (like'ów) i innyvh reakcji pod postem reklamowym na facebooku, tym większy zasięg tego posta Powyższa grafika przedstawia post z 4 polubieniami i post bez like’ów. Kto wygrywa? Niestety nie ma reguły. Ilość reakcji, like’ów pod postem nie przekłada się na zasięg. Na zasięg przekłada się zainteresowanie publikowanymi przez daną stronę treściami. Oczywiście z łatwością możemy też znaleźć przykład na potwierdzenie tej tezy - ale skoro są przykłady na jej obalenie, nie można tego traktować jako reguły. To posty z większym zasięgiem mają więcej like’ów, czy posty z większą ilością like’ów mają większy zasięg? Co było pierwsze, jajo czy kura ?:) Uważam, że na zasięg danego postu największy wpływ mają interakcje fanów z wcześniejszymi postami tej samej strony (przy czym interakcje rozumiem nawet jako przeczytanie posta i wejście w opublikowany link, nawet bez komentowania i polubienia). Podsumowanie Większa ilość like’ów pod postem nie gwarantuje i nie przekłada się na większy zasięg. Mit 10: Na facebooku istnieją ustalone limity wykonywania danych akcji, trzymając się tych reguł unikniemy blokady konta Marketing na facebooku, ten darmowy, ze względu na różnego rodzaju limity i ograniczenia może być dość uciążliwy. Głównie mam tu na myśli blokady związane z publikowaniem postów w grupach. Takie grupy, szczególnie “kupię-sprzedam-zamienię", to świetny rynek zbytu dla ofert CPS oraz sprzedaży własnych produktów i reklamowania aukcji np. z allegro. Facebook traktuje masowe dodawanie ofert sprzedażowych jako spam i bardzo łatwo wpaść w anty-spamowy filtr, tym samym utracić możliwość dodawania postów np. na 1, 3, 7 lub 30 dni. W skrajnych przypadkach można oczywiście dostać już stałą blokadę konta. Przy pierwszym punkcie (micie) napisałem, że ciężko oszacować jak długo powinna zająć przerwa w publikacji postów - aby móc “odbudować" zasięg. Tego się nie da ustalić, tak samo jak nie da się ustalić ile możemy dodać postów reklamowych w grupach facebook’owych. Niestety, gdyby to było takie proste - każdy mógłby obchodzić filtry. Facebook specjalnie zmienia swoje zabezpieczenia w czasie rzeczywistym, tym samym uniemożliwia znalezienie schematów. Jedno konto dostanie blokadę po 10 postach, inne po 50, inne doda 100 i nie dostanie. Tutaj jest bardzo dużo zmiennych i nikt nie wie jak to dokładnie działa. Wszelkie konkretne liczbowe ograniczenia z którymi można się spotkać, np. “dodawaj maksymalnie 10 postów dziennie" nie mają żadnego przełożenia co do faktycznych reguł anty-spamowych na portalu facebook. Filtry są zmienne. Podsumowując : Nie istnieją konkretne limity wykonywania danych akcji. Marketing organiczny na facebooku w sporej części zależy od szczęścia. Reklama na facebooku nie ma drogi na skróty Marketing i reklamowanie się na facebooku jest bardzo popularne wsród ludzi pracujących w domu i zarabiających w internecie. Warto zdawać sobie sprawę z powyższych mitów i kłaść nacisk przede wszystkim na interesujące treści, zamiast szukać “rozwiązań na skróty". Reklama na facebooku nie ma rozwiązań na skróty. Jeśli macie znajomych, którzy zarabiają dzięki fanpage’om i uznacie, że przyda im się opisana wiedza - będę wdzięczny za polecenie artykułu. A może macie znajomych, którzy propagują i wierzą w niektóre z wymienionych 10 mitów - wówczas tymbardziej będę wdzięczny za podesłanie im linka do tego wpisu:) Jeśli chodzi o marketing i reklamę na facebooku, polecam również wpis dot. płatnych rozwiązań, czyli FB ADS: Skuteczna reklama na Facebook’u, czyli jak zdefiniować grupę docelową w “Facebook Ads."
  9. Zarabiając w sieciach afiliacyjnych, spotykamy się z mnogością różnego rodzaju programów partnerskich i ofert CPA. Przeważnie nie mamy wyboru co do strony sprzedażowej (landing page’a) do którego docelowo odsyłamy pozyskiwany ruch, narzuca nam go reklamodawca - a nawet jeśli mamy, ten wybór jest ograniczony i wygląd stron niekoniecznie jest zgodny z oczekiwaniami i potrzebami naszej grupy odbiorców reklam. Brak możliwości edycji landing page’a to ograniczone pole manewru przy próbach zwiększania konwersji naszych kampanii reklamowych. Na szczęście z pomocą przychodzi dodatkowy landing page, nazywany również “pre-landing page’em" lub “stroną przechwytującą", który możemy dodać do “ścieżki sprzedażowej". W tym wpisie krótko omawiam czy i kiedy warto stosować tego typu rozwiązanie. Zapraszam! Landing Page Dodatkowy - prelander w sprzedaży internetowej LP (skrót od ang. landing page) to strona sprzedażowa, która - jak sama nazwa wskazuje - ma na celu bezpośrednią sprzedaż. “Sprzedaż" w kontekście zarabiania przez internet może być rozumiana bardzo szeroko - oprócz faktycznej sprzedaży może chodzić o pobranie pliku, rejestrację, wypełnienie formularza i innego rodzaju akcje. Taki landing page jest już - a przynajmniej powinien być - ostatnim krokiem do finalizacji transakcji na drodze naszych klientów. W przypadku promowania i sprzedaży własnych produktów - mamy pełną kontrolę nad LP. W przypadku ofert afiliacyjnych - najczęściej żadną. Jest to o tyle problematyczne, że taki standardowy LP niekoniecznie odzwierciedla potrzeby naszych odbiorców. Każdy produkt lub usługę można reklamować na wiele różnych sposobów, ta sama oferta może spełniać wiele różnych potrzeb - a gotowy LP z reguły jest bardzo uniwersalny, tym samym ograniczony w potencjale marketingowym. Aby nadać ofercie sens i utożsamić ją z konkretnymi potrzebami, możemy przygotować tzw. “LP dodatkowy" zaprojektowany dla konkretnej grupy odbiorców, trafiający w konkretne potrzeby. W zależności od miejsc promocji, takich LP dodatkowych możemy przygotować więcej. Wchodzący na nie odbiorcy powinni zainteresować się produktem, utożsamić go ze spełnianiem swojej potrzeby i, finalnie, przejść na właściwy LP dostępny w programie partnerskim. Ścieżka sprzedażowa wygląda więc następująco: [1] Miejsce reklamowania -> [2] LP dodatkowy -> [3] LP docelowy Skuteczna sprzedaż polega przede wszystkim na spełnianiu potrzeb - a więc dodatkowy LP jest narzędziem, które nam w tym pomoże. To dzięki niemu utożsamimy daną ofertę z rozwiązaniem problemu trapiącego określoną grupę ludzi, wśród których przeprowadzamy kampanię reklamową. W afiliacji może zdarzyć się również tak, że program partnerski nie udostępnia żadnego landing page’a, a nasze linki afiliacyjne prowadzą np. od razu do wypełniania formularza zamówienia. W takich sytuacjach bezwzględnie należy przygotować Pre-Landing Page, tak aby całość była wiarygodna, spójna i konkretnie opisana. Sam formularz nie będzie zadowalająco konwertował. Prelander może sprzedawać więcej od landing page'a Strona przechwytująca, stosowana w marketingu afiliacyjnym, zwiększa kontrolę nad procesem sprzedaży, wydłuża ścieżkę sprzedażową o dodatkowy element mający wpływ na konwersję oraz umożliwia dostosowanie promowanej oferty do określonych potrzeb grupy odbiorców. Stosowanie LP dodatkowych może znacząco podwyższyć konwersję, ale - uwaga - działa to też w drugą stronę. Słabo przygotowany Pre-Landing Page może tą konwersję obniżyć. Tutaj warto przypomnieć elementy wpływające na skuteczność LP: 5 elementów wpływających na skuteczność landing page’y. Jak stworzyć skuteczny pre-landing page krok po kroku Tworzenie skutecznego prelandera powinno rozpocząć się od zrozumienia intencji użytkownika i dopasowania komunikatu do konkretnej potrzeby. Pierwszym krokiem jest przyciągający uwagę nagłówek, który wyraźnie komunikuje problem i zapowiada rozwiązanie. Następnie warto zamieścić krótki, przekonujący opis, najlepiej z elementami storytellingu i dowodami społecznymi (opinie, liczby, cytaty). Dobry prelander powinien zawierać również CTA (Call to Action), które prowadzi użytkownika dalej - czyli na właściwy landing page partnera. Strona przechwytująca musi ładować się szybko, działać poprawnie na urządzeniach mobilnych i być pozbawiona rozpraszaczy. Gdzie promować prelanding page w afiliacji? Dodatkowy LP sprawdza się w wielu kanałach promocji. Najczęściej stosuje się go w kampaniach płatnych, takich jak reklamy na Facebooku, Google Ads, TikToku czy natywne sieci reklamowe (np. Taboola, Outbrain). Dzięki prelanderowi możemy łatwo dopasować przekaz do danego segmentu odbiorców. Sprawdza się również w e-mail marketingu, gdzie możemy kierować użytkowników najpierw na LP dodatkowy wprowadzający w temat, zanim trafią na właściwą ofertę. Warto także eksperymentować z prelanderami w kampaniach SEO - szczególnie w długim ogonie słów kluczowych, gdzie możemy tworzyć dedykowane strony dla konkretnych fraz. Prelanding page w afiliacji - przykłady zastosowań Praktyczne zastosowania pre-landing page’y są bardzo szerokie. W branży zdrowia i urody możemy np. przygotować prelander porównujący różne metody na bielsze zęby, gdzie jedna z nich to polecana oferta partnera. W finansach - porównanie różnych sposobów oszczędzania lub inwestowania, prowadzące do oferty np. konta oszczędnościowego. W kampaniach na adult dating - prelander może zawierać test osobowości lub fałszywy czat. W każdej niszy chodzi o to, by zbudować kontekst, zaangażować użytkownika i przedstawić promowaną ofertę jako logiczny, naturalny krok. Najczęstsze błędy przy tworzeniu prelanderów Jednym z najczęstszych błędów jest brak spójności między prelanderem a stroną docelową - inny język, inny styl lub niespójne obietnice powodują utratę zaufania i spadek konwersji. Równie częstym problemem jest przeładowanie treścią - prelander powinien być zwięzły i prowadzić użytkownika jednym logicznym ciągiem do działania. Warto unikać nachalnej sprzedaży, zamiast tego budować zainteresowanie i zaufanie. Brak testów A/B to kolejny błąd - nawet niewielkie zmiany w nagłówkach, grafikach czy kolorze przycisku CTA mogą znacząco wpłynąć na wyniki kampanii.
  10. Każda branża ma charakterystyczne dla siebie błędy i nie inaczej jest z zarabianiem przez internet, w programach partnerskich. Dzisiaj przedstawię błędy, które uważam za najpopularniejsze wśród osób zarabiających w modelu CPA/afiliacji. Z racji prowadzenia grup mentorskich, troszkę już tych błędów poznałem. Przeważnie dotyczą one osób nowych, ale nie tylko. Polecam przeczytać cały tekst, bez względu na Wasze doświadczenia, czy też “staż w branży" - ZAWSZE można coś usprawnić w stosowanych metodach. Uprzedzam, że kolejność na poniższej liście jest czysto losowa i nie należy się nią kierować. Niższy numer porządkowy nie oznacza poważniejszego/częstszego błędu, umiejscowienie to po prostu kwestia przypadku. Zapraszam do lektury. 1. Skupianie się na pozycjonowaniu w zarabianiu na afiliacji Mam wrażenie, że ostatnio na forach o zarabianiu panuje moda na pozycjonowanie swoich stron i inne metody promowania idą troszkę w odstawkę. Żebyśmy się źle nie zrozumieli - jeśli chodzi o moje zdanie, uważam, że to bardzo dobrze, bo bardziej stabilnego zaplecza od wypozycjonowanych “mini-stron" nie ma. Problem polega na tym, że wiele osób skupia się na ciągłym linkowaniu, optymalizacji kodu, analizowaniu pozycji na liście wyszukiwań - podczas gdy faktycznie nie mają właściwie co pozycjonować. Wysoka pozycja w google, podczas gdy LP/mini-strona kuleją pod względem marketingowym, nic nie da. Bez odpowiednio zbudowanej wiarygodności i naprawdę dobrych treści - pozycjonowanie stron nie przełoży się na zyski, choćbyśmy mieli pozycję w top3 na wszystkie pożądane frazy. Uważam takie działanie za stratę czasu i zdecydowanie polecam zacząć od początku. Odpowiednie przygotowanie “mini-strony", tak by zmaksymalizować konwersję, jest podstawowym elementem, pierwszym etapem - pozycjonowanie natomiast ostanim (zaraz po “reklamowaniu"). Oczywiście nie traktuj opisanego podejścia za pewnik, być może myślisz inaczej. To jest po prostu mój pewnik i moje zdanie. Więcej o tym zdaniu napisałem również tutaj : Landing Page, "mini-strona" i ich połączenie - czyli jak uniezależnić się od dodatkowych reklam. Jeśli zauważyłeś, że “tracisz czas" na pozycjonowanie - zapoznaj się podlinkowanym tekstem. 2. Losowy dobór programu partnerskiego to błąd To jest zdecydowanie najczęstszy i według moich obserwacji najbardziej zniechęcający do zarabiania błąd. Wiele osób podchodzi do programów partnerskich podobnie jak do biznesu tradycyjnego, tzn. że zaczynają od poszukiwań produktu/usługi który będą promować (co swoją drogą jest niezgodne z zasadą potrzeby z fastlane milionera). Gdy już wpadają na pomysł, co by to mogło być, rejestrują się, kopiują swój link partnerski i - pojawia się pierwszy problem w postaci braku pomysłu na reklamę. Odbiorcy nie dostosują się do Twojej niszy, to Ty masz się dostosować do ich potrzeb. Wobec tego uważam i od zawsze powtarzam, że poszukiwania niszy powinno się zacząć od drugiej strony, czyli od analizy grupy osób do których już ma się dostęp. Mam tu na myśli wyjście od miejsca reklamowania. Najpierw należy się zastanowić "gdzie", a dopiero później "co" reklamować. Produkt, który chcesz sprzedać musi pasować do odbiorców Twoich reklam. Jeśli zaczynasz od doboru programu i kierujesz się tylko stawką za wygenerowaną akcję, koniecznie przeczytaj ten tekst : Dobór odpowiedniego programu partnerskiego. Oczywiście reguła nie będzie miała znaczenia w “mini-stronach" opierających się na pozycjonowaniu - w tym przypadku akurat można zaczynać od wyboru programu (ale i tak wcześniej należy zdefiniować profil potencjalnych klientów i przeanalizować szanse dotarcia do nich!). 3. Niewiarygodny marketing szeptany z linkami afiliacyjnymi Nie poruszałem jeszcze na blogu tego tematu - więc najpierw napiszę krótko czym jest e-marketing szeptany. Na pewno każdy się spotkał z taką formą reklamy, i to wielokrotnie. Marketing szeptany w internecie polega na komentarzach pod artykułami lub wypowiedziach na różnego rodzaju forach, czatach i blogach. Poprawnie i książkowo taka wypowiedź powinna wyglądać na naturalną, spontaniczną oraz reklamować jakiś produkt w sposób “zakamuflowany". Jeśli zauważyłeś taką reklamę - to znaczy, że nie jest to już reklama szeptana. Prawdziwa reklama szeptana jest napisana w taki sposób abyś jej nie zauważył, a jednak poddał się jej wpływowi. Obecnie wszędzie aż roi się od spamu reklamowego tego typu - a przekaz z większości wypowiedzi wskazuje na nieszczerą reklamę, w dodatku często niedopasowaną do komentowanej treści (i reszty dyskusji - jeśli mówimy o komentarzach/czatach). Na początku wpisu podałem link do Grupy Get Paid 2.0 w charakterze potwierdzenia źródeł informacji do napisania tego tekstu. Zauważyłeś w tym reklamę? Przypuszczam, że nie - a jednak to była w pewnym sensie reklama, odpowiednio wpleciona w treść. Gdybym zrobił to inaczej, np. napisał “Polecam zapoznać się z ofertą grupy żebyś nie popełniał opisanych poniżej błędów" - traktowałbyś ten tekst poważnie, czy jednak bardziej reklamowo? Nie chcę żebyśmy się źle zrozumieli - tekst jest w pełni poważny, a link do oferty stanowi tylko dodatek, który mogę użyć jako, swojego rodzaju, przykład marketingu szeptanego. Gdyby reklama była ewidentna i napisana wprost - cała wypowiedź mogłaby zostać odebrana jako przekaz reklamowy, a nie o to chodzi. Jakikolwiek komentarz/post zawierający jawną reklamę nie przyniesie pozytywnych efektów - a zawarte w nim rady nie zostaną odebrane jako szczere. Jeśli używasz marketingu szeptanego, komentujesz różne wpisy, wypowiadasz się na forach - podczas formułowania treści reklamy polecam zadawać sobie pytania : “KTO?" i “W JAKIM CELU?". Na przykład - “Kto i w jakim celu miałby polecać wszystkim serdecznie założenie konta w banku na forum o ogrodnictwie?", “Kto i w jakim celu miałby napisaś komentarz - ‘Dobrze mówisz. Ja np. wziąłem pożyczkę w banku z tego linku : [link] i jestem zadowolony’ - pod wpisem o oszczędzaniu pieniędzy?". W ten sposób można łatwo ustalić czy faktycznie taka treść ma sens. Jeżeli nie znajdziesz racjonalnej odpowiedzi na zadawane sobie pytanie - treść po prostu tego sensu nie ma i trzeba ją zmienić. Radzę Ci eliminować niewiarygodne i bezsensowne treści reklam, bo tracisz na nie czas. Odpowiednia reklama szeptana jest tak wpleciona w kontekst, że jej po prostu nie widać. 4. Niezwiązana z potrzebami odbiorców treść reklamowa Reklama, która nie trafia w konkretne potrzeby - nie sprzedaje. Pisałem już na ten temat w tekście dotyczącym rozszerzania grupy docelowej, w którym podałem przykłady na dostosowywanie, nawet z pozoru niepasujących, produktów do określonych potrzeb. Treść, która jedynie charakteryzuje dany produkt, będzie traktowana jak opis i - o ile nie mamy wyrobionej marki - nie wzbudzi zainteresowania. “Książka w oprawie twardej z 1000 skutecznych i sprawdzonych porad dotyczących oszczędzania pieniędzy" nie sprzeda się tak bardzo jak “książka dzięki której pojedziesz na wymarzone wakacje" lub “książka dzięki której już nigdy nie będziesz zalegał z rachunkami" - pomimo tego, że to dokładnie ta sama książka. Podsumowując : uważam, że reklama nienawiązująca do potrzeb jest po prostu zwykłym opisem, a opis nie zainteresuje produktem przeważnie nikogo kto nie chciał go kupić przed zapoznaniem się z taką reklamą. 5. Używanie bezpośrednich linków partnerskich (afiliacyjnych) Po pierwsze, takie linki od razu kojarzą się z programami partnerskimi - a, niestety, mentalność “psa ogrodnika" jest dość powszechna. Ludzie nie lubią dawać zarobić innym, nawet jeśli nic na tym nie stracą. Używanie bezpośrednich linków partnerskich - to ryzyko, że potencjalni klienci po prostu usuną końcówkę z Twoim numerem ID i pomimo tego, że faktycznie dzięki Tobie dowiedzieli się o danym produkcie - nie otrzymasz należnej sobie prowizji. Po drugie, takie linki są często blokowane w mediach społecznościowych. Jeśli określony link/domena zostanie zablokowany np. na facebooku - z portalu znikną WSZYSTKIE posty, które ten link zawierały. W ten sposób można bardzo łatwo stracić całe swoje źródło ruchu. Linków z takiej domeny używa dużo więcej osób, niz Ty - więc ryzyko blokady naprawdę wzrasta. Po trzecie, używanie bezpośrednich linków powoduje totalny brak kontroli. W momencie, gdy link przestanie być aktywny - Twoja praca pójdzie na marne. Podczas używania własnych domen, bez problemu można w takiej sytuacji przekierować ruch na inną - podobną - ofertę, i dalej korzystać ze źródeł ruchu, które tworzyliśmy kiedyś. 6. Używanie darmowych domen do reklamowania programów partnerskich Nie chodzi tu o domeny z promocji “za 0 złotych". Mam na myśli różnego rodzaju darmowe konta hostingowe (przydzielające jakąś darmową subdomenę). Inwestując czas i pieniądze w reklamowanie/pozycjonowanie takich stron - trzeba się liczyć z faktem, że - tak naprawdę, tak jak w przypadku bezpośrednich linków partnerskich - nie mamy nad nimi kontroli i w każdej chwili, wbrew naszej woli, możemy nasze zaplecze stracić. Taki serwis z darmowym hostingiem może zmienić regulamin, zmienić ilość transferu, zmienić domenę - finalnie może po prostu się zamknąć, a nasze LP/mini-strony pozostawić z komunikatem “Nie udało się odnaleźć adresu DNS serwera." Najbezpieczniej jest zawsze rejestrować własne domeny i opierać się tylko na nich, teraz już to wiem - więc się “mądrzę", ale w sieci jest sporo moich materiałów z wygasłymi już linkami - których nie mogę w żaden sposób edytować. Nie polecam popełniać takich błędów - zawsze trzeba dążyć do jak największej kontroli nad głównym zapleczem. Więcej o tym jak zabezpieczać się za pomocą własnych domen napisałem tutaj: Zarządzanie linkami w programach partnerskich, czyli jak zabezpieczyć się przed stratami. 7. Trzymanie fanpage’y tylko na jednym koncie Jeśli używasz fanpage’y do promowania różnego rodzaju ofert z programów partnerskich - zapewne wiesz już, że ze względu na “podejrzaną aktywność" facebook może po prostu - w każdej chwili - zablokować Twoje konto używane do dodawania postów. Jeśli na danym FP rolę administratora będzie pełniło tylko jedno konto - w momencie blokady tego konta, traci się dostęp do zarządzania stroną. Najbezpieczniejszą metodą na zabezpieczenie się przed taką stratą jest dodawanie postów z tzw. “fake-kont" (założonych tylko w tym celu). Twoje realne konto powinno być administratorem, ale oprócz tego nie wykonywać żadnych akcji. To ważne aby administratorem zawsze było Twoje prawdziwe konto - tak abyś w razie wystąpienia weryfikacji (która na facebooku się zdarza!), nie miał problemów z jej przejściem. Dodatkowo można korzystać (ja tak robię) z podwójnego zabezpieczenia - tzn. przyznania statusu administratora, na wszelki wypadek, jeszcze innym prawdziwym profilom facebookowym (tj. zaufanym osobom, np. komuś z rodziny). 8. Używanie linków i bannerów reklamowych blokowanych przez wtyczki “adblock" Wtyczki typu “adblock" blokują wyświetlanie reklam - nie tylko bannerów reklamowych, ale również samych linków. Opisywanie jakichkolwiek elementów na swoich stronach jako “ad", “banner", “advert", “reklama", itd. - powoduje, że treści te nie będą się wyświetlać posiadaczom adblock’ów. Taka sama sytuacja może mieć miejsce przy używaniu domen zawierających takie sformułowania - najbardziej znany przykład to “adf.ly" (obecny linkvertise), które było blokowane przez tego typu wtyczki bardzo długo. Po prostu linki z tej domeny się nie wyświetlały na żadnych stronach. Tak samo może się stać z naszymi domenami - wówczas po prostu przestaną być wyświetlane wszystkim posiadaczom adblock’ów. Trzeba to wziąć pod uwagę przy ustalaniu nazwy domeny i przy dodawaniu bannerów reklamowych na stronie (jeśli chodzi o bannery - dodawajcie neutralne nazwy obrazków i div’ów, niech to nie będzie nic związanego z reklamami). 9. “Stawianie wszystkiego na jedną kartę" w marketingu afiliacyjnym Szczególnie jeśli chodzi o “social media" - postawienie wszystkiego na jedną kartę zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Generalnie brak “planu B" - nie jest dobrym pomysłem. Oczywiście stawiając wszystko na jedną kartę - przeważnie można zyskać więcej, ale.. stracić również można więcej - bo wszystko. Niestety od kiedy prowadzę swój mentoring w “Get Paid 2.0" z takimi stratami spotykałem się nie raz - wobec czego, zawsze polecam przygotowywać równoległy “plan B". Żebyśmy się źle nie zrozumieli - nie mówię tutaj o zajmowaniu się kilkoma kompletnie różnymi od siebie projektami na raz, a o zabezpieczaniu się “na wszelki wypadek" przy jednym projekcie. Najczęściej spotykany problem, który w pełni zobrazuje sytuację, to: Rozwijanie tylko jednego fanpage’a: Szanse na blokadę fanpage’a prowadzonego stricte w celu reklamowania programów partnerskich niestety nie maleją, a co gorsza - nie da się jednoznacznie określić przyczyn takiego stanu rzeczy. W przypadku rozwijania tylko jednego fanpage’a - ryzykuje się utratą całego źródła ruchu. Im więcej FP (powiązanych tematycznie) się prowadzi, tym bezpieczniej można się czuć. W przypadku prowadzenia kilku FP nie odczuje się za bardzo straty jednego - natomiast w przypadku prowadzenia tylko jednego FP... no właśnie, straci się wszystko. 9 błędów w zarabianiu na afiliacji i w programach partnerskich Powyżej wymieniłem i opisałem dziewięć najczęściej spotykanych błędów w promowaniu programów partnerskich. Oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać, nie traktujcie tego tekstu jako bezwarunkową prawdę - aczkolwiek dla mnie jest w pełni prawdziwy. Mam nadzieję, że wpis okazał się pomocny i - przede wszystkim jeśli jesteś nowy i dopiero zaczynasz zarabianie przez internet - wiesz już od jakich zachowań powinieneś stronić. Wszystkim, którzy dotrwali do końca życzę jak najwyższych zarobków!
  11. Na pewno każdy z Was spotkał się już z niejednym mitem na temat zarabiania przez Internet. Co ciekawie - i niekiedy irytujące - takie mity najczęściej powtarzają osoby, które nie zarabiają online i nigdy nie zarabiały. Ja sam już nie raz słyszałem od znajomych pytania typu : "i co, niby naprawdę dostajesz jakieś pieniądze z Internetu?" , “niby za co mieliby Ci zapłacić?", "czy to nie jest jakieś oszustwo?" Zarabianie przez Internet, osobom które nie mają z nim nic wspólnego, kojarzy się niestety głównie z inwestycjami, ankietami, płatnymi zadaniami, klikaniem w linki reklamowe, odbieraniem e-maili, piramidami finansowymi, mlm’ami z koniecznością zakupu "startera" i po prostu próbami naciągania przez oszustów obiecujących "gruszki na wierzbie". Prawda jest natomiast taka, że zarabianie online nie różni się za bardzo od zarabiania offline. W tym wpisie przedstawiam najpopularniejsze znane mi mity dotyczące zarabiania w internecie i pracy w domu. Gdybym coś ważnego pominął, proszę, dodaj to w komentarzu. Opinie/historie dotyczące postrzegania zarabiania w internecie wśród Waszych znajomych (którzy nie mają z nim nic wspólnego) również będą bardzo mile widziane. Czym dla mnie jest zarabianie przez Internet? Zacznę od wyjaśnienia jak rozumiem termin zarabiania online. Dla mnie zarabianie przez Internet to przede wszystkim sprzedaż, handel własnymi lub cudzymi produktami. Te produkty mogą być materialne albo wirtualne (w tym usługowe!). Sprzedaż własnych produktów różni się od programów afiliacyjnych (CPA) tylko wysokością prowizji - przy własnych produktach po prostu ta "prowizja" wynosi 100% :>. Obojętnie czy sprzedajesz coś własnego, czy jesteś partnerem programu afiliacyjnego -> sposób promocji polega na dokładnie tych samych mechanizmach marketingu internetowego. Te mechanizmy polegają na zaspokajaniu określonych potrzeb klientów, poprzez sprzedawany produkt. Dokładnie tak samo działa każda firma niemająca z Internetem nic wspólnego. Zasadniczą różnicą pomiędzy działalnością online i offline są natomiast możliwości jakie daje Internet, a dokładniej możliwość dotarcie do ogromnej ilości potencjalnych klientów (nawet za darmo!). Proste prawda? Niestety wokół tak prostej sprawy narosło wiele powszechnie powtarzanych mitów, m.in. te,które wymieniam poniżej. Popularne mity dotyczące zarabiania online - jak nie zarabiać w Internecie? Skomfrontujmy się z najpopularniejszymi mitami o zarabianiu w sieci. Zarabianie przez Internet polega na klikaniu w linki reklamowe, czytaniu e-maili i wypełnianiu płatnych ankiet Spotkałem się z wieloma opiniami, że na tym właśnie polega zarabianie przez Internet - i tutaj muszę jasno powiedzieć, że wcale tak nie jest. To jest bardzo mały, w stosunku do afiliacji, sektor - który daje zarobić właścicielowi takiego systemu, bo to on sprzedaje. Bardzo łatwo tu o oszustwo w postaci nieotrzymania wynagrodzenia za wykonaną pracę. Zwykle ludzie dają się zwieść serwisom obiecującym np. 1zł za kliknięcie w link - taka stawka jest oczywiście nierealna, ale ta nierealność i naiwność nie jest przecież domeną zarabiania przez Internet, a zarabiania w ogóle. To tak samo jak nie dostać wynagrodzenia za pracę za granicą (zdarza się i słyszymy o tym w telewizji!) lub nie dostać wynagrodzenia za skręcanie długopisów (często się zdarza!). Całe to klikanie w linki, odbieranie e-maili reklamowych, wypełnianie płatnych ankiet, itd. - to oczywiście jest jedna z możliwości zarabiania online, z którą można się dość łatwo zetknąć - ale w stosunku do ogółu jest marginalna (przede wszystkich pod względem generowanych obrotów). Nie zajmuje się tym nikt, kto zarabia w Internecie konkretniejsze sumy - oczywiście nie licząc administratorów tego typu platform, oni faktycznie zarabiają. Już w podstawach odradzam wszelkie serwisy zarobkowe opierające się na pracy własnej, czyli płatnych zadaniach wszelkiego typu. Stawki w takich serwisach są bardzo małe, a możliwości rozwoju i potencjalne zyski zdecydowanie ograniczone. Zaznaczam jednak, że nie wszystkie programy typu "get paid to" (oznaczające otrzymywanie wynagrodzenia w zamian za wykonanie jakiejś czynności) są oszustwem - odradzam je przede wszystkim ze względu na ograniczone możliwości zarabiania online, a nie ew. “scam." We wpisie dot. możliwości reklamowych GPTR rozpisałem się na temat możliwości programów umożliwiających klikanie w linki w zamian za pieniądze. Stawki za takie czynności są groszowe (dosłownie groszowe - np. 0,25gr/klik) - ale wypłaty są jak najbardziej realizowane. Jeżeli wierzysz, że zarabianie w Internecie jest oparte o programy typu GPT - zdecydowanie wróć do podstaw , bo sporo na tym przekonaniu tracisz. Wszelkiego typu płatne zadania są marginesem zarabiania online. Zarabianie przez Internet polega na inwestowaniu w kryptowaluty oraz na rynku forex Na tym blogu na pewno nigdy nie postawię znaku równości pomiędzy inwestowaniem (giełda, opcje binarne, forex, kryptowaluty), a zarabianiem online. Gry na parach walutowych (czy też kryptowalutowych) i spekulację bardziej porównałbym do hazardu - bo jakby nie patrzeć w rzeczywistości obstawia się tu czy dany kurs wzrośnie, czy zmaleje. Ten mit zapewne bierze się z bardzo popularnych historii na temat kryptowalutowych, czy też forexowych milionerów. W internecie sporo jest bannerów reklamowych dot. giełdy forex oraz inwestycji w kryptowaluty - przez co łatwo skojarzyć je z zarabianiem przez internet. W rzeczywistości jednak inwestowanie na forexie i na giełdach kryptowalut można porównać raczej do gry na GPW (Giełda Papierów Wartościowych), co swoją drogą nie bez przyczyny nazywa się “grą" - niż do zarabiania online, z którym moim zdaniem - nie ma nic wspólnego. Zarabianie online to głównie obstawianie wydarzeń sportowych/politycznych (bukmacherka) Co myślicie o chwaleniu się publicznie wygranymi w internetowych serwisach bukmacherskich (które najczęściej są bardzo rzadkie w stosunku do przegranych - ale kto chwaliłby się przegraną...)? Co jakiś czas widzę na facebooku posty ze screenami wygranych zakładów z podpisem "zarobiłem" - myślę, że każdy ma w znajomych kogoś, komu się chociaż raz zdarzyło takie coś wrzucić. Jeżeli komuś się “poszczęści", to możemy tu mówić o wygranej (takiej samej jak w zdrapce lotto) - w żadnym wypadku nie ma to nic wspólnego z zarabianiem w internecie. Hazard to hazard, i nie ma ze sprzedażą nic wspólnego - chyba, że działa się tylko na zasadzie afiliacji takich platform (a samemu nie obstawia) - wówczas ok, wtedy można mówić że zarabia się online na bukmacherce. Żeby coś zarobić przez Internet trzeba zainwestować Mam wrażenie, że ta "konieczność inwestowania" jest po prostu wymówką i szukaniem przeszkód zarabiania online. Inwestować oczywiście można, w wiedzę, w hosting, w domenę, w skrypty, grafikę, reklamę - ale WSZYSTKO to jesteś w stanie zorganizować także całkowicie za darmo. Nie wiem skąd ten mit się wziął, być może kiedyś faktyczna była konieczność inwestowania - w tej chwili jednak na 100% jej nie ma. Zarabianie w internecie praktycznie nie ma barier wejścia. Sieci afiliacyjne są otwarte dla każdego i zacząć zarabiać online może każdy, bez żadnych dodatkowych inwestycji pieniędzy. Jest mnóstwo form darmowej reklamy (m.in. różnego rodzaju fora internetowe, facebook, blogger.com, itd.). Informacje na temat metod promocji można znaleźć na forach o zarabianiu online i blogach (zwłaszcza getpaid20.pl :>) - a od zarabiania przez internet dzielą Cię tylko chęci. Gwarantuję, że żadne inwestycje nie są konieczne - sam tak zacząłem. Na poparcie tej tezy, podam Ci prosty przykład: Wejdź proszę w ten link: http://viid.me/qrjkY5 , odczekaj 5 sekund, kliknij "skip this ad." Wiesz, że za każde wejście w ten link zarabiam pieniądze online? Czy wstawienie skróconego linku do sygnaturki na forum jest płatne?:) Czy wstawienie skróconego linku na swój fanpage jest płatne? Czy wstawienie skróconego linku do opisu filmiku na Youtube jest płatne? Programy typu HYIP nie są piramidami finansowymi, tylko sposobem na zarabianie online Promotorów hyipów, różnie opakowanych - działających np. pod płaszczykiem "platform reklamowych" lub "crowdfundingowych" - jest ostatnimi czasy bardzo dużo - co przekłada się na negatywne postrzeganie zarabiania online u osób z zewnątrz. Inteligentniejsi odbiorcy takich reklam od razu zauważą, że mają do czynienia z piramidami finansowymi i schematami ponziego, mniej inteligentni stracą pieniądze w takiej piramidzie - i zaczną kojarzyć "zarabianie przez Internet" z oszustwem do końca nie wiedząc w czym tak naprawdę brali udział. Tutaj nie będę się powtarzał, więc podam tylko linki do wcześniejszych artykułów na temat piramid finansowych podszywających się pod zarabianie online. Polecam czytanie właśnie w takiej kolejności: Multi Level Marketing (MLM) vs Piramida Finansowa Schemat Ponziego jako rodzaj piramidy finansowej World (MXRevshare) jako przykład piramidy finansowej World (MXRevshare) jako przykład piramidy finansowej - część 2 Konsekwencje prawne wynikające z organizowania i namawiania do udziału w piramidach finansowych Zarabianie przez Internet jest łatwe i szybkie lub trudne i powolne Zarabianie w Internecie - ze względu na niskie bariery wejścia (praktycznie brak wymogów) jest stosunkowo dużo łatwiejsze do rozpoczęcia (niż działalność "stacjonarna"), ale nie można powiedzieć że jest łatwe. Tak samo jak w biznesie tradycyjnym - wszystko wymaga pracy, analizowania, dopasowywania i ciągłego modyfikowania w zależności od efektów. Zarabianie przez internet dużych pieniędzy może być szybkie lub wolne - ale nie będzie łatwe. O tym czy w internecie zarabia się łatwo, napisałem już kilka słów tutaj : "Czy zarabianie przez internet jest łatwe?" Ludzie przesadzają też często w drugą stronę powtarzając mit o "trudności", tj "w internecie bardzo trudno zarobić". To mi się kojarzy z opiniami typu : "kiedyś to można było zacząć, teraz jest już za ciężko" , "za duża konkurencja, trudno się wybić - gdybym tylko mógł zacząć kilka lat temu", itd. Prawda jest taka, że wcale ciężko nie jest. Programów partnerskich jest tak dużo, że każdy znajdzie w końcu swoją grupę docelową i swój produkt, który da radę z powodzeniem sprzedawać. Kwestią indywidualną jest już w jakim czasie zacznie się faktycznie zarabiać przez internet - i nie da się tego generalizować. Każdy jest inny. Widzę to jasno po osobach które dołączają do mojego mentoringu , niektórzy odrabiają koszt dołączenia w ciągu dwóch dni, inni w ciągu dwóch tygodni, inni w ciągu miesiąca, a jeszcze inni nawet w ciągu kilku godzin (takie przypadki jak najbardziej są!). Ja każdego traktuję dokładnie tak samo, odpowiadam na pytania w taki sam sposób - a mimo tego część zarabia szybciej, a część znacznie wolniej. Myślę, że Ci drudzy poświęcają na to mniej czasu kierując się przekonaniem, że “zarabianie jest łatwe" - nie jest. Tutaj warto dodać jeszcze moje dwa inne wpisy o zarabianiu przez internet, konkretniej o wpływie nastawienia na efekty: Postawa ma znaczenie, czyli jak traktować e-zarabianie Stabilność i wysokość e-zarobków, czyli sprzedawcy złudzeń vs rzeczywistość Zarabianie przez Internet to oszustwo - tutaj wszyscy chcą Cię naciągnąć Po części ten mit już wyjaśniłem podczas omawiania klikania w linki -> oszuści są wszędzie, nie tylko w internecie. Wyjaśniłem też na czym polega według mnie zarabianie przez Internet, ale jest jeszcze jedna kwestia którą chciałbym tutaj poruszyć - mianowicie reklamy hazardu i inwestycji szeroko rozumianych. "Zarabia 50 tys. miesięcznie i śmieje się z osoby, którą był wcześniej", "Milioner zdradza sposób na 10 tys. euro miesięcznie", "Odkryj sekret milionerów" - to wszystko hasła reklamowe z którymi można się często spotkać. Tego typu oferty nie mają nic wspólnego z afiliacją, programami partnerskimi, ani sprzedażą. Najczęściej są to reklamy hazardu, inwestycji lub systemów MLM wymagających inwestycji. Swoją drogą śmieszy mnie używanie słowa "milioner" w takich reklamach - jakby to było nie wiadomo jak dużo - ale widać to działa, bo tych reklam jest coraz więcej. Każdy zdrowo myślący człowiek - gdy zobaczy taką reklamę uzna ją za "oszustwo" - i bardzo dobrze bo to jest oszustwo. Problem polega na tym, że niestety skojarzy sobie z tym również całe zarabianie przez Internet i następnym razem gdy usłyszy/zobaczy takie hasło, pamięć podsunie mu reklamę z sekretem milionerów lub z 26 letnim mężczyzną zarabiającym 50 tys. miesięcznie (który “śmieje się z tego kim był wcześniej" - strasznie mnie to hasło bawi :>). Ten cały sekret, który jest tak często reklamowany polega na graniu w ruletkę obstawiając cały czas tą samą opcje (czerwone lub czarne) i podwajaniu stawki w wypadku przegranej (wówczas nigdy nie będziesz stratny/a). Taki sposób oczywiście ma ogromny matematyczny sens, ale jeśli ktoś zdecyduje się z takiej "zakamuflowanej reklamy hazardu" skorzystać - najczęściej wszystko przegra, bo na tym to wszystko polega (nikt nie weryfikuje czy skrypt działa uczciwie, w dodatku wystarczy że skończą mu się pieniądze i nie będzie mógł podwoić stawki) . Taka osoba również pomyśli, że to całe zarabianie przez Internet to jakieś oszustwo i będzie rozpowszechniać mity dalej. Niestety zarabianie online to hasło bardzo często wykorzystywane przez wszelkiej maści oszustów kuszących lepszą wizją jutra - trzeba uważać. Bez poleconych (referrali) nie da się dużo zarobić w Internecie Kolejny mit, tym razem powtarzany przez osoby które zarabianie przez Internet kojarzą z MLM’ami. Po pierwsze - żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał - uważam, że multi level marketing to w teorii świetny system, ale pod warunkiem że zysk pochodzi z zewnątrz i członkowie struktury nie muszą nic w nim kupować. Niestety nie znam żadnej firmy MLM faktycznie działającej w modelu MLM - ale teorii system jest ok. Ten mit dotyczący poleconych w zarabianiu w internecie jest oczywiście błędny - zdecydowanie najwięcej zarabia się samodzielnie. W sieciach afiliacyjnych system poleconych jest tylko dodatkiem - na którym możesz nawet tracić, a nie zyskiwać. Internet daje ogromne możliwości reklamowania, ale jednak każda branża ma jakieś swoje ograniczenia. Przykładowo, jeśli zarabiasz na sprzedaży tabletek odchudzających - chcesz dotrzeć do jak największej ilości osób, które się odchudzają. Jak myślisz, dużo jest miejsc w internecie, gdzie takie osoby są i aktywnie się udzielają? Tych miejsc jest jakaś ograniczona ilość, więc raczej będziesz dążył/a do zagospodarowania ich własnymi reklamami. W sytuacji w której będziesz szukać poleconych, ten "tort się podzieli" i w efekcie możesz zarobić mniej, niż działając bez nich. Zarabianie w internecie w modelu afiliacyjnym największe możliwości stwarza działając samemu, bez zespołu. Zespół może być jednak przydatny w syt. reklamowania Twoich produktów - tak by reklamowało je jak najwięcej ludzi w zamian za prowizję. Strona internetowa musi mieć X wejść miesięcznie żeby zarabiać pieniądze w Internecie Zanim zacząłem pisać ten wpis (mity wypisałem sobie wcześniej na kartce “z głowy" i chciałem opisać tylko je), coś mnie podkusiło żeby wpisać w wyszukiwarkę omawiane hasło. Jednym z mitów, który znalazłem było "zarabianie przez Internet jest dla każdego", a autor tekstu tłumaczył, że nie jest, że jest tylko dla osób z ogromną publicznością (określoną ilością wejść). Oczywiście się z tym nie zgadzam, bo uważam że każdy może zacząć zarabiać w w internecie, nie jest to nic specjalnie trudnego. Nie potrzeba do tego bloga, kanału youtube, ani rozpoznawalnej marki osobistej - wystarczą chęci i upór w próbowaniu różnych rozwiązań marketingowych. Żeby zarobić 100zł można znaleźć 100 osób, które kupią od Ciebie coś za (lub wykonają ofertę afiliacyjną za) złotówkę, lub jedną osobę która kupi coś za (wykona ofertę afiliacyjną za) 100 złotych. Oczywiście 100zł to bardzo mało, ale taki sam schemat można odnieść do dowolnej kwoty. Jeżeli ktoś prowadzi bloga którego odwiedza 100 osób miesięcznie i sprzedaje na nim swój kurs za 2000 złotych - paradoksalnie może zarobić znacznie więcej od osoby, której blog odwiedza np. 2000 osób miesięcznie. To zależy od tego w jaki sposób monetyzuje go osoba numer dwa, ale załóżmy że poleca tylko książki z których otrzymuje prowizję 10zł/sztuka. Żeby zarobić 2000 złotych, osoba numer jeden musi znaleźć tylko JEDNĄ osobę, a osoba numer dwa DWIEŚCIE osób. W monetyzacji bloga i strony internetowej dużo zależy od ilości wejść, ale od dopasowania oferty do odbiorców jeszcze więcej. Pomijam już siłę marki osobistej, sposób prowadzenia strony/bloga, komunikację z fanami, elementy budowania społeczności internetowych, itd. Maksymalnie upraszczając zagadnienie - w pojedynku “mniej wejść + wyższa cena" vs “więcej wejść + niższa cena" nierzadko może wygrywać opcja numer 1, więc zależność pomiędzy ilością wejść, a skutecznym zarabianiem w internecie nie istnieje. 8 mitów dotyczących zarabiania w Internecie i pracy w domu W powyższym tekście przedstawiłem 8 mitów dotyczących zarabiania w internecie, ale jest ich oczywiście sporo więcej. Pojęcia dot. zarabiania przez internet są niestety nadużywane i wykorzystywane przez oszustów oraz osoby promujące model “get paid to" niedający praktycznie żadnych możliwości zarobkowych. Inwestycje, bukmacherka, płatne zadania - to nie jest prawdziwe zarabianie w internecie. Zarabianie online to przede wszystkim generowanie szeroko rozumianej sprzedaży online własnych i cudzych produktów/usług. Tak jak wspomniałem na początku - będę wdzięczny za komentarze z opiniami/historiami dotyczącymi postrzegania zarabiania online wśród Waszych znajomych (którzy nie mają z nim nic wspólnego).
  12. O co chodzi z tymi programami partnerskimi i afiliacyjnymi? Który program partnerski wybrać? Zarabianie w programach afiliacyjnych wydaje się być łatwe - a w rzeczywistości już na samym początku pojawia się problem w postaci wyżej wymienionego pytania. Dzisiaj przedstawiam tekst na temat dobierania odpowiedniego programu partnerskiego. Zastanowimy się nad tym jak dobrać program partnerski, aby faktycznie zarabiać przez internet i starać się te zarobki maksymalizować. Wiem, że wiele osób ma problemy z wyborem programu - dlatego przedstawię swój punkt widzenia i zasady którymi się kieruję. Mam nadzieję, że okażą się pomocne i praca w domu zaowocuje. Zapraszam! Co to jest program partnerski w sieci afiliacyjnej? Program partnerski, nazywany także programem afiliacyjnym, to narzędzie afiliacyjne umożliwiające swoim użytkownikom zarabianie poprzez sprzedaż/polecanie cudzych produktów/usług. Tego typu narzędzie - nam, uczestnikom programu - umożliwiają “przebieranie" w produktach których faktycznie nie posiadamy i zarabianie na pozyskiwaniu klientów. Organizator za pomocą programu partnerskiego chce skupić przy swojej firmie ludzi, którzy będą poświęcać czas i pieniądze na reklamowanie oferowanych przez niego produktów. W ten sposób - wypłacając partnerom prowizję od sprzedaży w modelu CPA (nie może na tym stracić - płaci tylko za faktyczną sprzedaż) - nie musi (przynajmniej w teorii) zajmować się poszukiwaniem klientów samodzielnie. Każdy program partnerski działa w systemie CPA (ang. cost per action), co oznacza że partnerzy są rozliczani prowizyjnie za wszystkie wygenerowane dla programu akcje. “Akcja", w tym znaczeniu, to bardzo szerokie pojęcie - może to być instalacja jakiegoś pliku, pobranie pliku, wejście w link, założenie konta, kupno danego towaru, wypełnienie formularza, itd. Ciekawostka: Sieć afiliacyjna to natomiast zbiór wielu programów partnerskich, które są dostępne dla partnerów w jednym miejscu. Wydawcy (partnerzy) współpracujący z sieciami rozliczają się z samą siecią, a nie z poszczególnymi programami partnerskimi. Sieć stanowi więc dodatkowy element pośredniczący w relacji - partner <-> program partnerski. Pojedyńcze programy partnerskie i sieci afiliacyjne prześcigają się w pomysłach dot. budowania atrakcyjności w oczach partnerów - nas. Więcej o plusach i minusach zarabiania przez internet w programach partnerskich i sieciach afiliacyjnych przeczytacie tutaj: “Wyznaczniki jakości pogramów partnerskich i sieci afiliacyjnych“. Zarabianie w programach partnerskich vs biznes tradycyjny Bez względu na to czy posiadasz, czy nie posiadasz własnego zaplecza reklamowego - zasady dotyczące doboru programów partnerskich są dokładnie takie same. Biznes tradycyjny jest przeważnie ograniczony do grupy osób mieszkających w okolicy, a co więcej (co dotyczy również sklepów internetowych) - jest ograniczony do konkretnych towarów. Zarabianie w internecie, w kontekście programów partnerskich, jest znacząco różne. Ilość różnego rodzaju programów afiliacyjnych jest tak duża, że można wychodzić swoim “odbiorcom" (mam tu na myśli osoby wśród których reklamujesz dane oferty) na przeciw. To ogromna różnica, bo zamiast szukać klientów zainteresowanych Twoim produktem, dobierasz odpowiedni produkt pod potrzeby klienta do którego masz już dostęp - i właściwie nie ma w tym żadnych ograniczeń. Magia afiliacji. Jak zacząć i wybrać program afiliacyjny? No właśnie.. jak zacząć zarabiać w programach partnerskich? Jak wybrać odpowiedni program afiliacyjny? Sprzedawać książki, reklamować konta bankowe, kredyty, konkursy, sklepy internetowe? Jeśli masz dostęp do chociaż jednego z moich mentoringów, spotkałeś się w nim z “najważniejszą zasadą zarabiania w internecie". Oczywiście to niekoniecznie jest naprawdę najważniesza zasada dla każdego - ale dla mnie tak, dlatego tak ją nazywam. Wiele osób podchodzi do programów partnerskich podobnie jak do biznesu tradycyjnego, tzn. że zaczynają od poszukiwań produktu/usługi który będą promować (co swoją drogą jest niezgodne z zasadą potrzeby z fastlane milionera). Gdy już wpadają na pomysł, co by to mogło być, rejestrują się, kopiują swój link partnerski i - pojawia się pierwszy problem w postaci braku pomysłu na reklamę. Te osoby, w moim mniemaniu, popełniają błąd. Poszukiwania niszy powinno się zacząć od drugiej strony, czyli od analizy grupy osób do których już ma się dostęp lub może się mieć dostęp. Mam tu na myśli wyjście od miejsca reklamowania. Najpierw zastanów się “gdzie", a dopiero później “co" reklamować - o to chodzi w programach partnerskich. W odwrotnej kolejności sprawiasz sobie niepotrzebną trudność. Oczywiście ta trudność nie jest problemem, którego nie da się rozwiązać - bo w końcu możesz stworzyć i pozycjonować dowolną stronę (tj. opierać się tylko na seo) - ale na początku polecam stosować się do tej mojej rady i zaczynać od analizy miejsc promocji, tym bardziej jeśli jesteś jeszcze “zielony" w tworzeniu i pozycjonowaniu własnych stron reklamowych. Przeanalizuj grupę odbiorców do promocji reflinka Ocena i analiza naszej grupy odbiorców reklamy to bardzo ważny punkt. Grupa odbiorców to grupa osób do których trafi oferta wraz z naszym linkiem partnerskim - w związku z tym, to my powinniśmy dostosować naszą ofertę (niszę) do nich - a nie odwrotnie. Odbiorcy się nie dostosują do produktu, który chcesz im sprzedać. Wyobraź sobie, że jesteś stałym klientem jednego sklepu spożywczego i codziennie kupujesz w nim bułki. Pewnego dnia, jak zwykle, przychodzisz do sklepu chcąc kupić to co zwykle - a tu “niespodzianka", bułek nie ma - za to zadowolony z siebie sprzedawca bombarduje Cię ofertami jogurtów. Ty nie potrzebujesz jogurtów, szukałeś bułek - więc wychodzisz ze sklepu z pustymi rękoma. Tak właśnie wygląda sytuacja gdy reklamujesz losowe oferty (czyt. przypadkowe, wymyślone na żadnej podstawie nisze). Po prostu przyjmujesz rolę sprzedawcy, który próbuje wciskać ludziom coś czego nie chcą. Jak myślisz, jak długo utrzymałby się opisywany sklep spożywczy? No właśnie. Gdzie będziesz reklamować swoje linki afiliacyjne? Każdy ma jakiś pomysł lub możliwość na umieszczanie swoich ofert w konkretnych miejscach. Może być to kanał na YouTube, grupa/fanpage na FaceBooku, profil na instagramie, a nawet gadu-gadu, czaty, różnego rodzaju fora internetowe, itd. Pierwszą rzeczą jaką powinieneś zrobić jest zastanowienie się kto będzie czytał Twoją ofertę reklamową i gdzie ją umieścisz? Czego potrzebuje Twoja grupa odbiorców reklamy? Po co jest w tym, a nie innym miejscu? Co może ich zainteresować na tyle by chcieli to mieć? Do wyboru masz mnóstwo różnych programów partnerskich, w dodatku możesz stworzyć LP pod każdą wymyśloną przez siebie niszę - dlaczego w dalszym ciągu wybierasz przypadkowe pomysły? Nie na tym polega zarabiania w programach afiliacyjnych. Dopiero gdy będziesz wiedział z kim masz do czynienia, możesz im przedstawić odpowiednio sformułowaną ofertę i starać się trafić w ich potrzeby. Moim zdaniem najważniejszą zasadą zarabiania w Internecie jest właśnie odpowiedni dobór programu (niszy/oferty) do grupy odbiorców. Nie będę tutaj wymieniał wszystkich serwisów zarobkowych jakie polecam, wymieniłem je już w programach partnerskich i dbam o aktualność tej listy - zapoznaj się z nią po lekturze tego artykułu. Jak zarabiać w Internecie na własnej stronie/blogu? W przypadku gdy nie masz jeszcze strony, oczywiście również powinieneś/aś stosować się do “najważniejszej zasady zarabianie w internecie", tj. najpierw zastanowić się gdzie możesz tą stronę reklamować, a następnie na tej podstawie dobrać niszę i sposób monetyzacji. Moja grupa odbiorców, to osoby zainteresowane zarabianiem, finansami - co więc promuję? Reklamuję programy partnerskie (zbieram poleconych, o ile jest taka możliwość), książki biznesowe, poradniki własnego autorstwa oraz konta bankowe. Uważam, że dobór reklam jest jak najbardziej dopasowany do grupy odbiorców i jest dokładnie tym czego szukają. Nie atakuje nikogo niechcianymi reklamami, wręcz przeciwnie - chcianymi, reklamuję dokładnie to czym są zainteresowane osoby odwiedzające bloga. Jak zmonetyzować własną stronę www? Załóżmy jednak, że masz już swoją stronę i szukasz sposobu na monetyzację. Po pierwsze trzeba jasno zaznaczyć, że na reklamowaniu odpowiednio dopasowanych produktów w modelu CPR/CPS zarabia się dużo więcej, niż na kampaniach CPC. Wiele osób rozpoczyna monetyzowanie stron od stosunkowo łatwych do wdrożenia reklam google adsense - podczas gdy te reklamy bardzo często odsyłają zbierany przez nas ruch do konkurencyjnych stron. Adsense to moim zdaniem ostateczność, na pierwszym miejscu polecam stawiać afiliację i własne produkty. Dość uniwersalnymi i dającymi szerokie możliwości produktami są książki - raczej na pewno znajdziesz książkę pasującą do tematyki swojego bloga/strony. Nie wiem jak dobrać program partnerski - jak zarabiać na afiliacji? Być może już prowadzisz stronę lub bloga do którego nie jesteś w stanie dobrać odpowiednich programów partnerskich, wówczas mam dla Ciebie dwa możliwe rozwiązania do stosowanie osobno lub równocześnie: Wspomniana już ostateczność, czyli reklamy Google Adsense. Być może wiesz, być może nie wiesz jak działają - powiem w skrócie, że google zbiera informacje o zainteresowaniach użytkowników ich wyszukiwarki, a następnie wyświetla im reklamy, którymi powinni być zainteresowani. Jeśli przyszło Ci do głowy, że wstawisz te reklamy żeby sprawdzić co możesz reklamować - oczywiście pomysł nie wypali, dla każdego odbiorcy (w tym i Ciebie) reklamy będą inne, dostosowane do niego. Jest to rozwiązanie, które właściwie nie wymaga od Ciebie myślenia - wystarczy wstawić reklamy, a Google zajmie się resztą. Tutaj jesteśmy wynagradzani za każdy klik w reklamę, stawki są różne w zależności od reklamodawcy. Minus jest taki, że jeśli Twoi odbiorcy interesują się tematyką Twojej strony - jest spora szansa, że reklamy pokierują ich do konkurencji. Więcej o minusach google adsense napisałem tutaj. Skracanie linków. Serwisy, które polecam przy skracaniu są wymienione na liście programów partnerskich, jako “CPC". Nie będę ich tutaj wymieniał z obawy przed utratą aktualności - o listę natomiast dbam na bieżąco. Chodzi o to by skrócić link do czegokolwiek, czym mogą być zainteresowani Twoi odbiorcy - nie musi to być żaden program partnerski, to może być artykuł, jakiś plik do pobrania, cokolwiek co pokrywa się z tematyką bloga i jest interesujące dla jego czytelników. Wówczas otrzymasz wynagrodzenie za każde kliknięcie w link i przejście do strony docelowej (po 5s klikający musi zamknąć reklamę). Żeby pokazać jak to wygląda - skróciłem link do make-cash.pl: http://clkmein.com/q9fb0x (w momencie w którym przejdziesz na to forum, otrzymam wynagrodzenie). Powyższe możliwości powinno się stosować na końcu, w przypadku kompletnego braku innych możliwości. Najwięcej zarabia się na odpowiednio dobranych programach afiliacyjnych i sprzedaży własnych produktów. Zarabianie na afiliacji w programach partnerskich Mam szczerą nadzieję, że tekst okazał się przydatny. Do wyboru masz mnóstwo programów partnerskich dostępnych w sieciach afiliacyjnych i bezpośrednio w serwisach będących organizatorami tych programów. Najpierw zastanów się “gdzie", a dopiero później “co" reklamować, to bardzo ważna zasada. Najwięcej zarobisz dobierając odpowiedni program afiliacyjny CPS/CPR/CPL, ale w ostateczności - przy braku pomysłów - możesz użyć CPC. Aktualną listę polecanych przeze mnie programów partnerskich znajdziesz tutaj. Swoją drogą, zwróć również uwagę na wpis dotyczący różnic i podobieństw pomiędzy sprzedażą własnych produktów i afiliacją - być może jesteś w stanie zarobić więcej na wprowadzeniu własnych produktów? To też bardzo dobre rozwiązanie i duże możliwości zarabiania przez internet. Powodzenia!
  13. Własne e-produkty to bardzo popularna, zwłaszcza wśród influencerów, forma internetowego zarobku. Mam tu na myśli różnego rodzaju kursy, szkolenia, e-booki - ale także programy, grafiki, niszowe arkusze kalkulacyjne, szablony stron www, skrypty php, itd. Możliwości tworzenia e-produktów jest bardzo, bardzo dużo. Każda zaangażowana w taki model zarabiania osoba stanie w końcu przed wyborem opcji strategicznej dalszego rozwoju swoich przedsięwzięć. W tym wpisie przedstawiam cztery strategie ujęte w tzw. macierzy Ansoffa. Wpis powinien okazać się pomocny przy wyborze i optymalizacji drogi rozwoju własnego e-biznesu tego typu oraz w mniejszym stopniu, ale jednak, zarabianiu na afiliacji w modelu CPA. Jak zwiększać zyski ze sprzedaży e-commerce? Pamiętajmy, że afiliacja - chociaż jest bardzo podobna - od bezpośredniej sprzedaży własnych produktów, w praktyce, różni się m.in. możliwością wprowadzania zmian produktu, ceny, itd. Opisane poniżej strategie mają więc zastosowanie także do ofert afiliacyjnych, ale w ograniczonym stopniu. Zapraszam do lektury! Macierz Ansoffa w rozwijaniu własnego sklepu internetowego Dawno temu, w 1957 roku, rosyjski matematyk i ekonomista Harry Igor Ansoff sformułował teorię pomagającą w wyborze optymalnego rozwiązania strategicznego, czyli po prostu drogi rozwoju swojego biznesu. Z oczywistych względów teoria nie była sformułowana z myślą o afiliacji i e-produktach, ale jak najbardziej ma tutaj zastosowanie. Autor założył cztery możliwe strategie wynikające z dwóch zmiennych decyzyjnych - rynku (czyli miejsca promocji i grupy odbiorców) oraz produktu. Obie zmienne rozważa się w dwóch sytuacjach - w stanie dotychczasowym oraz nowym. Model strategii wyróżnionych czterech strategii przedstawia tzw. macierz Ansoffa, którą przedstawiam poniżej: Jak widać w zależności od tego czy mamy do czynienia z dotychczasowym, czy nowym produktem, sprzedawanym na dotychczasowym lub nowym rynku - decydujemy się na odpowiadającą takiemu połączeniu strategię. Istnieje swojego rodzaju optymalna kolejność wprowadzania wyżej wymienionych strategii w życie. W pierwszej kolejności sprawdzamy, czy jesteśmy w stanie, bazując na dotychczas sprzedawanych produktach, rozwijać się na rynkach już obsługiwanych (penetracja rynku). Następnie badamy ewentualne możliwości znalezienia nowych rynków zbytu dla obecnie sprzedawanych produktów (rozwój rynku). Jeśli takich rynków nie znajdziemy lub działania związane ze sprzedażą są nieopłacalne - analizujemy możliwość przygotowania nowych produktów, które potencjalnie znalazłyby popyt na obecnych (już obsługiwanych) rynkach (rozwój produktu). Dopiero w ostatniej kolejności rozważamy najbardziej ryzykowną opcję, czyli możliwości stworzenia nowych produktów i rozpoczęcie sprzedaży na nowych rynkach (dywersyfikacja). Poniżej opisuję każdą z czterech strategii wraz z konkretnymi przykładami. Penetracja rynku jako strategia rozwoju sklepu online Strategia penetracji rynku (produkt dotychczasowy - rynek dotychczasowy) to podstawowa strategia brana pod uwagę. Działania podejmowane w ramach tej strategii polegają na dążeniu do maksymalnego wysycenia rynku naszym e-produktem. Przykładem może być sprzedaż e-booka na fanpage’u. E-book to nasz produkt, a fanpage - rynek. Rynek jest ograniczony do liczby osób, które obserwują fanpage. Po jakimś czasie od rozpoczęcia sprzedaży, zainteresowanie produktem spada i wówczas zastanawiamy się co dalej zrobić. Zgodnie z macierzą Ansoffa, w pierwszej kolejności zalecam właśnie podjęcie prób penetracji dotychczasowego rynku, czyli np. obniżkę ceny, zwiększenie częstotliwości publikowania reklam, organizację promocji, dodanie “gratisów" do sprzedawanego e-booka lub połączenie e-booka w korzystny cenowo “zestaw" z innymi naszymi produktami - jeśli takie mamy. Szczególnie dobrze działają promocje ograniczone czasowo oraz zestawy. Promocja ograniczona czasowo to dodatkowy bodziec dla osób, które niby są zdecydowane, ale jednak nieprzekonane. Zestawy natomiast zadziałają nawet na osoby, które kompletnie nie są zainteresowane naszym produktem. W sytuacji gdy można kupić produkt “A" lub z niewielką różnicą cenową “A+B", wiele osób zdecyduje się właśnie na zestaw. Trwałą obniżkę ceny polecam stosować dopiero na samym końcu, po wyczerpaniu innych pomysłów. Tutaj uwaga - osoby, które korzystały z promocji nie powinny czuć się oszukane, także obniżona cena nie powinna być niższa, ani nawet równa, wcześniejszej cenie promocyjnej. Jeśli będziemy się tego trzymać - śmiało można organizować promocje pod hasłem “Nigdy nie będzie już tak tanio!" Jeśli chodzi o oferty afiliacyjne - strategia penetracji rynku pozwala właściwie tylko na manipulację częstotliwością i jakością reklam. Możemy zmieniać treści reklamowe, grafiki oraz przygotowywać dodatkowe landing page’e - nie możemy natomiast zorganizować promocji, ani sprzedaży w zestawach. Szkoda. Rozwój rynku - strategia rozwoju w e-commerce Strategia rozwoju rynku (produkt dotychczasowy - rynek nowy) to druga w kolejności do zastosowania strategia. Załóżmy, że opisana wyżej penetracja rynku przestała już przynosić efekty - sprzedaż trwale spadła i uznaliśmy nasz fanpage za, przynajmniej tymczasowo, rynek nasycony sprzedawanym produktem. W takiej sytuacji, zaczynamy poszukiwania nowych rynków potencjalnie zainteresowanych naszym e-bookiem - czyli produkt pozostaje bez zmian, dokładnie taki sam, a my chcemy zacząć sprzedawać go gdzieś indziej. Mogą być to różnego rodzaju fora dyskusyjne z możliwością wystawiania ogłoszeń, portale aukcyjne, grupy facebook’owe typu “kupię-sprzedam" - ale także współprace z różnego rodzaju influencerami i innymi posiadaczami fanpage’y o podobnej do naszego tematyce. Współprace niestety nie dotyczą ofert afiliacyjnych - ale jeśli chodzi o własne produkty, mogą być bardzo korzystne. Podczas stosowania strategii rozwoju rynku należy pamiętać, że nasz e-book można dostosowywać do potrzeb różnych grup docelowych za pomocą odpowiedniej reklamy - warto się zastanowić nad innymi zastosowaniami. Cola to napój, ale także - podobno - bardzo dobry odrdzewiacz. Może sprzedawany przez nas produkt również posiada jakieś alternatywne zastosowania dzięki którym rozszerzymy potencjalną grupę docelową?:) Rozwój Produktu - nowe produkty w tym samym sklepie online Strategia rozwoju rynku (produkt nowy - rynek dotychczasowy) polega na wprowadzeniu nowego produktu na obsługiwany już rynek. Kontynuując przykład z e-bookiem i fanpage’em - znów wracamy na fanpage. Tym razem jednak wprowadzamy do obrotu nowy e-book - np. część drugą. W praktyce ten nowy produkt nie musi być wcale związany z poprzednim - po prostu zaczynamy reklamować coś innego wśród tej samej grupy osób. Jeśli wcześniej opieraliśmy się na własnych produktach, teraz możemy wprowadzić coś “komplementarnego" z ofert afiliacyjnych - i odwrotnie. W tej strategii nie ma żadnej różnicy czy produkt jest nasz, czy bazujemy na afiliacji. Jeśli nie mamy pomysłu, możemy także zgłosić się z propozycją współpracy do innego twórcy i sprzedawać jego produkt w zamian za ustaloną prowizję. To także zawiera się w strategii rozwoju produktu. Przykładem zastosowania na blogu mogą być: “Usługi 2.0“, które zostały dodane jako produkty komplementarne do “Mentoringu." Po wprowadzeniu nowego produktu, wszystko zaczyna się od początku. Znów penetrujemy rynek, a następnie poszukujemy nowych rynków sprzedażowych. Dywersyfikacja - ryzykowna strategia rozwoju handlu w Internecie Strategia dywersyfikacji (produkt nowy - rynek nowy) to całkowite rozpoczęcie działań od nowa. Strategia jest najbardziej ryzykowna - ale może okazać się niezwykle dochodowa. Przede wszystkim chodzi tutaj o przeniesienie modelu dystrybucji na inną niszę rynkową. Jeśli zbudowaliśmy system sprzedaży poradników dot. hodowli roślin doniczkowych - damy radę powtórzyć ten sam wzorzec w innej niszy, nawet w zupełnie innej - np. w tresurze psów. Rozważania dotyczące zmiany niszy i rozpoczęcia wszystkiego od nowa są jednak ostatecznością stosowaną tylko w sytuacjach “beznadziejnych" (czyli takich w których po prostu się przeliczyliśmy lub nie doszacowaliśmy potencjału dochodowego, który okazał sie być zbyt mały) oraz takich w których monetyzacja pierwszej niszy działa całkowicie pasywnie. Jak rozwijać swój sklep internetowy? Macierz Ansoffa została stworzona w latach 60 ubiegłego wieku, ale nadal pełni rolę drogowskazu pomagającego w wyborze odpowiedniej strategii. Trzeba pamiętać, że powyższe strategie nie są bezwzględnie właściwe - wszystko należy dostosowywać do konkretnego przypadku, zamiast “ślepo" realizować zalecaną kolejność wprowadzania kolejnych opcji. Każdą z czterech opisanych strategii można śmiało wykorzystywać do dystrybucji własnych e-produktów w modelu e-commerce, ale także w ograniczonym stopniu do promowania ofert afiliacyjnych. Życzę dochodowych decyzji strategicznych.
  14. W Internecie można znaleźć sporo opisów oszustw do których dochodzi w serwisie OLX i innych platformach tego typu. Zwykle ofiarą oszustów padają kupujący, ale nie jest to żadną regułą. E-handel w modelu “najpierw zapłata, później wysyłka towarów" - tylko z pozoru wydaje się być w pełni bezpieczny dla sprzedawców. W rzeczywistości, pomimo otrzymania pieniędzy i wysłania towaru na wskazany adres, bardzo łatwo paść ofiarą oszusta i wcale nie jest to takie proste do wykrycia. W tym wpisie opisuję na co trzeba uważać przy sprzedaży czegokolwiek w Internecie, zwłaszcza na facebooku, forach i portalach ogłoszeniowych typu OLX - na których tożsamość kupującego nie jest w żaden sposób weryfikowalna i transparentna. Zapraszam! Na czym polega oszustwo na OLX i innych portalach ogłoszeniowych Załóżmy, że pan X sprzedaje w Internecie komputer. Po kilku dniach zgłasza się do niego zainteresowana komputerem osoba (pan Y) i od słowa do słowa, od pytania do odpowiedzi, decyduje się na zakup. Wszystko wygląda całkowicie normalnie i nie wzbudza podejrzeń. Okazuje się, że kupujący jest z drugiego końca Polski, więc prosi o wysłanie przedmiotu do paczkomatu obok jego domu. Pan X oczywiście się zgadza, sam też często odbiera paczki w paczkomatach z powodu wygody. Szczęśliwy ze znalezienia kupującego, podaje numer konta i zapewnia, że paczkę wyśle jak najszybciej po zaksięgowaniu się przelewu. Po 24h na koncie Pana X znajduje się oczekiwana za komputer kwota. Tytuł przelewu jest dokładnie taki, jaki ustalał z kupującym - “Przelew za komputer". Wszystko się zgadza, także Pan X wysyła paczkę i po kilku dniach kupujący dziękuje mu za komputer, który właśnie odebrał.To normalny przebieg transakcji, Pan X nie zauważył niczego dziwnego. Po jakimś czasie, gdy już zapomniał o sprawie, zostaje wezwany na komendę policji w sprawie “oszustwa komputerowego". Policja pyta czy sprzedawał komputer na portalu ABC, czy podany numer konta należy do niego, czy kupującym był pan Y, czy otrzymał wpłatę od pana Y? Okazuje się bowiem, że kupujący zapłacił za komputer, ale go nie otrzymał - więc zgłosił sprawę na policję. Sprzedający potwierdza, że rozmawiał z panem Y i otrzymał od niego pieniądze, a następnie wysłał komputer. Jak to się stało, że Pan Y podziękował za komputer podczas gdy tak naprawdę nigdy go nie otrzymał? Oszustem jest trzecia osoba w transakcji - anonimowy pośrednik Otóż zarówno kupujący (Y), jak i sprzedający (X), nigdy się nie skontaktowali - a jednak oboje są pewni, że to właśnie ze soba dokonywali transakcji. W rzeczywistości transakcja została dokonana z oszustem, który wcielił się w rolę obu stron. W rozmowie z X, podszywał się pod Y, a w rozmowie z Y - pod X. Oszust w pierwszej kolejności skopiował ogłoszenie wystawione przez pana X i w ten sposób znalazł kupca na komputer. Następnie wcielił się w rolę pana Y i napisał do pana X, że jest zainteresowany komputerem. Gdy pan X podał mu swój numer konta, ten przekazał go faktycznemu kupcowi jako “swój" numer na który powinien wpłacić pieniądze z tytułem “Przelew za komputer". Po otrzymaniu wpłaty, pan X wysłał komputer na dane podane przez oszusta. Oszust jak najdłużej zwodził kupującego wciąż przekładając termin wysyłki z jakiś “ważnych dla niego powodów", a w między czasie w jego imieniu podziękował panu X za szybką i udaną transakcję. Inne warianty tego samego oszustwa w sprzedaży przez internet Powyższy opis jest bardzo ogólny, w rzeczywistości strategia kreatywnego oszusta może być dużo bardziej przemyślana. Oszust może na przykład nalegać na kontakt na FB (lub wyszukiwać tylko ofert w grupach “kupię-sprzedam-wymienię") i po transakcji postarać się o blokadę konta, którego używał - wówczas znikną wiadomości, które nam wysłał. W takiej sytuacji przed policją (jako sprzedawca) będzie nam jeszcze trudniej wyjaśnić co zaszło - wszelkie rozmowy z oszustem nie będą już dostępne, faktami pozostaną natomiast: otrzymanie przez nas przelewu i brak towaru u kupującego. Oszust niekoniecznie będzie sprzedawał taki sam przedmiot - może naszą ofertę “ulepszyć" (w przypadku komputera mogłoby to być opisanie innego modelu) lub wystawić cokolwiek innego w tej samej cenie. Wówczas sprawdzenie (przez nas), czy oferta jest skopiowana będzie praktycznie niemożliwe, a dodatkowo kupujący znajdzie się szybciej (ze względu na atrakcyjniejszą ofertę). Oprócz samej kradzieży sprzedawanego przedmiotu, oszust może pójść o krok dalej i okraść dwie osoby za jednym razem (pierwotnie też dwie osoby tracą, ale oszust zyskuje tylko sprzedawany przedmiot - w tym wariancie może zyskać też pieniądze kupującego). Wystarczy, że wystawi coś droższego (lub ten sam przedmiot co sprzedający, ale z wyższą ceną) i po dokonaniu wpłaty, napisze do sprzedającego, że nastąpiła pomyłka i poprosi o odesłanie nadwyżki pieniędzy na podany numer konta. Podany numer konta będzie oczywiście “słupowy", służący tylko do wypłat z bankomatów - ale przecież nikt tego nie wie. Czymkolwie handlujesz (także usługami), za duża wpłata powinna zapalić lampkę ostrzegawczą w Twojej głowie. Zastosowanie się do próśb kupującego i odesłanie pieniędzy na inny numer konta jest zdecydowanie bardzo ryzykowne. Jak prowadzić bezpieczną sprzedaż w internecie (e-commerce)? Wyżej opisane oszustwa są stosowane na OLX’ie, innych portalach ogłoszeniowych, ale także w normalnych sklepach online. Zabezpieczenie się przed tego typu oszustwami jest trudne - przed normalnymi kupującymi można wyjść wręcz na “świra". Pytanie tylko czy Ci normalni kupujący faktycznie są tymi za których się podają?:) Pierwszą rzeczą, którą powinno się robić przy każdej transakcji jest dokumentowanie wszystkiego co z nią związane. Ważne ustalenia warto załatwiać wyłącznie poprzez “e-mail", tak aby otrzymane i odebrane maile przechowywać w skrzynce. Za wszelką cenę powinno się unikać ustaleń na facebooku / czatach / komunikatorach. W przypadku wysyłki przedmiotów - zachować potwierdzenie nadania przesyłki! Tego typu dokumentacja niestety nie jest “mocnym alibi" - policja może podejrzewać, że ukartowaliśmy wymianę maili z oszustem, niestety twarde dowody dalej będą wskazywały przeciwko nam. Jeśli kiedykolwiek Twój kupujący się pomyli i wyśle Ci za dużo pieniędzy, nie odsyłaj nigdy nadwyżki na numer inny, niż ten z którego przyszły pieniądze. W takiej sytuacji najlepiej odesłać całość i poprosić o odliczony przelew. Przelew zwrotny warto zatytułować: “Proszę o odliczoną kwotę i kontakt na adres email: XXX" - wówczas upewnisz się, że wysyłający pieniądze jest tą samą osobą z którą dokonywałeś/aś ustaleń w sprawie transakcji. Zachowując skrajne środki ostrożności - które przy sprzedaży drogich przedmiotów mogą mieć swoje uzasadnienie - tak naprawdę, po otrzymaniu wpłaty można wysłać przelew 0,01zł na konto kupującego z tytułem (proszę o kontakt, e-mail: xxx). W ten sposób upewnisz się, że kupujący to kupujący. Myślę, że lepiej z uczciwą osobą wyjść na “dziwaka", niż później tłumaczyć się na komisariacie - zwłaszcza jeśli sprzedajesz droższe przedmioty/usługi. Jeśli kupujący “dziwnie" upiera się przy wysyłce do paczkomatu - czerwona lampka. Najbezpieczniej wysłać przedmiot kurierem “płatność przy odbiorze", aczkolwiek to i tak nie zabezpiecza w 100%. Cały czas oszust może stosować chwyt ze zwrotem nadwyżki pieniędzy na wskazane konto bankowe. Teoretycznie może też po prostu chcieć Cie wrobić w oszustwo - bez żadnych benefitów dla siebie samego. W takiej sytuacji kupujący myśli, że płaci za przedmiot A, a od Ciebie otrzymuje przedmiot B. Jak zabezpieczyć się przed oszustami prowadząc sklep online? Sprzedaż towarów i usług w internecie nie jest wcale tak bezpieczna jakby się mogło wydawać, w rzeczywistości niesie ze sobą szereg zagrożeń ze strony coraz bardziej kreatywnych oszustów. Otrzymanie pieniędzy wcale nie oznacza, że nie mogliśmy paść ofiarą oszusta który próbuje nas wrobić. Całkiem nieświadomie można stać się czyimś “słupem" - chociaż z pozoru transakcja wygląda całkowicie uczciwie. Na baczności powinny mieć się zwłaszcza osoby handlujące w grupach na facebooku, na forach oraz portalach ogłoszeniowych i aukcyjnych (np. OLX). Wcale nie jest powiedziane, że kiedykolwiek traficie na takiego typu oszusta, ale pamiętajcie jakie zachowania powinny u was zapalić czerwoną lampkę. Świadomość tego typu zagrożeń jest ważna w e-sprzedaży.
  15. Zarabianie w internecie, w sieciach afiliacyjnych to nie tylko możliwość reklamowania znajdujących się tam ofert CPA. To także możliwość polecania samej możliwości zarabiania w danym serwisie - przy pomocy systemu poleconych. System poleconych jest właściwie standardem w różnego rodzaju programach partnerskich i innych serwisach zarobkowych. W tym wpisie wyjaśniam jak działa, jakie są różnice pomiędzy takimi systemami, a także omawiam kwestie opłacalności inwestowania czasu (i być może pieniędzy) w zbieranie poleconych. Zapraszam do lektury. Jak działa system poleconych w sieciach afiliacyjnych? Cechą wspólną wszystkich narzędzi tego typu jest możliwość polecania serwisu (jako możliwości zarobkowej) za pośrednictwem swojego unikalnego linku partnerskiego (reflinku), a następnie uzyskiwanie prowizji naliczanej od zarobków pozyskanych w ten sposób osób - czysto pasywnie. W żadnym wypadku nie oznacza to, że poleceni cokolwiek tracą przy rejestracji z naszego linku (reflinku). Zarabiają tyle samo, ile zarabialiby przy rejestracji z pustych linków. Generowana prowizja jest dodatkiem, który w 99% przypadków absolutnie niczego nie odejmuje od Twoich zarobków. Ten 1% to serwisy w których poleceni zarabiają mniej jeśli są pod kimś zapisani - na takie serwisy nawet nie warto patrzeć w kontekście zarabiania przez internet na poleconych. To się po prostu nie uda - w końcu każdy policzy, że bez Ciebie zarobi więcej. Pojęcia związane z zarabianiem na poleconych: downline, refferal, ref - osoba zarejestrowana pod nami; generująca pasywną prowizję upline - osoba zarejestrowana nad nami; otrzymująca prowizję od naszych zarobków crossline - osoba działająca w tym samym serwisie, z którą nic nas nie łączy Warto zdawać sobie sprawę, że taki system pełni zupełnie inne role dla użytkownika polecającego serwis, niepolecającego serwisu oraz dla administracji. Poniżej króciutko omawiam perspektywę każdego z wymienionych. Użytkownik polecający serwis - promotor - mentor Taka osoba traktuje system poleconych i działanie w nim jako inwestycję. Liczy, że wkład wniesiony w promocję zwróci się w przyszłości. Zależy jej, by prowizja była jak najwyższa, a system miał jak najwięcej poziomów. Użytkownik polecający nierzadko ponosi również koszty finansowe związane z promocją - na przykład kupuje mailingi reklamowe w serwisach GPTR (o tym dlaczego jest to opłacalne z punktu widzenia szukania poleconych przeczytasz tutaj). Oprócz samej ilości poleconych - zależy mu też na ich jakości, toteż może - ale nie musi - oferować mentoring lub udostępniać swoim referralom różnego rodzaju poradniki. Użytkownik niepolecający serwisu Tutaj mam na myśli osobę, która sama zarabia w internecie, generuje wysokie obroty i nie planuje budować sieci poleconych. Z jej perspektywy w niektórych przypadkach system poleconych (jeśli jest zapisana pod kimś) jest czynnikiem ograniczającym - mianowicie uniemożliwia jej negocjacje wyższych stawek - a przynajmniej tak nazywają to niektóre programy partnerskie. Odpowiednio zaprojektowany system nie będzie powodował takiego konfliktu interesów poszczególnych grup. System poleconych z perspektywy tej osoby powinien być czymś nieistotnym, w niczym nieprzeszkadzającym. Dlatego uważam, że tworzenie systemu w którym osoba zapisana pod kimś traci % z własnych pieniędzy jest bez sensu. Żeby wszystko działało sprawnie, nie może dochodzić do konfliktów. Administracja serwisu zarobkowego System poleconych to narzędzie darmowego marketingu (element viral marketingu). Administracja chce by system generował jak najwięcej nowych partnerów - a jednocześnie nie chce by zniechęcał tych najlepiej zarabiających. Tutaj występuje konflikt, w którym trzeba znaleźć optymalne rozwiązanie. Niestety nie każdy serwis jest w stanie zmniejszyć swój własny zysk jednostkowy dla polepszenia warunków partnerów - a to właśnie to jest “optymalnym rozwiązaniem". Wydatek na system poleconych w rzeczywistości jest wydatkiem na marketing. Inwestycją, nie kosztem. Zarabianie na poleconych - na co zwrócić uwagę? Jak już wspominałem, na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę, w dobrze zaprojektowanym systemie poleconych, rejestracja z czyjegoś linku w żadnym wypadku nie oznacza, że cokolwiek się na tym traci. Zarabia się tyle samo, ile zarabiałoby się podczas rejestracji z pustych linków. Generowana prowizja jest dodatkiem, który absolutnie niczego nie odejmuje od zarobków. Jeśli odejmuje - ten system poleconych jest niewarty zaangażowania, ani nawet uwagi - stracicie w nim tylko czas na promowanie. Do pozostałych różnic należą: Sposób identyfikacji zapisywanych poleconych Dwa najczęściej używane sposoby identyfikacji to “postback" oraz “pliki cookies". “Postback" działa następująco - jeśli ktoś wejdzie w nasz reflink i zarejestruje się, system przypisze tą osobę do naszego konta (jako nasz downline). Problem polega na tym, że jeśli osoba wchodząca w nasz link, zamiast się zarejestrować po prostu zapamięta sobie adres strony i wejdzie na nią np. dopiero za kilka dni, nie zostanie już naszym poleconym - pomimo tego, że zarejestrowała się, czego nie da się ukryć, dzięki nam. To rozwiązanie jest zdecydowanie najbardziej opłacalne dla organizatora programu partnerskiego, przez co jest też bardzo powszechne. Należy również pamiętać, że część internautów ma wyłączone zbieranie cookies w przeglądarkach - więc żeby ich zmonetyzować, postback jest niezbędny. Scenariusz opisany przy systemie postback, w programie partnerskim opartym o pliki cookies, wyglądałby zupełnie inaczej. Załóżmy, że tak jak poprzednio reklamujemy nasz reflink, ale tym razem - nawet gdy potencjalny polecony zrezygnuje z natychmiastowej rejestracji i zrobi to dopiero za kilka dni - i tak zostanie przypisany pod nas. Całość polega na tym, że każdy kto wejdzie w nasz link partnerski, zostanie "zainfekowany" (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) plikiem cookie. Dzięki owemu plikowi, rejestracja tej osoby, zostanie przypisana do nas i zyskamy poleconego. Nie stanie się tak tylko w przypadku gdy plik cookie zostanie podmieniony, straci ważność, dana osoba ma wyłączoną obsługę cookies w przeglądarce lub wyczyści cookies przed dokonaniem zakupu. Zasady identyfikacji w oparciu o cookies również mogą być różne. W zależności od programu takie pliki są podmienialne/niepodmienialne i mają różne okresy ważności. Więcej o sposobach identyfikacji napisałem we wpisie: “Identyfikacja partnerów - postback, pliki cookies i nadużycia z tym związane (cookie stuffing)." Ilość poziomów w systemie poleconych Tutaj pojawia się wiele niedomówień i nadinterpretacji, także warto to sobie omówić dokładniej. Najbardziej popularny jest 1-poziomowy system. W takim modelu zarobki poleconych naszych poleconych nie są już uwzględniane w otrzymywanej prowizji - liczą się wyłącznie samodzielnie zarobione pieniądze osób zarejestrowanych bezpośrednio pod nami. Przykład: Jacek rejestruje się pod Mateuszem, a Mateusz pod Bartkiem (Jacek -> Mateusz -> Bartek). W serwisie obowiązuje 1-poziomowy system poleconych z 5% prowizją. Każdy z nich zarabia po 1000zł. Jacek nie jest pod nikim zapisany, więc otrzymuje tylko swoje 1000zł. Mateusz ma poleconego (Jacka), więc otrzymuje 1000zł + 5%x1000zł (prowizja od zarobków Jacka), czyli 1050zł Bartek ma poleconego (Mateusza), który łącznie otrzymał 1050zł. System poleconych nie uwzględnia jednak prowizji od prowizji - uwzględnia tylko % od samodzielnie zarobionych pieniędzy. Bartek otrzymuje więc 1000zł + 5%x1000zł (prowizja od zarobków Mateusza), czyli także 1050zł. Niektóre serwisy wprowadziły natomiast kilku poziomowe systemy. Tutaj jednak również nie ma prowizji od prowizji - liczą się tylko “naturalnie" zarobione pieniądze. Przykład: Jacek rejestruje się pod Mateuszem, a Mateusz pod Bartkiem (Jacek -> Mateusz -> Bartek). W serwisie obowiązuje 2-poziomowy system poleconych z 5% prowizją. Każdy z nich zarabia po 1000zł. Jacek nie jest pod nikim zapisany, więc otrzymuje tylko swoje 1000zł. Mateusz ma poleconego (Jacka), więc otrzymuje 1000zł + 5%x1000zł (prowizja od zarobków Jacka), czyli 1050zł Bartek ma poleconego (Mateusza), który łącznie otrzymał 1050zł. System poleconych nie uwzględnia jednak prowizji od prowizji - uwzględnia tylko % od samodzielnie zarobionych pieniędzy. System jest dwu-poziomowy, także Bartek otrzymuje swoje 1000zł + 5%x1000zł (prowizja od zarobków Mateusza) + 5%x1000zł (prowizja od zarobków Jacka), czyli 1100zł. Możliwość przepinania kont w sieci afiliacyjnej Czy użytkownik inwestujący w promocję i zbierający poleconych może być pewny, że te osoby będą już zawsze “pod nim"? Nie zawsze, bo w większości serwisów można w każdej chwili poprosić o przepięcie pod kogoś innego. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że serwis nie dba o grupę użytkowników polecających serwis. Bo gdzie tutaj logika w tym, by osoby chciały reklamować i ponosić koszty tej reklamy, skoro pozyskani użytkownicy mogą się w każdej chwili odpiąć? Tutaj jest jednak logika. Otóż zezwalając na tego typu działania, serwisy ograniczają multikonta i tworzący się przez to bałagan. Jeżeli ktoś będzie chciał zmienić “upline" - i tak to zrobi. Może zarejestrować drugie konto i nawet gdyby serwis zabronił wpisania tych samych danych do drugiego konta, to założyłby je np. na brata lub siostrę. Możliwość przepinania nie jest więc aż tak demoniczna. Raczej mało kto się odpina/przepina - bo nie ma w tym interesu, nic się nie traci na byciu zapisanym pod kimś. Dopóki serwis nie będzie uzależniał stawki użytkownika od tego czy jest pod kimś zapisany, czy też nie jest - wszyscy będą zadowoleni. W większości przypadków możliwością przepinania nie ma się co przejmować. Rola poleconych w sieci afiliacyjnej Są serwisy w których poleceni są wyłącznie poleconymi - tj. generują sprzedaż na zewnątrz - ale może być też tak, że są również klientami. W tym drugim przypadku, oprócz tradycyjnej roli poleconych, otrzymujemy prowizję także od ich własnych zakupów (na zasadach “wiecznej prowizji"). Wieczna prowizja - “Niektóre programy partnerskie i sieci afiliacyjne oferują tzw. "wieczną prowizję". W tym modelu klient zostaje przypisany do określonego wydawcy (za pośrednictwem linków którego dokonał zakupów) w momencie pierwszej transakcji. Od tego momentu, dany wydawca będzie już zawsze otrzymywał prowizję za każdą kolejną transakcję tego klienta. Taki model pozwala na budowanie tzw. "zysku pasywnego".“ Czy zarabianie na poleconych jest dochodem pasywnym? Prosto z mostu - w zdecydowanej większości przypadków zarabianie na poleconych jest niestety NIEOPŁACALNE. Poleceni zmieniają serwisy, odchodzą z e-zarabiania i mają zmienne zarobki. Po trzech latach zbierania poleconych (łącznie w różnych serwisach jest pode mną około 2000 kont) nigdy nie miałem z tego tytułu więcej niż 2 tysięcy złotych na miesiąc. Tyle o ile samo zbieranie poleconych może wydawać się kuszące - to ze względu na w/w czynniki oferowaniem im pomocy jest już całkowicie nieopłacalne (chyba, że odpłatnie). Nie sposób zatrzymać każdego przy zarabianiu jako Twój downline, nie sposób zatrzymać każdego w określonych serwisach - oferowana pomoc pójdzie więc na marne, prędzej czy później, bo w końcu każdy się od Ciebie odepnie. Standardowe 5% w 1-poziomowych systemach poleconych w sieciach afiliacyjnych to bardzo niewiele. Od każdego 100zł zarobionego przez poleconego, uzyskujemy zaledwie 5zł. Łatwo policzyć, że aby zyskać 1000zł, poleceni muszą łącznie zarobić przynajmniej 20 000zł. Budowa takiej grupy jest niezwykle trudna i czasochłonna - jeśli chodzi o osoby, to też wieczna rotacja. Większość osób w CPA zarabia od kilkudziesięciu do kilkuset złotych miesięcznie. Przyjmując że nasza grupa średnio zarabiałaby 150zł/osoba/miesiąc - trzeba mieć aż 134 aktywnych poleconych aby zarabiać “pasywnie" 1000zł/miesiąc. Zdarzają się sytuacje w których np. tylko jeden polecony zarobi 5-10 tys. - jest to jednak rzadkie i na próżno oczekiwać takich wyników w każdym miesiącu. Kto ponosi koszt systemu poleconych? Aby serwis był wart promowania, powinien ponosić koszty systemu poleconych i nie uzależniać od nich stawek dla partnerów. System poleconych ma pełnić rolę “działu marketingu", więc administracja powinna dołożyć wszelkich starań by promotorom było na rękę wydawać pieniądze na szukanie poleconych. Chociaż pełne poświęcenie się “zarabianiu na referralach" uważam za nieopłacalne - to jednak mając okazję, warto zdobywać poleconych. To zawsze dodatkowe pieniądze - niestety nie będzie to długotrwały zysk pasywny. Zysk pasywny poleconych to mit i utopia.
  16. Zdobywanie poleconych w sieciach afiliacyjnych jest tak naprawdę bardzo proste - gorzej ze zdobywaniem faktycznie aktywnych użytkowników, a nie po prostu ciekawskich osób. System poleconych działa w większości programów partnerskich i sieci afiliacyjnych. Dzięki niemu każdy użytkownik jest w stanie budować swojego rodzaju “zysk pasywny" - tj. zarabiać określony procent od zarobków poleconych przez siebie osób (tzw. referrali). W tym wpisie opisuję skuteczne sposoby na zdobywanie aktywnych poleconych. Chociaż wszystko omawiam na przykładzie zarabiania w branży afiliacyjnej, sposoby okażą się przydatne również w innych dziedzinach w których buduje się swoje struktury - np. w tzw. marketingu sieciowym, czyli modelu MLM (multi level marketing). Zapraszam do lektury! Czym jest i jak działa system poleconych? System poleconych jest właściwie standardem w różnego rodzaju sieciach afiliacyjnych, programach partnerskich i serwisach zarobkowych. Cechą wspólną wszystkich narzędzi tego typu jest możliwość polecania serwisu za pośrednictwem swojego unikalnego linku partnerskiego (element viral marketingu), a następnie uzyskiwanie prowizji naliczanej od zarobków pozyskanych w ten sposób osób (downline). W żadnym wypadku nie oznacza to, że poleceni cokolwiek tracą przy rejestracji z czyjegoś linku (reflinku). Zarabia się tyle samo, ile zarabiałoby się podczas rejestracji z pustych linków. Generowana prowizja jest dodatkiem, który w 99% przypadków absolutnie niczego nie odejmuje od Twoich zarobków. Zanim przejdziesz do głównej części wpisu, zachęcam jednak do zapoznania się z moim zdaniem na temat systemu poleconych - nie każdy system jest bowiem wart używania. Jak zdobyć aktywnych poleconych w sieciach afiliacyjnych? Metod i możliwości docierania do ludzi jest dużo. Z moich doświadczeń wynika jednak, że zdecydowana większość możliwych działań jest zwyczajną stratą czasu. Podstawowym błędem jest zamieszczanie swoich ofert i reklam w miejscach nie mających nic wspólnego z zarabianiem. W ten sposób owszem można generować rejestracje w sieciach afiliacyjnych, nawet może być ich dużo - ale niestety są to tylko puste rejestracje od ciekawskich osób. Żeby zdobywać aktywnych poleconych, Twoje reklamy powinny być targetowane w ludzi już zainteresowanych zarabianiem w internecie. Osoby nie mające z e-zarabianiem nic wspólnego potraktują to jako zwyczajną ciekawostkę. Złotą metodą jest pozwolić się znaleźć, zamiast samemu wychodzić do zainteresowanych osób. Dzięki temu nie trzeba tracić czasu na tłumaczenia i przekonywania. Zainteresowani zarabianiem poleceni po prostu będą aktywni - tym bardziej, że to oni znaleźli Ciebie, a nie Ty ich (kierują się więc własną potrzebą). 6 metod na zdobywanie poleconych i zarabianie prowizji Przedstawienie serwisu zarobkowego jako pierwsza osoba na danym forum o zarabianiu Czyli wprowadzenie danego serwisu do społeczności forumowej. Na forum make-cash.pl każdy może opisać dany serwis zarobkowy i podać w temacie swój reflink. Bardzo duży minus, to fakt - że trzeba być pierwszym, o co na tak dużych forach trudno - ale nie jest to niemożliwe (bo jednak zawsze ktoś jest tym pierwszym). Pamiętaj, że for o zarabianiu jest więcej i Twoja aktywność w związku z poszukiwaniem poleconych nie powinna się ograniczać tylko do tych dwóch wymienionych. Oferowanie mentoringu lub po prostu poradników w zamian za zapis z reflinka To jest właśnie sposób, który przyniósł mi największą liczbę poleconych. Osoba rejestrująca się z linku tak naprawdę nic nie traci (chyba, że system poleconych jest źle skonstruowany), może jedynie zyskać poradnik - lub nawet stały mentoring. Jeżeli zdecydujesz się na takie działanie, powinieneś zadbać o jak najwyższą jakość swoich materiałów. Twoi poleceni powinni być zadowoleni z otrzymanych usług, poradników, odpowiedzi na pytania - wówczas będą aktywnie zarabiać, a dodatkowo polecać Twoje usługi kolejnym zainteresowanym osobom. Oferowanie słabej jakości materiałów to strzał w stopę - nie powinno się dopuszczać do możliwości pojawienia się negatywnych komentarzy. Płatne reklamy na stronach powiązanych tematycznie i w social mediach Jak sama nazwa wskazuje, chodzi tutaj o kupno reklam. Mogą być to bannery na blogach, forach i wszelkich innych stronach dotyczących zarabiania, może być to mailing reklamowy (pamiętaj o targetowaniu reklam pod grupę już zainteresowaną zarabianiem w internecie), a także wpisy sponsorowane. Z mojego doświedczenie mogę z całą pewność polecić mailing w serwisach GPTR - obierające te reklamy osoby to grupa zainteresowana zarabianiem w internecie - w końcu po to odbierają maile. Więcej o tym sposobie przeczytasz tutaj. Darmowe poradniki i darmowe e-booki z linkami partnerskimi Kolejną metodą jest tworzenie i publikowanie na forach o zarabianiu darmowych poradników zarobkowych. Teoretyczna koncepcja polega na tym, że osoby odwiedzające Twój temat zaczną korzystać z opisywanego przez Ciebie sposobu i w ramach wdzięczności zarejestrują się z Twojego linku. Ciężko powiedzieć na ile ta koncepcja sprawdza się w praktyce, bo niestety nie jesteśmy w stanie policzyć jaki % osób nie zarejestruje się z reflinku. Pewne jest natomiast, że jeśli stworzysz dobry poradnik i będziesz dbał o jego aktualność - nie zniknie z forum i cały czas będzie odwiedzany przez nowe osoby. Moim zdaniem tym sposobem możemy tylko zyskać - nie powinieneś/aś się przejmować osobami, które się nie zarejestrują pod Tobą w danych serwisach. Nie zrobią tego, to nie - trudno. Grunt, że są osoby które się zarejestrują, a to właśnie na nich nam zależy. Dodatkowym plusem publikowania poradników jest wzrost reputacji i rozpoznawalności na danym forum. Darmowe mini e-booki Mam tu na myśli poradniki PDF skierowane do większego grona osób. Taki mini-ebook powinien przekazywać praktyczną wiedzę i przekonać do zarabiania w określony sposób w danym serwisie. Reflinki można bardzo łatwo zamaskować przy użyciu samych hiperłącz. Do stworzenia takiego mini-ebooka wystarczy microsoft word lub damowy open office (zapisz plik jako PDF). Zapewne zastanawiasz się w jaki sposób dotrzeć z ebookiem do potencjalnych poleconych? Otóż wbrem pozorom dość łatwo - wystarczy zauploadować nasze poradniki np. na chomikuj (w grę wchodzą też warezy i torrenty) i pozwolić by zainteresowane nim osoby same go odnajdywały. Taki wrzucony do internetu ebook - zostanie w internecie. Dodatkowo.. dokłanie ten sam poradnik można wrzucać pod różnymi nazwami - tak by jak najbardziej rozszerzyć swoją grupę docelową (pozostając jednak w granicach tematyki zarabiania przez internet). Prowadzenie dziennika pracy, profilu w social mediach, bloga dot. zarabiania lub kanału youtube Osobiście prowadzę dziennik pracy na make-cash.pl praktycznie od początku mojego zarabiania w internecie. Taka metoda (analogicznie również blog) pozwala na korzystanie z tzw. “influence marketingu". Czytelnicy, widząc jak Ci idzie, będą - przynajmniej w teorii - podążać Twoimi śladami. Dziennik pracy, blog, kanał youtube, fanpage i inne social media to doskonałe miejsca do reklamowania siebie. Potencjalni poleceni to natomiast osoby, które same Cię znajdą i same zainteresują się tematem zarabiania tak jak Ty. Zarabianie na poleconych jest możliwe Próby wychodzenia do przypadkowych ludzi są niestety skazane na pozyskiwanie rejestracji wyłącznie ciekawskich osób. Wobec tego, reklamy dotyczące możliwości zarabiania są dobrym pomysłem przede wszystkim wśród ludzi, którzy sami już się tym interesują. Próby szukania aktywnych poleconych wśród przypadkowych osób uważam za stratę czasu. W tekście wymieniłem 6 dostępnych dla każdego metod na zdobywanie poleconych w sieciach afiliacyjnych i programach partnerskich. Jeśli chcesz budować strukturę, zachęcam do ich wdrażania, bo warto. Tekst przyda się również osobom działającym w marketingu sieciowym, czyli systemach MLM.
  17. Internet jest pełen bannerów reklamowych, które - jak na pierwszy rzut oka może się wydawać - są śmieszne i co najwyżej wywołują uśmiech na twarzy. Mam tu na myśli wszelkie bannery zawierające hasła typu: “Lekarze go/jej nienawidzą!", “Odkrył/a jeden łatwy sposób na zarabianie pieniędzy", “Jeszcze wczoraj był bezrobotny, a dzisiaj nie wie gdzie zmieścić pieniądze", itd. Czy takie bannery reklamowe są skuteczne? Nie wiedząc jak to działa, możnaby pomyśleć, że autorzy takich reklam wydają pieniądze w błoto - a w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Tego typu strategia reklamowa to jedna z najbardziej przemyślanych metod selekcji odbiorców i minimalizacji kosztów reklamy. W tym wpisie opisuję mechanizm działania tego typu reklam. Schemat jest zdecydowanie wart poznania i przeanalizowania. Zapraszam! Na jakiej zasadzie działają takie niewiarygodne bannery reklamowe? Zacznijmy od tego co jest w ten sposób reklamowane, bo to stanowi punkt wyjścia do zrozumienia idei takich kampanii. Przeważnie są to produkty i usługi w których działanie po prostu ciężko uwierzyć. Mogą to być suplementy diety opisywane jako panaceum na wszelkiego typu choroby, cudowne kursy zarabiania pieniędzy, kursy gry w ****** internetowych, feromony, spalacze tłuszczu, itp. Najczęściej są to więc różnego rodzaju drogie poradniki i suplementy diety. Niektóre z tych produktów stanowią faktycznie własność marketera, który je reklamuje za pomocą takich kampanii, ale najczęściej mamy tu do czynienia z modelem afiliacyjnym. Taki afiliant przygotowuje “mini-stronę" lub pojedyńczy landing page, a następnie reklamuje go przy pomocy tego typu “zabawnych" bannerów reklamowych w taki sposób, by koszty reklamy były mniejsze od prowizji otrzymywanej za wygenerowaną sprzedaż. Tutaj pojawiają się pytania: Czy ktoś faktycznie klika w takie reklamy? Ktoś w nie wierzy? Czy ktoś kupuje takie specyfiki i/lub cudowne poradniki zmieniające życie o 180 stopni? W końcu: Dlaczego te reklamy są takie niewiarygodne? Otóż prawda jest taka, że te reklamy są jak najbardziej wiarygodne, ale tylko dla grupy docelowej danej kampanii. Jak już napisałem, w ten sposób reklamuje się produkty które same w sobie są niewiarygodne... po co więc robić wiarygodne reklamy? Wiarygodna reklama spowoduje, że będą w nią klikały osoby które tak czy siak nie zdecydują się na zakup. Trzeba pamiętać o tym, że kupując reklamy w modelu CPC (cost per click) płaci się za każde kliknięcie - wiarygodne reklamy byłyby więc zbyt kosztowne. Każdy marketer chce ograniczyć zbędne koszty i trafiać z reklamą do jak najbardziej wyselekcjonowanej grupy odbiorców. W tym przypadku grupa docelowa składa się z osób, które uwierzą w cudowny kurs lub suplement. Selekcja takich osób odbywa się m.in. przez wygląd bannera, który jest jeszcze mniej wiarygodny od oferty do której kieruje. Jeśli ktoś uwierzy w niewiarygodny banner, uwierzy też w mniej niewiarygodną “moc" reklamowanego produktu - w ten sposób ogranicza się zbędne koszty reklamy i trafia w głównej mierze do grupy docelowej. Coś z pozoru śmiesznego, jest tak naprawdę genialną i bardzo dobrze przemyślaną strategią. Tej samej strategii używa się także w różnego rodzaju oszustwach, jak np. “przekręt nigeryjski". Przekręt nigeryjski to wysyłane masowo e-maile lub listy tradycyjne od rzekomego księcia, który prosi nas o pomoc w podjęciu pieniędzy z banku i obiecuje w zamian astronomiczną sumę pieniędzy. Nasza pomoc polega na.. przekazaniu księciu lub jego prawnikowi pieniędzy bez których nie da rady podjąć własnej gotówki z banku. Autorom tego oszustwa zależy więc aby odbiorcy listów uwierzyli w ich treść i przelali pieniądze... dla księcia. Jaki jest sens tworzenia śmiesznych bannerów reklamowych? Całą tą historie możnaby napisać w sposób dużo bardziej wiarygodny... ale po co? Z punktu widzenia organizatorów tego przekrętu, wiarygodna historia wygeneruje za dużą ilość odpowiedzi. Raczej mało kto przekazuje pieniądze po jednym e-mailu - oszuści muszą im odpisywać, odpowiadać na pytania i starać się rozwiać wątpliwości. Im więcej ludzi odpisze, tym więcej czasu będą poświęcać na osoby które i tak nie wyślą pieniędzy bo na pewnym etapie konwersacji się po prostu “wykruszą". Organizatorzy przekrętu myślą tu bardzo strategicznie i od razu tworzą niewiarygodną historie - tak by od razu odsiąć “mądrzejsze osoby" i poświęcać czas tylko najbardziej prawdopodobnym ofiarom ich metody. Z takich e-maili można się śmiać, ale tak naprawdę są doskonale zaprojektowane i ich przekaz trafia do osób.. na których oszustom najbardziej zależy. Tak samo sprawa wygląda w przypadku niewiarygodnych bannerów - ich przekaz trafia do osób na których marketerom najbardziej zależy. Odkrył prosty sposób na marketing - klienci go nienawidzą “Leniwa kura domowa zarabia 5 tys. tygodniowo", “Lekarze go/jej nienawidzą!", “Odkrył/a jeden łatwy sposób na zarabianie pieniędzy", “Jeszcze wczoraj był bezrobotny, a dzisiaj nie wie gdzie zmieścić pieniądze" - tego typu śmieszne i niewiarygodne bannery reklamowe są przykładem targetowania reklamy do odpowiedniej grupy docelowej. W ten sposób ogranicza się koszty w modelu cpc i maksymalizuje szanse na wygenerowanie sprzedaży. Z pozoru śmieszna strategia, jest tak naprawdę bardzo dobrze przemyślana.
  18. Dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę na możliwości reklamowe, które najpewniej przez większość osób zajmujących się e-zarabianiem, nawet nie są brane pod uwagę. Otóż zarabianie w internecie, w programach partnerskich, wcale nie musi ograniczać się tylko do marketingu internetowego. Nasze linki afiliacyjne, a także “mini-strony" zarobkowe, możemy promować także offline. W tym wpisie przedstawiam 3 sposoby reklamowania ofert CPA (ale także własnych sklepów internetowych i innych ofert) poza Internetem. Wybrałem metody dostępne raczej dla każdego - nie chodzi tu o reklamy radiowe/telewizyjne i inne drogie rozwiązania. Warto zdać sobie sprawę, że takie tanie możliwości marketingu offline istnieją i wziąć je pod uwagę przy obecnych lub przyszłych projektach. Nie wszystko warto tak reklamować, ale może akurat w Twoim przypadku warto spróbować? Zapraszam do lektury. Ulotki reklamowe i ich skuteczność marketingowa Zaczynam od ulotek ponieważ zanim zacząłem zarabiać przez Internet, prowadziłem projekt offline dotyczący wydawania kuponów rabatowych właśnie w formie ulotek reklamowych. Na jednej ulotce A4 znajdowało się kilkanaście niezależnych firm. Tak przygotowane reklamy były drukowane (nakład 5-7 tys. sztuk na jedną edycję), a następnie roznoszone do skrzynek na listy. Dokładnie tak samo wygląda reklamowania programów partnerskich za pośrednictwem ulotek. Poniżej się na ten temat rozwijam. Projektowanie ulotek reklamowych - jak to zrobić? W przypadku kuponów rabatowych zdarzały się sytuacje w których przy 7000 rozniesionych (bezpośrednio do skrzynek na listy!) ulotek nie znalazł się żaden klient dla danej firmy - podczas gdy inne firmy z tej samej ulotki liczyły klientów w dziesiątkach. Roznosząc ulotki do losowych mieszkań, tak naprawdę nie wiemy kto je otrzyma - wobec tego na pewno umieszczanie większej ilości reklam na jednej ulotce jest dużo bardziej opłacalne od projektowania pojedyńczych. Zamiast przygotowywać jedną ulotkę pod jeden program, można przygotować ulotkę zbiorczą - zawierającą kilka, a nawet kilkanaście reklam. Przykładami ulotek reklamowych przygotowywanych pod promocję pogramów partnerskich mogą być: Pożyczki/kredyty przed świętami/wakacjami (jeśli to wakacje, można też dodać oferty z jakiegoś biura podróży) Suplementy/książki przed maturami Oferty wróżb - sms-chat / połączenie ivr Jeśli chodzi o projektowanie wyglądu, nie różni się to za bardzo od przygotowywania landing page’a - wobec tego śmiało można kierować się wskazówkami, które wymieniłem już tutaj: “5 elementów wpływających na skuteczność landing page’y." Cena ulotek reklamowych Cena zależy od wybranego papieru . Tutaj koniecznie trzeba zamówić druk OFFSETOWY. Jeśli drukarnia będzie proponowała druk CYFROWY - rezygnujemy. Druk cyfrowy jest zdecydowanie za drogi, “offset" to najtańsze rozwiązanie. Niestety nie jestem w stanie polecić żadnej drukarni internetowej - ja wszelkie ulotki zawsze zamawiałem w punkcie stacjonarnym obok mojego miejsca zamieszkania. 10 tys. sztuk kolorowych, dwustronnych ulotek A5 kosztuje około 450zł netto. Za 450zł można więc dotrzeć do 10 tys. mieszkań (w których średnio mieszka 2-2,5 osoby). Koszt samej “produkcji" jest bardzo niewielki w porównaniu do możliwej skali działania. Warto dodać, że ceny w binternetowych drukarniach są jeszcze niższe. Dystrybucja ulotek reklamowych - jak skutecznie roznieść ulotki? Moim zdaniem w grę wchodzi TYLKO roznoszenie ulotek do skrzynek na listy. Zanim doszedłem do takiej konkluzji, próbowałem też zostawiać ulotki w sklepach, rozdawać ulotki przed marketami, wkładać ulotki za wycieraczki samochodów na parkingach. Jedyną skuteczną formą okazało się roznoszenie do skrzynek. Pozostałe metody przynosiły zdecydowanie mniejszy odzew. Skuteczność kampanii, oprócz odpowiednio przygotowanej ulotki i zdecydowania się na roznoszenie do skrzynek, zależy jeszcze w dużej mierze od wyboru miejsca kolportażu. Im więcej firm rozdaje ulotki na tym samym terenie - tym gorzej. To powoduje u mieszkających tam ludzi “znieczulicę reklamową" i wyrzucanie ulotek przed przeczytaniem. Taka “znieczulica" obejmuje przede wszystkim wysokie bloki, które są “łatwym celem". Zdecydowanie najlepsze efekty można osiągnąć poprzez roznoszenie ulotek na osiedlach domków jednorodzinnych. Im trudniej i dłużej się roznosi - tym lepsze efekty można osiągnąć. Z własnego doświedczenia wiem że większość firm używających takiej reklamy idzie na łatwiznę i wybiera przede wszystkim najbardziej zagęszczone osiedla. Uważam, że przede wszystkim powinno się skupiać na miejscach trudno dostępnych, “ciężkich" do roznoszenia ulotek - tj. osiedlach domków jednorodzinnych. Bloki traktowałbym drugorzędnie. W taki sposób zdecydowanie zwiększa się szanse na dotarcie z przekazem do potencjalnych klientów. W pierwszej edycji wydawanych przeze mnie ulotek, roznosiłem je sam - w kolejnych również z “pracownikami". W praktyce dużo szybciej i efektywniej jest robić to samemu, w dodatku oszczędza się pieniądze przeznaczone na ew. wypłaty dla wynajętych roznosicieli. Samemu robi się to najdokładniej i taką formę roznoszenia polecam. Przy zlecaniu tego innym osobom i tak trzeba być na miejscu, dostarczać ulotki i “sterować" całym kolportażem - dużo czasu się w ten sposób nie oszczędza. Podejrzewam też, że co najmniej niektórym czytelnikom bloga przyda się taki spacer i przerwa od komputera - wiem co mówię. 😆 Reklamy w gazetach lokalnych - skuteczność marketingowa Chodzi tu przede wszystkim o lokalne - małe gazety - w których cena reklamy nie zwala z nóg. Ciekawym rozwiązaniem są darmowe gazety roznoszone do mieszkańców mieszkań spółdzielczych - tzw. informatory spółdzielcze. Takie gazety mają jedną dużą przewagę na ulotkami - a mianowicie nie są ulotkami. Spółdzielnie obsługują bloki, a jak już wspomniałem - w blokach ulotek jest stanowczo za dużo, więc często mieszkańcy wyrzucają je od razu po otwarciu skrzynki na listy. Informator spółdzielczy to jednak co innego, oprócz reklam są tam też artykuły na tematy “z podwórka". W ten sposób można spróbować się dostać do domów osób ze “znieczulicą reklamową." W lokalnych gazetach przeważnie jest kilka możliwości reklamy. Najcześciej są to “bannery", ogłoszenia i artykuły sponsorowane. Największe pole do popisu, a tym samym możliwości, daje artykuł sponsorowany. Artykuł z zachęcającym do przeczytania nagłówkiem, przemycający reklamę - ale jednak nie będący oczywistą reklamą na pierwszy rzut oka, może być strzałem w dziesiątkę. Pisanie takiego artykułu nie różni się wiele od projektowania artykułów sprzedażowych na “mini-strony", różnicą - w wypadku gazet, zwłaszcza darmowych - jest docieranie do losowych ludzi. Jednak zawsze raczej da się znaleźć jakieś wspólne lokalne zainteresowanie, które przyciągnie uwagę czytelników (mam na myśli temat artykułu). Jeśli chodzi bannery - niestety uważam, że to pewna strata pieniędzy. Bannery reklamowe w gazetach są omijane wzrokiem, dokładnie tak samo jak bannery na stronach www. Takie reklamy niczym się nie różnią od ulotek. To może kusić, bo przygotowanie reklamy graficznej o podanych wymiarach jest najłatwiejsze, ale najpewniej skończy się to porażką. Nie chcę jednak całkowicie zniechęcać, bo a nóż w Twoim przypadku się uda? Tego wykluczyć nie mogę. Do lokalnych ogłoszeń mało kto dojdzie.. ale są stosunkowo tanie, więc w sumie można spróbować. Zamiast numeru telefonu, można podać adres e-mail, a na nim ustawić autoresponder z właściwą reklamą. Przykłady krótkich ogłoszeń: “Pomogę z wzięciem pożyczki przed świętami", “Wróżenie z tarota przez telefon", “Postawię horoskop przez sms", itd. Pomysłów może być bardzo dużo - niestety żaden nie daje gwarancji powodzenia, trzeba je po prostu przetestować. Ogłoszenia z reklamami - skuteczność marketingowa ogłoszeń Ogłoszenia nie dotyczą tylko opisanych wyżej “ogłoszeń gazetowych". Istnieje szereg innych możliwości na docieranie do ludzi offline, np.: słupy/tablice ogłoszeniowe tablice z ogłoszeniami w szkołach, uczelniach, pubach, sklepach, itp. reklamy na klatkach schodowych na tablicy ogłoszeń W zależności od miejsca reklamowania, trzeba się dostosować z treścią i formą ogłoszenia. W niektórych miejscach wypada powiesić ładny plakat z linkiem do strony, w innych raczej czarno-białą kartkę. Jeśli dane miejsce nie pozwala na reklamowanie strony www - postępujemy tak jak w ogłoszeniach gazetowych, czyli podajemy adres e-mail zamiast numeru telefonu. Taki adres e-mail można dodać nawet w ogłoszeniach z możliwością odrywania danych kontaktowych. Zwykle jest to numer telefonu, ale dlaczego nie mógłby być to e-mail?:) Ogłoszenia nie mają takiego zasięgu jak ulotki, ani zainteresowania jak artykuły sponsorowane - ale również mogą okazać się skuteczne. W dodatku często korzystanie z tablic ogłoszeń jest całkowicie darmowe - np. w szkołach lub na uczelniach. Metody reklamowania się poza Internetem Marketing offline także może być skutecznym sposobem reklamowania programów partnerskich. Chociaż wydaje się, że afiliacja polega na działaniu stricte internetowym, wcale nie musi tak do końca być. Warto zdać sobie sprawę, że istnieją stosunkowo tanie możliwości reklamowe offline i warto wziąć je pod uwagę przy obecnych oraz nowych projektach. Może kampania offline okaże się być strzałem w dziesiątkę? Powodzenia!
  19. Rozwój marketingu wirusowego, ang. viral marketing, jest związany z rosnącą popularnością mediów społecznościowych. Większość ludzi zapewne kojarzy go tylko z social mediami, a jednak możliwości wykorzystania takich reklam jest znacznie więcej. Viral marketing był już znany zanim w ogóle powstał internet. W tym wpisie omawiam metody marketingu wirusowego stosowane online i offline, a także przedstawiam efekty jednej z moich kampanii tego typu (na facebooku). Zapraszam do lektury. Czym jest jest marketing wirusowy (viral marketing) Pojęcie kojarzy się głównie z tik-tokiem, influencerami i innymi mediami społecznościowymi. Jest jednak dużo dużo szersze i nie dotyczy wyłącznie viralowych rolek łapiących zasięg w socialach. Nazwa “marketing wirusowy" (ang. viral marketing / wikipedia ) wzięła się od porównania metody reklamowania do rozprzestrzeniającego się wirusa (komputerowego - ładne porównanie; np. grypy - brzydkie porównanie :>). Taki wirus zaraża kolejne komputery, czy też ludzi - w zależności od tego jakie porównanie sobie przyjmiemy. Znalazłem informację, że pierwszy raz tego typu określenie zostało użyte w 1997 roku - ale zaraz się przekonamy, że taka reklama była używana od początku istnienia handlu znanego w obecnej formie. Głównym celem reklamy projektowanej jako wirusowej jest “zarażanie" nią kolejnych ludzi. Chodzi tu o doprowadzenie do sytuacji w której potencjalni klienci będą sami, między sobą, rozpowszechniać nasz przekaz marketingowy. Obecnie najczęściej stosuje się to w mediach społecznościowych - i chyba nie ma w tym nic dziwnego. Facebook wyszedł temu rodzajowi reklamy na przeciw poprzez funkcję “udostępnij", “lubię to" i ogólnie cały swój algorytm ustalania zasięgu (znajomi widzą nasze akcje na swoich tablicach). Korzystać z marketingu wirusowego można na dwa sposoby - samemu tworzyć przekaz reklamowy z nadzieją, że osiągnie efekt viralowy lub podczepić się pod już rozpromowany viral. Zdecydowanie najlepsze efekty viralowe osiągają materiały niekomercyjne, nie reklamujące żadnej marki - w związku z czym marki często chcą się pod nie podczepić. Na pewno nie raz spotkałeś się ze śmiesznymi filmikami, które zna “cały internet" - to są właśnie przykłady mechanizmu działania efektu viralowego. Później teksty z takich filmików można usłyszeć w reklamach w telewizji, bo marki chcą skorzystać z efektu viralowego kojarząc go ze swoimi produktami. Zastosowania viral marketingu (marketingu wirusowego) Efekt viralowy można osiągnąć np. poprzez odpowiednio przygotowany: film, utwór muzyczny, grę flash, e-booka, artykuł, zdjęcie, mem, plotkę, legendę miejską, itd. Wirusem może być wszystko to, co ma potencjał na docieranie i “zarażenie" nim jak największej ilości osób. Najczęściej virale służą do budowania świadomości marki (ang. branding) - wówczas mamy do czynienia z reklamą “utajnioną", która nie wygląda na reklamę i jest chętnie podawana dalej. Branding polega na budowaniu świadomości, czyli informowaniu o istnieniu jakiejś firmy bądź produktu. Wystarczy, że w stworzonym materiale reklamowym będzie jakaś z pozoru nic nie znacząca informacja o firmie, bądź produkcie - i już cel marketingowy zostanie osiągnięty (o ile materiał faktycznie osiągnie efekt viralowy). Marketing wirusowy ma jasne i ciemne strony. Wyróżniamy wirusy pozytywne i negatywne. To narzędzie może być użyte do reklamowania własnych produktów... lub do oczerniania konkurencji. To oczernianie widać bardzo dobrze w polityce, w której negatywne informacje o danym polityku rozprzestrzeniają się bardzo szybko (efekt viralowy) - a sprostowania są już niemalże niewidzialne. Sztaby marketingowe polityków na całym świecie wykorzystują to bardzo często do ataku na konkurencję - późniejsze sprostowania i przegrane procesy uchodzą natomiast bez echa (już po wyborach, bo taki proces nie jest “na już"). Atakować można łatwo i szybko, a bronić się trudno i długotrwale. Jak już jesteśmy przy politykach, dodajmy do tej grupy jeszcze celebrytów. Co łączy wyżej wymienione grupy? Wpadki. Wpadki to też bardzo dobry materiał na marketing wirusowy, dzięki któremu można przypomnieć o swoim istnieniu. Ludzie lubią się śmiać z innych, szczególnie z ludzi sławnych, bogatych i chętnie się takimi informacjami dzielą - tak już jest, więc się to wykorzystuje. Gdyby mnie zatrudnił jakiś polityk-amator, którego nikt nie zna - zacząłbym od wpadek w celach brandingowych, później się do tego publicznie przyznał, a dopiero później budował markę - gdy wszyscy już będą wiedzieć, że taki polityk istnieje (jeśli jesteś politykiem-amatorem, daj znać jak Ci pójdzie po przetestowaniu tego planu :>). Oczywiście nie każda, a pewnie nawet zdecydowana mniejszość wpadek, jest planowana - rozszerzę tą myśli w zagrożeniach marketingu wirusowego, już za chwilę. Marketingiem wirusowym określa się również działania polegające na świadomym zachęcaniu widzów do przekazywania dalej określonej informacji, mogą to być więc konkursy (zaproś X znajomych, udostępnij post konkursowy) lub wielopoziomowe systemy poleconych. Czasem spotyka się jeszcze na stronach widget z : “powiadom znajomego o tym artykule e-mailowo". Nie sądzę żeby taki mechanizm faktycznie działał w erze mediów społecznościowych, ale jest to narzędzie używane właśnie w celu viral marketingu. Od czego zależy skuteczność marketingu wirusowego? Bez wątpienia marketing wirusowy wymaga bardzo dobrej znajomości rynku na którym działamy, trzeba znać swoją grupę odbiorców, znać ich potrzeby i wiedzieć na jakiego wirusa będą podatni. Viral marketing to tani i skuteczny sposób na masowe rozprzestrzenianie się naszego przekazu reklamowego. Prawdopodobieństwo skuteczności podnosi kontrowersyjność przekazu, np. łamanie tabu. Tak to wygląda w teorii i na podstawie poprzednich trzech zdań można napisać grubą książkę, która niestety - oprócz dobrze brzmiącego tytułu i z pozoru masy przydatnych informacji - może okazać się totalnie bezwartościowa, bo głównym czynnikiem jest tutaj według mnie po prostu losowe szczęście (zwłaszcza w social mediach). Osobiście mogę powiedzieć, że większość swoich efektów viralowych osiągnąłem przypadkiem - a planowane kampanie tego typu najczęściej nie dorastały tym przypadkom do pięt. Sam dobrze wiesz czym dzielą się ludzie w internecie, możesz mi podać przykłady znanych internetowych virali, które były planowanymi reklamami? Ja nie mogę. Gdy pomyślę “viral", mam przed oczami filmiki z tekstami : “będę grał w grę tomb raider", “ale urwał", itd. - nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej reklamy, która osiągnęłaby takie efekty jak wyżej wymienione filmiki amatorskie. Swoją drogą, tekst “będę grał w grę tomb raider" - mógłby być przykładem brandingu dla gry, właśnie takie lokowania produktów mają szansę przebicia się w viralach, takie które nie wyglądają na reklamę. Ten filmik jest przypadkowy oczywiście (za to gdyby chodziło o jakiś nowy, nieznany nikomu tytuł, w dodatku polskiej produkcji - uznałbym, że to planowany film :>), ale mechanizm jak najbardziej warty przemyślanych powtórek. Gdybyśmy w Polsce nie wiedzieli czym jest Tomb Raider - po tym filmiku wszyscy by się dowiedzieli, pamiętam że ten viral miał ogromny zasięg. Tutaj link do tego filmu jakby ktoś nie wiedział o czym mówię. W tej chwili wszystkie swoje metody przenoszę na mini-strony, raczej odchodzę od Facebooka - ale dalej mam 23 fanpage’e na których postanowiłem puścić ostatniego virala. Wszystkie te fanpage’e są z “tej samej bajki" i mają taką samą grupę odbiorców. Na każdy dodałem tego samego mema dopasowanego do tematyki z informacją “oznacz znajomego który z dumą nosiłby taką czapkę". Mem jest dość kontrowersyjny, więc nie wstawię go na bloga - z łatwością znajdziesz w google jeśli jesteś ciekawy. Jak myślisz jak wyglądał efekt? Ta sama grupa odbiorców, ta sama tematyka każdej strony, ta sama reklama - a tylko jeden efekt viralowy i to na jednym z najmniejszych FP. Post z memem na FP z 3,5k fanów, w ciągu 24h zobaczyło 13k osób, a pod postem dodano 182 komentarze. Wszystkie inne FP, w tym takie po 20k fanów - wypadły dużo gorzej. To jest po prostu losowe szczęście marketingu wirusowego -> wszystko zależy od tego kto zobaczy daną treść jako pierwszy i czy poda ją dalej, o przyjęciu się virala zadecydowały jednostki. Poniżej wrzucam wynik z FP 3,5k fanów (po 24h od publikacji): Jak widać post widziało prawie 4x więcej osób, niż polubiło fanpage. Nie jest to nic bardzo spektakularnego - ale w porównaniu z zasięgiem innych postów, wynik jest bardzo dobry. Viral marketing nie jest więc do końca kwestią odpowiedniego planu, jest tu sporo losowości. Zagrożenie wynikające z marketingu wirusowego Informacje przekazywane przez naszych znajomych są najbardziej wiarygodne, w drugiej kolejności są to komentarze znalezione w internecie. Ani jedne, ani drugie, nie muszą być pozytywne, ani zgodne z prawdą. Ile razy zdarzyło Ci się niepytanym powiedzieć coś pozytywnego o jakiejś firmie/produkcie, tymbardziej napisać swoją opinię w social media? Z reguły zadowolony klient nie komentuje, komentują Ci niezadowoleni. Czytałem kiedyś raport z badań marketingowych, niestety źródła nie jestem w stanie podać, że negatywne komentarze docierają do około 4x większej ilości osób, niż pozytywne. Anty-kampania marketingu viralowego w której konkurencja wypuści negatywne komentarze (lub nawet nie konkurencja, ale 1 na 100 klientów, który akurat był niezadowolony) może być nie do opanowania. Taki negatywny przekaz dociera do szerokiego grona odbiorców w krótkim czasie, obecnie wystarczy że ktoś podzieli się negatywną opinią na facebooku, a całość podłapią jego znajomi. “Marketing viralowy nie wie", że 99 klientów na 100 jest bardzo zadowolona, wie że jeden jest niezadowolony i mówi o tym wszem i wobec, wszędzie gdzie tylko może. Powyższa syt. nazywa się “kryzysem w social media" i można na tym sporo stracić. Viral to treść nad którą nikt nie panuje, jest podawana dalej, szybko się rozprzestrzenia, w dodatku po drodze (pamiętacie zabawę w głuchy telefon?) może być modyfikowana. Obroną przed taką syt. może być “edukacja" potencjalnych klientów, czyli zawarcie w ofercie reklamowej informacji na temat mechanizmu działania negatywnych komentarzy. Nic innego w kwestii obrony przed takim działaniem marketingu wirusowego nie przychodzi mi do głowy. Viral marketing offline Słyszałeś kiedyś ciekawostki o firmach/produktach/osobach, które powtarzałeś dalej w towarzystwie, bez upewnienia się, że to prawda? Pomyślałeś kiedykolwiek, że plotka/legenda miejska w którą wpleciona jest jakaś firma/nazwisko/produkt może być wymyślona w dziale/sztabie marketingowym i wpuszczona do obiegu właśnie po to, żebyśmy ją sobie nawzajem powtarzali? Używanie plotek i legend miejskich podawanych dalej z ust do ust jest właśnie najstarszą formą marketingu wirusowego. Viral marketing tego typu, czyli wypuszczenie plotki w obieg jest dość proste. Wystarczy w telewizji/gazecie zacząć zdanie od “gdzieś czytałem że...", “nie pamiętam źródła, ale podobno...", “ktoś mi powiedział, że..." , “być może było tak, że...", itd. Jak informacja się przyjmie, zaraz powiedzą/napiszą o niej wszystkie stacje, a ludzie zaczną ją sobie nawzajem powtarzać z ust do ust. Taki przekaż może być pozytywny lub negatywny. Wspomniałem już o politykach i celebrytach, ale równie dobrze może to być przekaz służący celom brandingowym jakiegoś produktu lub marki. Jeżeli firma wypuszcza nowy produkt, marketingowcy mogą wymyślić plotkę viralową, która nas o tym produkcie powiadomi. Jeżeli plotka się przyjmie i nie zostanie zmodyfikowana po drodze, efekt zostanie osiągnięty. “Gdzieś słyszałem, że jakiś chłopak zaczął zarabiać 100 000 dolarów dziennie po przeczytaniu bloga getpaid20.pl“, coś o tym wiecie ?:> “Podobno ktoś uwierzył, że jak wejdzie przez telefon na bloga getpaid20.pl i włoży go (telefon) do mikrofalówki, naładuje baterię“, “Źródła nie pamiętam, ale słyszałem że ktoś tak się zaczytał na blogu getpaid20.pl, że oblał się wrzątkiem“. Długo powtarzane kłamstwo/plotka staje się prawdą - a to może być bardzo niebezpieczne zjawisko w przypadku gdy ktoś chce zaszkodzić wizerunkowi osoby lub firmy. Kolejnym przykładem viral marketingu są zwroty, które “wchłonęły się" do języka potocznego - a powodują skojarzenia z markami. Kojarzysz skąd pochodzą poniższe cytaty : “a świstak siedzi i zawija je w te sreberka", “a może frytki do tego?", “prawie robi wielką różnicę", “za sałatą" ? Powyższe zwroty się “przyjęły" i były używane w rozmowach potocznych - to oznacza, że osiągnęły efekt viralowy, czyli marketing wirusowy się udał. Marketing wirusowy (viral marketing) w social mediach Powstanie social mediów bardzo ułatwiło tworzenie kampanii marketingu wirusowego, szczególnie tik-tok, instagram i facebook przyczyniły się do “łatwości" rozprzestrzeniania się takich treści dzięki opcjom ułatwiającym dzielenie się informacjami ze znajomymi. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o narzędziach - które działają viralowo bez naszej świadomości. Mam tutaj na myśli strony ukrywające przycisk “udostępnij" np. pod “x" wyłączającym pop-up, albo pod przyciskiem do akceptacji polityki cookies na danej stronie. Jeżeli nie wiesz o co chodzi, wyobraź sobie że wchodzisz na bloga -> zamykasz reklamę, która zakrywała treść i bezwiednie udostępniasz na facebooku jakąś treść. Tak to właśnie działa. Tego typu skrypty nazywają się “share to unlock" i mogą być wykorzystywane jawnie (wiesz, że musisz udostępnić treść, żeby ją przeczytać) lub utajnione (robisz to nieświadomie). Najgłośniejszym przykładem użycia takiego skryptu była chyba “rzekoma śmierć Wardęgi" (komentowanie tej sprawy osiągnęło ogromny efekt viralowy). Są również narzędzia automatycznie rozsyłające wiadomości do Twoich znajomych. Obecnie wchodzenie na nieznane strony wiąże się właśnie z takim ryzykiem, szczególnie jeśli informacje na owych stronach są “szokujące" i udostępniane na facebooku. Takie informacje to w 99% fake news nakierowany na viral marketing lub phising. Trzeba uważać! Virale w social mediach O marketingu viralowym dużo się mówi, ale trzeba mieć naprawdę szczęście żeby kampania się udała. W kampaniach marketingu wirusowego sporą rolę odgrywa losowość nad którą się przecież nie zapanuje. Virale są wykorzytywane przede wszystkim w social mediach, ale istnieją również formy, które z pozoru nie są reklamami (plotka,legenda miejska). Działania wirusowe mogą być bardzo skuteczne online, jak i offline - szczególnie do budowy świadomości marki lub świadomości istnienia danego produktu/osoby.
  20. Jeśli interesujesz się odpowiedzią na pytanie “skąd wiadomo, że to ja poleciłem dany produkt/usługę w sieci afiliacyjnej?", trafiłeś w odpowiednie miejsce. Postback, pliki cookies, kody rabatowe - istnieje wiele możliwości dzięki którym system danego programu partnerskiego lub sieci afiliacyjnej identyfikuje kto dokładnie pozyskał nowego klienta, kto zdobył leada. W tym wpisie omawiam kilka z tych możliwości, np. postback. Przede wszystkim opisuję jednak pliki cookies, szczególnie te o “długim żywocie", ponieważ uważam że z perspektywy partnerów są najbardziej uczciwe. Dla organizatorów programów partnerskich jest to jednak swojego rodzaju zagrożenie finansowe ze względu na możliwy “cookie stuffing", czyli podrzucanie plików cookies, co również tłumaczę w tym wpisie. Zapraszam do lektury. Jak działa postback w sieciach afiliacyjnych? Skąd sieć afiliacyjna wie kto powinien dostać prowizję? Zdecydowana większość programów partnerskich w sieciach afiliacyjnych działa właśnie w oparciu o postback. Organizator programu partnerskiego nie ryzykuje nadużyć związanych z “podrzucaniem plików cookies" (cookie stuffing), a partner ma przeważnie tylko jedną szansę na uzyskanie prowizji od wygenerowanej sprzedaży. Klient który wyjdzie ze strony sprzedażowej otwartej za pomocą naszego linka partnerskiego (reflink) i wróci na nią za kilka dni by dokonać zamówienia, nie jest już liczony jako klient pozyskany przez partnera System postback działa następująco : Wszyscy partnerzy promują tą samą witrynę sprzedażową, np.: https://getpaid20.pl (załóżmy, że to landing page dowolnej oferty afiliacyjnej), ale każdy z nich ma swój własny, unikalny parametr, który identyfikuje go jako konkretnego polecającego. Taki link partnerski mógłby wyglądać np. tak : “https://getpaid20.pl?r=234″, z czego “234" to właśnie identyfikator partnera. Jeśli ktoś wejdzie w nasz reflink i zakupi produkt, system przypisze tą sprzedaż do naszego parametru i uzyskamy należną nam prowizję. Problem polega na tym, że jeśli osoba wchodząca w nasz link partnerski, zamiast kupić przedmiot po prostu zapamięta sobie domenę “https://getpaid20.pl" i wejdzie na nią np. dopiero za kilka dni w celu skorzystania z oferty, nie dostaniemy nic - pomimo tego, że sprzedaż, czego nie da się ukryć, została wygenerowana dzięki nam. To rozwiązanie jest zdecydowanie najbardziej opłacalne dla organizatora programu partnerskiego, przez co jest też bardzo powszechne. Należy również pamiętać, że część internautów ma wyłączone zbieranie cookies w przeglądarkach - więc żeby ich zmonetyzować, postback jest wręcz niezbędny. Czym są i jak działają pliki cookies w afiliacji? Plik cookie (wikipedia) to mały fragment tekstu, który serwis internetowy wysyła do Twojej przeglądarki i który przeglądarka odsyła z powrotem przy Twoich następnych wejściach na tą samą witrynę. W Polsce na pliki cookies często mówi się “ciasteczka". Scenariusz opisany przy systemie postback, w programie partnerskim opartym o pliki cookies, wyglądałby zupełnie inaczej. Załóżmy, że tak jak poprzednio reklamujemy “https://getpaid20.pl" i tak jak poprzednio naszym identyfikatorem jest “234“. Promujemy więc link “https://getpaid20.pl?r=234“, ale tym razem - nawet gdy potencjalny klient zrezygnuje z natychmiastowego kupna i wejdzie na “https://getpaid20.pl" (bez naszego parametru) dopiero za kilka dni - uzyskamy prowizję od sprzedaży. Całość polega na tym, że każdy kto wejdzie w nasz link partnerski, zostanie “zainfekowany" (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) plikiem cookie. Dzięki owemu plikowi cookie, zakupy tej osoby, zostaną przypisane do nas i zyskamy prowizję. Nie uzyskamy prowizji tylko w przypadku gdy plik cookie zostanie podmieniony, straci ważność, dana osoba ma wyłączoną obsługę cookies w przeglądarce lub wyczyści cookies przed dokonaniem zakupu. Zasady identyfikacji w oparciu o pliki cookies mogą być różne. Różnice w tego typu systemach omówię na dwóch konkretnych przykładach : 1. MYLEAD - każdy, kto wejdzie w ten link, będzie miał w przeglądarce plik cookie tak długo, aż go nie usunie lub nie wejdzie w link innego partnera Mylead. Tutaj pliki cookies się wymieniają w taki sposób, że zawsze zapisany będzie tylko plik dostarczony przez ostatniego partnera w którego link wszedł potencjalny klient. Obecnie to najpopularniejsze rozwiązanie. Kiedyś jednak bardzo popularny był PP ZŁOTYCH MYŚLI, ten program działał inaczej, a mianowicie rozdzielał prowizję na dwie osoby. Nie pamiętam już dokładnych proporcji podziału - i nie będę ich szukał, bo to nam akurat niepotrzebne - ale pamiętam mechanizm działania. Załóżmy, że wszedłeś w mój link partnerski Złotych Myśli i kupiłeś książkę. Po miesiącu wszedłeś w inny link partnerski (innego polecającego) i kupiłeś inną książkę. Wówczas prowizja wygenerowana od Twojego zakupu zostałaby rozdzielona pomiędzy mnie (jako osoby, która przyprowadziła Cię do Złotych Myśli pierwszy raz - to się nazywa “prowizją wieczną") i innego partnera (z którego linku bezpośrednio dokonałeś zakupu). Takie rozwiązanie okazało się niestety “zgubne" i ZM musiało z niego zrezygnować. Po jakimś czasie sytuacja wyglądała tak, że partnerzy którzy faktycznie promowali książki i generowali sprzedaż, zarabiali mniej od tych którzy wcześniej pozyskali odpowiednią ilość “pierwszych klientów". Osobiście nie widzę w tej sytuacji niczego złego, ale administracja programu partnerskiego widziała i ten system został zmieniony na obecny - to znaczy oparty o podmienialny plik cookie z ostatniego wejścia. 2. PP Ceneo - każdy, kto wejdzie w ten link, będzie miał w przeglądarce ciasteczko do czasu jego wygaśnięcia (w chwili pisania wpisu okres ten wynosi 90 dni, ale może zostać zmieniony) lub do czasu wejścia w link partnerski innego partnera - wówczas plik się podmieni. CENEO jest tutaj przykładem na pliki cookie ograniczone swoją “żywotnością" i podmieniające się. Innym przykładem może być system w którym plik cookie się nie podmienia (czyli będzie przypisany tylko jednemu partnerowi, bez względu na to czy później potencjalny klient wejdzie też w inne linki) i jest lub nie jest ograniczony czasowo. Tutaj warto zwrócić uwagę, że ograniczenia czasowe do np. 60 minut właściwie niczym się nie różni od postback’u z perspektywy partnerów. Warto wybierać programy w których ten okres ważności cookies jest jak najdłuższy i wynosi co najmniej 7 dni. Każdy z opisanych systemów opartych o ciasteczka (pliki cookies) ma swoje zalety i wady. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, który jest najkorzystniejszy - bo trzeba uwzględnić tu interes obu stron, tj. organizatora programu partnerskiego oraz partnerów. Jeden bez drugiego nie istnieje. Czym jest i jak działa cookie stuffing (podrzucanie ciasteczek)? We wstępie napisałem, że systemy oparte o pliki cookies stanowią dla organizatorów programów partnerskich pewne ryzyko. To ryzyko jest związane z możliwością podrzucania plików cookies (ciasteczek) nieświadomym niczego internautom. Taka praktyka, szczególnie przy posiadaniu dużego zaplecza reklamowego (czyli ilości posiadanych stron, możliwości pozyskiwania ruchu) - może być kusząca, tym bardziej że jest banalnie prosta. Załóżmy, że chciałbym wykorzystać cookie stuffing i wygenerować sobie “extra" prowizję właściwie za nic. Wówczas wybieram programy partnerskie działające w oparciu o ciasteczka (pliki cookies), niech to będzie np. : CENEO i G2A. Swoje linki partnerskie wczytuję w niewidocznych ramkach na tym blogu (width:0px, height:0px). W tej chwili, każdy kto wejdzie na blog, zostaje “zainfekowany" plikami cookies z tych trzech programów - a ja będę otrzymywał prowizje od ich zakupów. Im większe posiada się zaplecze, tym więcej można “zainfekować" ludzi i tylko czekać na ich zakupy. Żeby Ci to zobrazować jeszcze bardziej, powiedzmy że wszedłeś na bloga żeby przeczytać dokładnie ten artykuł. Nie polecam w nim gier, jest zupełnie niezwiązany z tą tematyka - ale w niewidocznej ramce wczytałem swój link partnerski z G2A i “zainfekowałem Cię" plikiem cookie z tego programu. Po 30 dniach, kupiłeś jakąś grę poprzez wspomniany serwis, a ja dostałem prowizję - chociaż faktycznie nie miałem z tym nic wspólnego. Rzeczywiście proste prawda?:) Oczywiście taka praktyka jest całkowicie niezgodna z regulaminami programów partnerskich i sieci afiliacyjnych, jest uznawana za “oszustwo" i “wyłudzenie". Międzynarodowa nazwa tej blackhat’owej praktyki to właśnie “cookie stuffing“. U nas nazywa się to podrzucaniem ciasteczek lub podrzucaniem plików cookies. Organizatorzy programów partnerskich w ten sposób tracą pieniądze na wypłaty faktycznie nienależnych partnerom prowizji (bo podrzucanie plików cookies nie ma nic wspólnego z prawdziwą afiliacją ofert). Konsekwencje prawne cookie stuffingu (podrzucania plików cookies) Teraz przedstawiam Ci Shawna Hogana. Shawn wpadł na pomysł z podrzucaniem plików cookies już w 1999 roku i podrzucał je do 2006 roku. W ten sposób wypłacił z programu partnerskiego ebaya, uwaga, aż 28 mln dolarów. Ebay, po zorientowaniu się na czym faktycznie polegała afiliacja w wykonaniu Hogana, zgłosił sprawę FBI a swojego partnera oskarżył o defraudację. Shawn został skazany na 5 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata, sprawa skończyła się dopiero w 2014 roku. Drugim bohaterem, którego chcę Ci przedstawić, jest Christopher G. Kennedy, który zaczął działać już gdy o sprawie Shawna zrobiło się głośno, bo w 2009 roku. Być może nawet ta sprawa go zainspirowała, bo również zajął się podrzucaniem ciasteczek (plików cookies). Christopher został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Jeśli zainteresowały Cię powyższe sprawy, zachęcam również do zapoznania się ze sprawą Briana Dunninga , który poprzez cookie stuffing wyłudził od Ebaya od 200 000 do 400 000 USD i został skazany na 15 miesięcy więzienia. W Polsce takich spraw nie było lub nie były jawne - co nie oznacza, że nie będzie ich w przyszłości. Działając w ten sposób, działa się wbrew regulaminowi - a więc faktycznie wyłudza pieniądze od organizatora programu partnerskiego lub sieci afiliacyjnej. Wyłudzenie w Polsce karane jest do 8 lat pozbawienia wolności i przedawnia się dopiero po 15 latach. To oznacza, że “zarabiając" w ten sposób teraz, ryzykujesz poniesieniem konsekwencji dopiero za 15 lat (jeśli czyn będzie ścigany jako “oszustwo komputerowe“, przedawni się po 10 latach). Z pozoru niewinne działanie, niestety może się okazać bardzo problematyczne. Inne metody identyfikacji zamówień w afiliacji Oprócz postback i plików cookies, istnieją jeszcze inne - dużo mniej profesjonalne - sposoby weryfikacji/identyfikacji zamówień w afiliacji Przykładem mogą być programy wymagające od klientów wpisania identyfikatora partnera programu. Ten identyfikator najczęściej jest “opakowany" w kod rabatowy, który partnerzy promują w sieci. To rozwiązanie jest po prostu - krótko mówiąc - bardzo słabe. Klienci zapominają, a częściej nawet specjalnie nie wpisują tego identyfikatora przy zamówieniu (“niby czemu ja mam dać komuś zarobić?“). Inny przykład to link z którego trzeba dokonać zakupu, abyś dostał prowizję. Postback działa tak, że dopóki potencjalny klient nie przerwie sesji, masz szansę otrzymać prowizję - a wspominany link przestaje działać, gdy tylko potencjalny klient wejdzie w inną podstronę reklamowanego serwisu. Systemy inne niż postback i cookies, są już przestarzałe - ale dalej można się z nimi spotkać, niestety. Identyfikacja leadów w afiliacji Jak widzicie istnieje wiele możliwości i kombinacji związanych z identyfikacją zamówienia w afiliacji i podziałem prowizji. Wszystkie te możliwości mają swoje dobre i złe strony. Zdecydowanie najbardziej opłacalną dla partnera możliwością jest połączenie systemu opartego o pliki cookies z systemem postback. Wówczas osoby, które nie akceptują plików cookies mają szanse wygenerować dla nas prowizje za pomocą systemu postback, a osoby które zdecydują się na zakup dopiero po jakimś czasie mają szansę wygenerować dla nas prowizje za pomocą systemu plików cookies. Z plikami cookies, czyli ciasteczkami, wiąże się ryzyko organizatora programu partnerskiego, który naraża się na nieuczciwą praktykę “cookie stuffing", ale czy to powinno wpływać na umniejszanie prowizji uczciwym partnerom z powodu braku plików cookies?
  21. Od początku istnienia tego bloga i od początku udzielania porad w zakresie zarabiania przez internet, radziłem by zacząć od analizy grupy osób do której ma się już dostęp. Na podstawie tej analizy (ich potrzeb) dobiera się do nich odpowiednie oferty afiliacyjne. Takie dopasowanie jest skuteczne, ale też bardzo uproszczone. W tym wpisie przedstawiam zupełnie inne podejście - w którym to konkretny, wybrany już na początku, produkt, poprzez odpowiednią reklamę, można dostosować do potrzeb poszczególnych, innych niż oczywiste, segmentów marketingowych rynku. Całość wyjaśniam i pokazuję na konkretnych, znanych Ci już przykładach, o których zapewne nie pomyślałeś/aś w taki sposób. Jeśli szukasz sposobu na zwiększenie sprzedaży przez internet poprzed odpowiednie zdefiniowanie grupy docelowej, zapraszam do lektury. Co to jest grupa docelowa i jak ją wyznaczyć? Grupa docelowa to w marketingu najprościej rzecz ujmując grupa odbiorców, która najprawdopodobniej będzie zainteresowana reklamowaną przez nas ofertą. Bez wyznaczenia odpowiedniej grupy docelowej, trudno o sukces w afiliacji i sprzedaży przez internet. To właśnie do tej grupy skierowany jest przekaz marketingowy, styl reklamy lub sama funkcjonalność produktu/usługi. To na tej grupie należy się skoncentrować projektując reklamy - tak by trafiały dokładnie w potrzeby zdefiniowanego segmentu rynku. Początkujący w zarabianiu przez internet często obawiają się targetowanych reklam z obawy, że to jakieś ograniczenie w zasięgu działania. Faktycznie w ten sposób ogranicza się potencjalnych odbiorców, ale w żadnym wypadku nie ogranicza się ROI z kampanii reklamowej. To właśnie przede wszystkim zyskiem warto się kierować, przecież po to projektuje się reklamy. Prawda jest taka, że w większości przypadków reklama nie może być uniwersalna, bowiem nie trafi w konkretne potrzeby - przez co jest por prostu “jałowa", tym samym niesprzedająca. Wyznaczenie odpowiedniej grupy docelowej dla reklamowanych ofert afiliacyjnych lub własnych produktów ma ogromne znaczenie dla działań marketingowych. Dopóki nie skonkretyzujesz kto jest Twoim klientem, nie dasz rady prawidłowo dobrać język reklamy i samego kanału komunikacji - czyli Twoja reklama nie będzie trafiała idealnie w potrzeby odbiorcy. Bez grupy docelowej stworzysz ofertę, która będzie zachciankowa - tj. to Ty chcesz aby działała, ale w żadnym wypadku tego nie przemyślałeś/aś, po prostu tak Ci się wydaje. Niestety, chociaż faktycznie zachciankowo może się udać wyjść na plus, reklamy trzeba gruntowanie przemyśleć przed wypuszczeniem - tak by trafić w najbardziej prawdopodobnych klientów i zaspokajanie konkretnie ich potrzeb. Najpopularniejszym sposobem definiowania grupy docelowej jest wybór osób spełniających określone kryteria społeczno-demograficzne. Takimi kryteriami są np.: wiek, płeć, miejsce zamieszkania, status związku, liczba dzieci, dochód miesięczny, stan posiadania, zainteresowania, itd. Tyle o ile docieranie do konkretnej grupy docelowej za pomocą marketingu offline jest stosunkowo trudne, w internecie można to zrobić bardzo dokładnie precyzując swój target np. za pomocą reklam Facebook ads. Marketingowa segmentacja rynku - wydzielanie segmentów rynku Segmentacja rynku ( wikipedia / mfiles ) w marketingu oznacza podział danego rynku na określone segmenty charakteryzujące się określonymi potrzebami. Może być tak, że po zdefiniowaniu naszej grupy docelowej okaże się, że chociaż pod pewnymi względami te osoby są podobne - to jednak występują w nich różnice nie do pogodzenia i należy przygotować różne wersje reklam dla każdego z wydzielonych segmentów. Czyli segmentacja rynku to proces podziału rynku na którym działamy na konkretne grupy nabywców, tzw. segmenty rynkowe, które wymagają zastosowania odmiennych strategii reklamowych. Przykład segmentacji rynku Najłatwiejszym do zobrazowania przykładem (dla mnie) jest “zarabianie przez internet". Grupa docelowa osób zainteresowanych zarabianiem przez internet z pozoru może wyglądać na jednolitą, ale tak naprawdę wewnątrz jej można wydzielić co najmniej kilkanaście odmiennych segmentów rynkowych. Takimi segmentami są na przykład: osoby interesujące się zarabianiem w programach partnerskich i sieciach afiliacyjnych osoby zainteresowanie inwestowaniem w kryptowaluty osoby zainteresowane wykonywaniem płatnych zadań, wypełnianiem ankiet, klikaniem w linki reklamowe osoby zainteresowane e-commerce w kontekście dropshippingu osoby zainteresowane zarabianiem na blogu internetowym osoby zainteresowane sprzedażą własnych produktów wirtualnych itd. Dla każdego z przykładowych segmentów rynku dających się wydzielić wewnątrz “zarabiania przez internet", tak naprawdę trzeba przygotować oddzielną wersję reklam, pomimo tego że główne zainteresowanie, wiek, płeć, język, itd., są dokładnie takie same. Na tym właśnie polega marketingowa segmentacja rynku. Kryteria segmentacji rynku Wydzielanie konkretnych segmentów rynkowych jest bardzo podobne do wydzialanie grupy docelowej. Właściwie, szczerze mówiąc - ciężko doszukać się różnic. Segment rynkowy to po prostu bardzo skonkretyzowana grupa docelowa do której wydzielenia można posługiwać się znanymi już kryteriami: geograficznymi (kraj zamieszkania, region zamieszkania lub konkretne miasto/gmina) demograficznymi (wiek, płeć, wykształcenie, religia, język) psychograficznymi (styl życia) potrzebowymi (odczuwane braki, motywacje do zakupu, zainteresowania) Tego typu analiza grupy docelowej i wydzielenie konkretnych segmentów jest darmowe i dostępne dla każdego - potrzeba tylko czasu. Zdecydowanie warto ten czas poświęcić, aby zwiększyć skuteczność swoich reklam. Rozszerzanie grupy docelowej za pomocą reklam Zacznijmy od przypomnienia wpisu “Dobór odpowiedniego programu partnerskiego" - opisywana tam metoda jest idealna dla osób początkujących, ale z czasem ta sprzedaż po prostu zacznie spadać z powodu nasycenia rynku. Wówczas, aby nadrobić spadki - warto poszukać nowych zastosowań dla tych samych produktów/usług i wydzielić nowe segmenty rynkowe Ten sam produkt można sprzedawać grupom o zupełnie innych potrzebach od tej oczywistej. Najprostszym przykładem jest po prostu prezent. Obojętnie co reklamujesz, dodatkowo możesz reklamować to jako pomysł na prezent. Może być to idealny prezent na: urodziny, imieniny, dzień ojca, dzień matki, walentynki, dzień kobiet, itd. Ten sam przedmiot, oprócz zastosowania podstawowego i pomysłu na prezent, może pełnić jeszcze wiele innych funkcji przydatnych dla zupełnie nowych grup docelowych. Rozszerzanie grupy docelowej polega właśnie na znajdowaniu nowych segmentów i odpowiednim przedstawianiu funkcji reklamowanego produktu/usługi w reklamach. Metoda sprawdzi się przede wszystkim przy stosowaniu techniki sieci “mini-stron". Tworząc mini-stronę warto wypisać sobie możliwe zastosowania reklamowanego produktu i uwzględnić je przy dodawaniu artykułów - wówczas z tym samym przedmiotem/usługą możemy docierać do dużo szerszego grona odbiorców. Za chwilę wszystko będzie jasne, myślę że śmiało można przejść do konkretniejszych przykładów - aczkolwiek polecam zapamiętać sobie też ten “prezent", bo to uniwersalne dodatkowe zastosowanie pasujące niemalże do wszystkiego. Przykład 1 - nowy segment rynku dla mentosów Niedawno obejrzałem w telewizji reklamę mentosów, chociaż wiem, że jest już stara i zapewne większość zna ją od dawna. Ta reklama jest jednak idealnym przykładem dla dostosowywania produktu do nowych grup docelowych klientów za pomocą samego przekazu marketingowego. Zacznijmy od obejrzenia (są różne wersje tej samej reklamy, możliwe że widzieliście inną): Jak widać mentosy mogą pełnić znane już od dawna role “przekąski" i “odświeżacza oddechu", ale teraz także... “narzędzia przełamującego nieśmiałość". Rolę takiego narzędzia - na logikę - może pełnić wszystko - np. tic-taci, chipsy, jakiekolwiek cukierki, czekolada, ALE to właśnie mentos wymyślił takie zastosowanie i reklamuje się w ten sposób. To mentos chce rozszerzyć grupę docelowych o osoby nieśmiałe, mające problem z poznawaniem nowych osób - i robi to emitując tego typu treści reklamowe. Gdyby mentos reklamował się cały czas jako odświeżacz oddechu, cały czas konkurowałby z tymi samymi firmami, w tym samym segmencie rynkowym - a teraz z niego wyszedł i ten sam produkt został zaoferowany zupełnie innej grupie ludzi, w nowym segmencie. Produkt się nie zmienił, to dalej te same mentosy - a jednak sposób reklamowania zmienił się o 180 stopni. Dokładnie tak samo można robić działając w programach partnerskich i sieciach afiliacyjnych, a także sprzedając swoje własne produkty. Trzeba “puścić wodze" fantazji i znaleźć możliwe zastosowania dla reklamowanych produktów/usług. Koc może być idealny na piknik, idealny do przykrycia się podczas drzemki, idealny na plażę, idealny dla studenta oszczędzającego na ogrzewaniu, itd. Im dłużej się nad takimi rzeczami myśli, tym więcej zastosowań można znaleźć i tym łatwiej będą przychodzić do głowy. Jeszcze innym zastosowaniem dla mentosów mogłoby być podrywanie, wyrównywanie ciśnienia przy starcie samolotu, a nawet łagodzenie kaszlu. Przykład 2 - Segmentacja rynku na przykładzie Coca-Coli Tutaj segmentacja wychodzi bardzo dobrze. Coca-cola - napój, odrdzewiacz, środek do usuwania gum z włosów czy środek do usuwania plam z ubrań? W sumie w internecie można znaleźć co najmniej 51 zastosowań - Zauważmy, że część tych zastosowań można odnieść do dosłownie wszystkich napojów, w tym zwykłej wody - np. “umożliwia pozbycie się czkawki". Widzieliście kiedyś artykuł opisujący jakikolwiek sok lub inny napój gazowany jako metodę na pozbycie się czkawki? Jeśli chodzi o colę, można takie znaleźć. Wszystkie te alternatywne zastosowania rozprzestrzeniają się w internecie przy pomocy efektu viralowego. Dla przypomnienia podrzucę Wam jeszcze link do wcześniejszego wpisu/rozważań na temat marketingu wirusowego, przypomnijcie sobie zwłaszcza “plotki." Jak myślicie, jaka jest szansa że te alternatywne zastosowania coli, krążące po sieci, wyszły z działu marketingowego coca-coli ?:) Każde zastosowanie, inne niż napój, to dodatkowa potrzeba, którą można spełnić za pomocą tego samego produktu. Dzięki temu ludzie którzy nie piją coli i tak mogą ją kupić np. w celu... wyczyszczenia zderzaka w samochodzie albo rozmrażania szyb (swoją drogą ciekawe czy to naprawdę działa). Podałem przykład coli, bo tutaj alternatywnych zastosowań jest najwięcej ze znanych mi przykładów. Być może znasz ich jeszcze więcej niż podanych 51? Jak przygotować treść reklamową? Punkt wyjścia wszystkich działań marketingowych to odpowiednie i przemyślane wyznaczenie grupy docelowej. Dzięki temu treści reklamowe można przygotować pod kątem konkretnych potrzeb, które trafią do osób, które potencjalnie są zainteresowane naszą ofertą. Segmentacja rynku zdecydowanie ułatwia projektowanie reklam. Nie każdy segment rynkowy jest opłacalny, więc warto sobie taką analizę przeprowadzić. Obojętnie co reklamujesz, na pewno jesteś w stanie znaleźć zastosowania kompletnie nie pasujące do pierwotnej funkcji danego produktu i wyjść z jego reklamą do innych grup docelowych. Zamiast poszukiwać programu partnerskiego pasującego do konkretnej potrzeby, możesz dostosować do tej potrzeby swój produkt (własny lub taki, który sprzedajesz za pomocą afiliacji) poprzez odpowiednią reklamę. Życzę powodzenia w szukaniu nowych zastosowań i formułowaniu treści reklamowych!
  22. Niedawno przygotowałem sobie listę 35 blogów z różnych dziedzin, z którymi się od tego czasu porównuję i szukam pomysłów na dalszy rozwój “Get Paid 2.0" (nie chodzi o treści artykułów - a wygląd i funkcjonalności na blogu, ew. sposób prowadzenia i komunikacji z czytelnikami). W związku z tym, dzisiaj przedstawię czym jest benchmarking, jak go używać i co możemy dzięki niemu osiągać. Od razu uprzedzam, że jeśli jesteś uczniem/studentem i uczysz się do sprawdzianu/kolokwium/egzaminu na którym jednym z zagadnień jest benchmarking - nie polecam używać przytoczonych tu definicji, ani przykładów. Ten tekst przedstawia moją opinię na temat benchmarkingu i musicie wziąć poprawkę na to, że w książkach z tematyki "zarządzania" jest to opisane inaczej - i przeważnie na przykładzie firm offline’owych, a nie z perspektywy zarabiania przez internet i pracy w domu. Na pewno opisuję tutaj troszkę inną formę zastosowania (niż ta powszechnie opisywana w literaturze) i przytaczam benchmarking jako skuteczne narzędzie do rozwijania nawet małych internetowych projektów -> takich jak np. "blog" , "niszowy serwis CPA" - a także tych najmniejszych czyli "landing page" lub "mini-strona". Całość na pewno okaże się przydatna, ale egzaminu dzięki temu nie zdasz - więc uważaj. Zapraszam do lektury! Co to jest benchmarking i się go wykorzytuje? Nazwa pochodzi od angielskiego słowa "benchmark", które oznacza "wzorzec" ("punkt odniesienia"), a sama metoda już pewnie nie raz była przez Was wykorzystywana - tylko zapewne większość nie wiedziała, że owa metoda nosi jakąś nazwę i jest dokładnie opisana w ogromnej ilości książek dotyczących zarządzania i marketingu. Jeśli używaliście tej popularnej metody "na chybił trafił" - to po lekturze całości wpisu, będziecie rozumieli na czym to dokładnie polega i umieli robić to po prostu świadomie - przez co osiągniecie też lepsze i bardziej odczuwalne rezultaty w zarabianiu przez internet. Benchmarking polega na porównywaniu swoich rozwiązań, projektów, funkcjonalności, itd. z innymi osobami/firmami, które niekoniecznie działają w tej samej branży. Paradoksalnie, to właśnie poprzez porównywanie się z inną branżą można zyskać najwięcej ciekawych rozwiązań (bo konkurencja zwykle idzie "łeb w łeb" i raczej nieczęsto jesteśmy w stanie się czymś unikalnym od nich zainspirować) - co zaraz opiszę dokładniej. Na czym polega benchmarking? "Książkowo" metoda polega na porównywaniu się tylko z najlepszymi w danej dziedzinie, ale wprowadziłbym tutaj modyfikację - warto porównywać się z każdym. Często "najwięksi gracze", którzy uchodzą też za "najlepszych" - nie mają wcale najlepszych rozwiązań (w ogóle co to znaczy "najlepszych", możemy tylko teoretyzować co jest najlepsze -> najważniejsze żeby były lepsze od naszych obecnie stosowanych metod i rozwiązań :>) . Ciekawym punktem odniesienia mogą być także "nowi gracze" - bo ich pomysły są po prostu świeże i mogą okazać się bardzo inspirujące. Wynikiem tego porównywania jest odkrywanie dlaczego niektórzy, w danej dziedzinie (np. tworzenie społeczności, blogowanie, kontakt z użytkownikami, konwersja), funkcjonują sprawniej od nas, zlokalizowanie ich “czynników sukcesu", a następnie próba wdrożenia tych ulepszonych rozwiązań do naszej działalności. Być może zastanawiasz się teraz czym benchmarking różni się od kopiowania dobrych pomysłów innych - i dobrze, bo ta różnica jest - moim zdaniem również - dość niewielka. Otóż opisywana metoda, to raczej wykorzystywanie doświadczeń innych do stworzenia własnych unikalnych rozwiązań - czyli w praktyce nie powinno to polegać stricte na kopiowaniu, a raczej na wzorowaniu się i przerobieniu danego pomysłu (i ulepszeniu!) na dopasowany do naszej działalności. Jest więc to po prostu sposób na doskonalenie swoich działań. Mam nadzieję, że opisałem to dość zrozumiale, ale jeśli dalej nie rozumiesz czym dokładnie ten benchamrking jest - nic się nie stało, zaraz to objaśnię na konkretnych przykładach związanych z zarabianiem w internecie i pracą w domu. Praktyczne przykłady benchmarkingu w zarabianiu przez internet Tak się składa, że na blogu niedawno dodałem dwie podstrony - które to właśnie są efektem benchmarkingu. Obecnie dysponuję listą 35 blogów i przeglądam je w poszukiwaniu inspiracji. Zależy mi na porównywaniu sposobu prowadzenia, budowania relacji z czytelnikami, ew. liczę też na nowe pomysły co do widget’ów lub jakiś innych "bajerów", które mógłbym na blogu dodać. Tak właśnie przeglądając blogi - nie tylko finansowe, ale wszystkie - bo wyszedłem z założenia, że "blog to blog" - na pewnym blogu kulinarnym trafiłem na wpis "dlaczego warto zapisać się do subskrypcji?". Pomyślałem, że pomysł jest bardzo dobry i u mnie również taka informacja spełniłaby swoją rolę - toteż się tym pomysłem zainspirowałem. Jak widać zamiast wpisu, stworzyłem podstronę - do której link jest podany w widgetcie dotyczącym subskrypcji. Link opisałem hasłem : "Dowiedz się co zyskasz zapisując się na mój newsletter?". Na podstronie, oprócz samych korzyści, dodałem również zasady którymi się kieruję prowadząc newsletter. Później cała ta podstrona zainspirowała mnie do wykonania drugiej - związanej z Facebookiem, podstrony. Czyli znalazłem pomysł, zmodyfikowałem go, ulepszyłem i rozszerzyłem - to jest właśnie praktyczny benchmarking związany z działalnością i zarabianiem w internecie:) Jak widać, ta metoda nie jest bezmyślnym kopiowaniem cudzych pomysłów, a raczej uczeniem się od innych i inspirowaniem się cudzymi pomysłami - ale finalnie wdraża się własne pomysły, które powstały na skutek poznania pomysłów innych osób lub firm. Czyli, jeszcze raz to powiem, istotą jest tutaj znajdowanie pomysłów na zewnątrz (lub wewnątrz - np. na swoich innych stronach / podstronach ) i przekształcanie ich w taki sposób by były jak najbardziej użyteczne dla naszej działalności. To trochę tak jak w szkole, można napisać wypracowanie samemu albo wzorować się na kilku znalezionych w internecie - i w efekcie stworzyć coś unikalnego, a zarazem lepszego od każdego z tych wzorów z osobna. Ten kto robił tak w szkole - stosował benchmarking od najmłodszych lat. Dodatkową korzyścią z porównywania się z innymi jest również zrozumienie własnych działań i analiza używanych do zarabiania przez internet metod - której nie zrobiłbyś bez nowych, zewnętrznych (lub wewnętrznych) pomysłów. Podam tutaj również troszkę abstrakcyjny przykład sklepu internetowego - ale powinien okazać się zrozumiały i pomocny w zrozumieniu całej tej idei benchmarkingu. Złóżmy, że w pewnym e-sklepie klienci kupując produkt A, zwykle dokupują również produkt B, natomiast klienci kupujący produkt B w pierwszej kolejności - nie dokupują później produku A. Po przeanalizowaniu obu ofert zauważyłeś, że w opisie produktu A wspominasz, że produkt B również byłby pomocny - natomiast w opisie produktu B nie ma wzmianki o produkcie A. Gdybyś po prostu dodał produkt A, do opisu produktu B - to byłoby kopiowanie, ale gdybyś w obu ofertach dodał widget "Przydatne może okazać się również :" lub “Klienci którzy kupili produkt X, zwykle kupują również:" i zastosował to do wszystkich swoich produktów w tym sklepie internetowym - to będzie benchmarking, bo wytworzyłeś lepsze rozwiązanie, bazując na już sprawdzonym. 1+1=3. Ostatni przykład dotyczy “benchmarkowania" biznesów tradycyjnych. Śmiało można wyjść z założenia, że klienci w sklepach stacjonarnych i ci surfujący w naszych sklepach internetowych są praktycznie tacy sami. W końcu to cały czas ludzie. Wobec powyższego, e-sklepy i inne portale wdrożyły funkcję - która w sklepach stacjonarnych bywa strasznie irytująca - czatu ze sprzedawcą. Tak jak w sklepie stacjonarnym wita nas mniej lub bardziej uśmiechnięty sprzedawca pytając “W czym mogę pomóc?", tak tutaj wyskakuje okienko czatu z podobnym pytaniem. Możemy, aczkolwiek nie musimy, zapytać o cokolwiek w razie wątpliwości i nie czujemy na sobie wzroku sprzedawcy. Ta funkcja jest niekiedy dostępna całodobowo. Jak widać, inspirujące może być wszystko - nie tylko rozwiązania na innych stronach www, ale także te stosowane w stacjonarnych biznesach. Pole manewru do rozwoju naszych internetowych projektów za pomocą benchmarkingu jest bardzo duże. Rozszerzenie idei benchmarkingu i dalsze przykłady zastosowania Jakby ktoś się nudził - możecie z ciekawości wpisać sobie w google "etapy benchmarkingu". Znajdziecie kilka różnych możliwości - najczęściej stricte akademickich odnoszących się do dużych firm (działających offline), które opierają się na wskaźnikach. Myślę, że w naszym przypadku - nawet jeśli prowadzisz sklep internetowy, sieć afiliacyjną, program partnerski, dużą stronę/portal internetowy - te wskaźniki są zbędne, a przynajmniej mi by przeszkadzały - więc je po prostu pominę (dla mnie to czyste teoretyzowanie - bo wskaźniki ustala się samemu bazując na własnych ocenach - np. skali od 1 do 10 punktów). Benchmarking wewnętrzny i zewnętrzny Benchmarking dzielimy na wewnętrzny i zewnętrzny. Wewnętrzny polega na analizie tylko własnego projektu (albo kilku - czyli wzorujemy się na swoich własnych projektach) i jest bardzo prosty - bo mamy do tego wszelkie niezbędne dane. Przykładem takiego benchmarkingu wewnętrznego jest właśnie opisywany wyżej sklep internetowy z produktami A i B. Benchmarking może być przydatny również przy optymalizacji LP (LP - landing page). Przykładowo mając dwa LP z których jeden konwertuje, a drugi nie - możemy przeanalizować ten pierwszy, zebrane pomysły zmodyfikować (tak by pasowały) i wdrożyć do drugiego. Może w drugim LP brakuje czegoś istotnego, np. komentarzy które dodają osoby które już skorzystały z oferty (tak jak ma to miejsce na pierwszym LP), albo FAQ? Warto porównywać ze sobą własne LP i te słabsze podciągać jakościowo do najskuteczniejszych. Takie wdrażania już sprawdzonych wzorów postępowania zdecydowanie ułatwia i przyśpiesza zarabianie przez internet i skuteczną pracę w domu. Przy optymalizacji LP można też skorzystać z benchmarkingu zewnętrznego i porównywać się z LP należącymi do innych osób/firm - tutaj może i zapewne pojawi się problem w postaci braku dokładnych danych (skąd mamy w końcu wiedzieć czy dany LP konwertuje lepiej od naszego?). Na ten brak danych niestety nie ma uniwersalnej odpowiedzi, po prostu trzeba posiłkować się informacjami na forach/blogach/dziennikach pracy - użytkownicy często się chwalą swoimi wynikami. Tutaj też rozwinę wątek o innych branżach - fakt że promujesz oferty afiliacyjne, np. kredyt -> wcale nie oznacza, że powinieneś się porównywać tylko z LP dotyczącymi kredytów. Inspiracje możesz znaleźć nawet na LP, które dotyczą czegoś zupełnie innego - np. konkursów, książek, a nawet gier przeglądarkowych. Nie ma sensu ograniczać się tylko do swojej branży i niszy. W przytoczonym przykładzie dot. mojego bloga, nowy pomysł znalazłem na blogu kulinarnym. Tak samo “blogerzy prywatni" mogą się inspirować “blogami firmowymi", a “blogi firmowe" - “blogerami prywatnymi" - i to nie powinno nikogo dziwić. W swoim życiu projektowałem dwa programy partnerskie (CPM i CPR) - i w obu użyłem rozwiązań z wielu branż, po prostu je połączyłem i w miarę możliwości ulepszyłem. Przykładowo - w Polsce nie ma systemu CPM z 2-poziomowym systemem poleconych, więc go dodałem wzorując się na G2A , w którym również był wówczas taki system. Jest naprawdę bardzo dużo rozwiązań w innych branżach, które właściciele PP (program partnerski), mogliby wdrożyć - na przykład w sieciach dot. gier przeglądarkowych ewidentnie brakuje takich "socialowych elementów" jak chat, ranking -> które są dostępne w sieciach afiliacyjnych. W większości serwisów, w systemie poleconych brakuje mi plików cookies - tzn. gdy ktoś wejdzie poprzez nasz reflink, następnie wyjdzie i wejdzie jeszcze raz za jakiś czas (już przez czysty link) żeby sie zarejestrować - tracimy tego poleconego, a gdyby zastosować pliki cookies np. 14-dniowe - mimo tego, że ktoś nie wejdzie bezpośrednio przez nasz reflink w momencie rejestracji - system i tak by go pamiętał jako osobę, której to my poleciliśmy serwis i mimo to, byłby zapisany pod nami po rejestracji. To jest pewnie kwestia sporna, ale jak najbardziej może być przedmiotem benchmarkingu związanego z zarabianiem w internecie. Benchmarking może odgrywać podstawową rolę w doskonaleniu Twojej działalności w internecie - w tym celu po prostu w sposób ciągły powinieneś monitorować konkurencję -> a także pokrewne branże (np. prowadząc blog kulinarny, podróżniczy, life-stylowy -> jak najbardziej możesz śledzić nawet getpaid20.pl w poszukiwaniu inspiracji :>). Na koniec ostrzegę jeszcze, że cała metoda może nieść za sobą również negatywne skutki - tj. hamować Twoją własną kreatywność - co w efekcie doprowadzi do doskonalenia projektu, tylko po znalezieniu inspiracji u kogoś innego (gdy konkurencja - lub inne osoby/firmy którymi się inspirujesz - się nie rozwija -> Ty też się nie rozwijasz). Benchmarking w zarabianiu w Internecie Benchmarking to bardzo pomocne i bardzo popularne narzędzie - od dzisiaj możesz stosować je świadomie w zarabianiu przez internet. Po przeczytaniu powyższego tekstu, mam wrażenie że "zbanchmarkingowałem" sam benchmarking. Tak naprawdę nie ważne jak to nazwiemy - nie uczymy się tutaj na egzamin, tylko chcemy pracować w domu i zarabiać pieniądze w internecie, toteż myślę że tekst okaże się przydatny bez względu na to jak bardzo odbiega od książkowych definicji benchmarkingu. Przypominam, że oprócz analizowania innych earnerów - warto również czytać książki i poradniki, o tym dlaczego tak uważam rozpisałem już już kiedyś tutaj.
  23. Jak zerwać z pracą na etacie i zacząć zarabiać w sieci Podtytuł Laptopowego milionera brzmi: “Jak zerwać z pracą na etacie i zacząć zarabiać w sieci". Praktycznie każdy marzy o dodatkowych dochodach osiąganych niskim lub nawet zerowym kosztem, o niezależności finansowej i o braku konieczności chodzenia do pracy. Mark Anastasi roztacza w swojej książce wizję prostoty zarabiania przez internet dostępnego dla każdego - zapewne stąd spore zainteresowanie tą pozycją, zwłaszcza wśród początkujących e-biznesmenów. Internet niewątpliwie oferuje narzędzia, które pozwalają zarabiać pieniądze siedząc w domu, nawet bez żadnych inwestycji - czy zatem sięgnięcie po “Laptopowego Milionera" przyśpieszy zrozumienie tej branży? Czy książka faktycznie jest warta przeczytania? Zapraszam do lektury mojej opinii i recenzji! Recenzja “Laptopowy Milioner" Mark Anastasi Dla osób niezwiązanych z zarabianiem w internecie książka może wydać się od razu fascynująca - ale chociaż troszkę obeznani od razu zauważą że gdyby to było takie proste, każdy z nas zarabiałby ogromne kwoty przy minimalnym wysiłkuSwoją recenzję zacznę więc od przedstawienia minusów, bo troszkę ich jest. “Laptopowy Milioner" w Polsce został wydany w 2016 roku. Pierwsze wydanie zagraniczne odbyło się natomiast wcześniej, bo w 2012 roku. To już pierwszy duży minus - 4 lata różnicy to w zarabianiu przez internet szmat czasu. Jak można przypuszczać, większość opisywanych w książce technicznych rozwiązań odnoszących się do social mediów, niestety jest już od dawna nieaktualna. Opisywane przykłady robią wrażenie - ale nie da się ich powtórzyć, przynajmniej nie na popularnych w Polsce portalach społecznościowych. Część przedstawionych historii jest prawdopodobna, część sprawia wrażenie - czasem nawet bardzo - podkoloryzowanych. Tego typu historie dobrze działają na motywacje i chęć powtórzenia czyjegoś sukcesu - więc w sumie są uzasadnione w tego typu książce, ale - mając już jakieś doświadczenie - niektóre po prostu “rażą w oczy", a momentami nawet kłują. Miejscami można też odnieść wrażenie, że książką jest “reklamówką" dla co najmniej kilkunastu serwisów o których wspomina autor. Każdy serwis jest podlinkowany i opisany jakoby był najlepszą i najłatwiejszą opcją do rozpoczęcia danej dziedziny e-zarobku. Takie reklamy troszkę odstraszają i zaniżają wiarygodność całości - przynajmniej moim zdaniem. “Laptopowy Milioner", o czym trzeba pamiętąć, to książka pisana przez Amerykanina i opisująca rynek i warunki panujące przede wszystkim w amerykańskim internecie - niestety nie wszystko da się przełożyć na polskie warunki. U nas po prostu działają inne podejścia, moim zdaniem trzeba się dużo bardziej postarać żeby coś sprzedać w Polsce. Nasz polski internet charakteryzuje się innymi trendami od amerykańskiego, mamy inną mentalność, inaczej tworzymy strony, nie działa na nas marketing amerykański. Strony reklamowe przygotowywane pod Stany Zjednoczone, w Polsce - w większości - zamiast generować konwersję, budzą uśmiech z powodu ich niewiarygodności. Wskazówki i instrukcje opisywane w książce są ogólne i raczej znane wszystkim zainteresowanym e-zarabianiem. Nie jest to jednak minus, bo sam fakt wiedzy o “sposobie x", nie oznacza że go kiedykolwiek wykorzystamy - a ta książka może nas do tego popchnąć. Czasami warto przeczytać całą książkę tylko dla jednej wskazówki, którą możemy wykorzystać w naszym projekcie - i pomimo ogólnikowego podejścia, autor może nas zainspirować do wdrożenia takich wskazówek w życie. Mark Anastasi przedstawia wiele pomysłów jak wykorzystać internet do zarabiania pieniędzy, a także opisuje historie ludzi, którzy już te pieniądze zarabiają. Ze względu na to, że takich książek jest mało - moim zdaniem warto sięgnąć po tą pozycję i przeczytać ją do końca. Po przeczytaniu łatwo jest powiedzieć “wiedziałem już to" - ale czy aby na pewno byś to wdrożył gdybyś nie przeczytał o tym raz jeszcze w tej książce? Myślę, że nie. Spis treści książki “Laptopowy Milioner" “Laptopowy Milioner" kolejno opisuje: 1. E-booki (35) - rozdział odnosi się do sprzedaży własnych poradników. Całość przedstawiona jest zdecydowanie jako zbyt prosta, ale sam mechanizm sprzedaży i reklamowania jest w pełni ok 2. Tworzenie list i marketing e-mailowy (71) 3. Optymalizacja dla wyszukiwarek internetowych (SEO) (99) - to opis zarabiania na “mini-stronach“ 4. YouTube (117) 5. Facebook (135) - niestety opisywane “tricki" są już nieaktualne, ale i tak odradzam pomijanie tego rozdziału 6. Twitter (159) - j.w. 7. Fiverr (183) 8. Podwykonawcy (197) 9. Marketing dla lokalnych biznesów (219) - usługi dla lokalnych firm to warta przemyślenia nisza, która może okazać się bardzo dochodowa 10. Strony członkowskie (249) 11. Webinaria (269) 12. Reklamy w internecie (303) Czy warto przeczytać “Laptopowy Milioner" Marka Anastasi? Czy warto przeczytać “Laptopowy Milioner"? Moim zdaniem, pomimo wielu minusów, warto. To jedna z niewielu książek które opisują możliwości zarabiania w internecie. Jak widać ze spisu treści, Mark Anastasi omawia najpopularniejsze rozwiązania stosowane w e-zarabianiu (w tym afiliację, której nie ma jasno zaznaczonej w spisie). Książka z pewnością potrafi skutecznie zmotywować. Znajdziemy tu rozwiązania - opisane lepiej lub gorzej - które można z powodzeniem wdrażać do własnych projektów, także na rynku polskim.
  24. Zarabianie na własnej stronie internetowej to dość ogólne pojęcie - bowiem możliwości monetyzacji własnych stron jest wiele. Dzisiejszy wpis traktuje o różnicach pomiędzy pojedyńczymi stronami sprzedażowymi typu Landing page, a mini-stronami (one page). Przedstawiam swoje zdanie na temat obu możliwości, opisuję różnice i omawiam jak, według mnie, należy tych stron używać aby zarabiać w internecie jak najwięcej 🙂 Niewtajemniczonym, którzy odwiedzili bloga pierwszy raz lub jakoś tak się stało, że nie przeczytali wcześniej o technice sieci mini-stron, to zachęcamy do przeczytania przed dalszą lekturą tego tekstu. Przykład strony internetowej typu landing page Landing page (LP) to strona sprzedażowa, która - jak sama nazwa wskazuje - ma na celu bezpośrednią sprzedaż. Przypominam, że “sprzedaż" na tym blogu traktujemy jako dowolną akcję klientów w kontekście afiliacji, za którą otrzymujemy wynagrodzenie - to może być pobranie pliku, rejestracja, pozostawienie e-maila, cokolwiek związane z afiliacją (w tym oczywiście dosłowna sprzedaż w modelu CPS). Taki landing page, jest już - a przynajmniej powinien być - ostatnim krokiem do finalizacji transakcji na drodze naszych klientów. Są to strony “domykające sprzedaż". Poniżej przedstawiam konkretny przykład landing page, których używam na tym forum: Więcej praktycznych przykładów stron typu Landing Page znajdziecie tutaj: Mentoring Get Paid 2.0. Zarabianie na stronie internetowej typu landing page Strona sprzedażowa, sama w sobie, zazwyczaj nie oddaje kontekstu reklamowanej usługi, nie buduje wiarygodności, nie wzbudza zaufania na tyle by konwersja była zadowalająca bez wcześniejszych reklam wprowadzających, czyli kierujących ruch na dany landing page. Te wcześniejsze reklamy to treści postów na forach/fanpage’ach/blogach/itd. - po prostu wszystko to w jaki sposób reklamujemy naszą stronę sprzedażową. W moim przypadku rolę wprowadzenia do landing page’y pełni cały ten blog i cała moja aktywność na forach o zarabianiu. Szanse na to, że ktoś - komu dany (samotny) LP nie został polecony z wiarygodnego źródła informacji - dokona zakupu sam z siebie, np. wchodząc na nasz landing page przypadkiem (z wyszukiwarki lub reklam google ads), są stosunkowo niskie. Zarabianie na stronie internetowej typu landing page poprzez pozycjonowanie i płatne reklamy oczywiście jest jak najbardziej możliwe - ale LP to prosta strona niezawierająca artykułów, tekstu -> tym samym strasznie ograniczona w potencjalnych frazach. Na blogu widzę bardzo często, że mam wejścia na frazy których nigdy bym się nawet nie spodziewał - taka sytuacja nie będzie miała miejsca na landing page’ach, bo tam tego tekstu przeważnie nie ma lub jest ograniczony stricte do oferty sprzedażowej. LP działa doskonale jeśli jest odpowiednio zareklamowany - klient wie już czego chce (lub dowiaduje się na podstawie wcześniejszych reklam), a LP stanowi ostatni punkt jego drogi do zakupu. To właśnie ta reklama wprowadza klienta w tematykę, a odpowiednio przygotowany LP - kończy sprzedaż. Nie ma w tym niczego złego, taka jest właśnie rola landing page’a (finalizacja sprzedaży). Ta rola sprawia, że nasz LP jest uzależniony od dodatkowych reklam, bez których jego skuteczność będzie zdecydowanie mniejsza. W takiej sytuacji idea pasywnego zarabiania opartego na sieci własnych stron internetowych typu landing page - powiedzmy sobie szczerze - w praktyce ma nikłe szanse na powodzenie. Pozycjonowanie samej strony typu landing page jest dużo bardziej czasochłonne od pozycjonowania “mini-strony", to raz - i zdecydowanie bardziej ograniczone na potencjalnych klientów, to dwa. To ograniczenie, jak już wspomniałem, wynika z małej ilości treści na stronie i zamknięcia się do, tylko bezpośrednio związanej z reklamowanym przedmiotem/usługą, tematyki. Zarabianie na stronie internetowej typu one page (mini-strona) One page (mini strona) składa się z kilku podstron, zawiera artykuły na tematy związane z reklamowaną ofertą i na pierwszy rzut oka, w ogóle nie kojarzy się ze stroną sprzedażową. Dobry one page to, moim zdaniem strona która nie wygląda na mini-stronę - oczywistym faktem jest, że jeśli wchodzący na stronę userzy zorientuję się że powstała tylko po to żeby coś sprzedać - znacząco straci na wiarygodności. Dokładanie starań do tego by Twoja strona internetowa wyglądała jak najbardziej profesjonalnie, wiarygodnie i zawierała naprawdę wartościowe informacje (dla potencjalnych klientów) - zdecydowanie nie jest stratą czasu, bo wymiernie przekłada się na skuteczność zarabiania na stronie internetowej. To właśnie na tym powinno bazować całe nasze zarabianie na stronie internetowej, na odpowiednio przygotowanych treściach naprowadzających na reklamowaną ofertę. Bez odpowiednio zbudowanej wiarygodności i naprawdę dobrych treści - pozycjonowanie stron nie przełoży się na zyski, choćbyśmy mieli pozycję w top3 na wszystkie pożądane frazy. Odnośnie stron typu landing page napisałem, że zwykle jego skuteczność jest uzależniona od dodatkowych reklam, a w tym przypadku to właśnie artykuły na “mini-stronie" pełnią rolę tych dodatkowych reklam - czyniąc zestaw (mini-strona + LP) niezależnym od zewnętrznych form promocji. Odpowiednio przygotowana “mini-strona" wprowadza i naprowadza użytkowników na reklamowaną tematykę, ma za zadanie “narobić smaku", ew. wykreować potrzebę i dopiero wtedy, już tego zainteresowanego usera -> odesłać do LP (który de facto może być częścią “mini-strony" - wcale nie musi prowadzić do zewnętrznej domeny). Tak moim zdaniem powinno wyglądać zarabianie na stronie internetowej - co opisuję dokładniej pod kolejnym nagłówkiem. Dzięki artykułom, dodatkowo rozszerzamy możliwe frazy pod którymi będziemy widnieć w google i oprócz planowanych fraz, można się spodziewać również wejść pod inne, które nawet nie przyszłyby nam do głowy - a są częścią opublikowanych artykułów. Zarabianie na stronie internetowej typu mini-strona (one page) + landing page Koncepcja połączenia mini-strony i landing page’a, jest moim zdaniem najbardziej optymalnym rozwiązaniem zarabiania na stronie internetowe. Po pierwsze powinniśmy zdefiniować wszystkie tematy pokrewne naszej niszy głównej (czyli oferty sprzedażowej) - dzięki temu rozszerzymy grupę odbiorców dla “mini-strony", tym samym zwiększając potencjał zarobkowy. Wytłumaczę to na przykładzie nazego bloga. Tematem głównym bloga - tym samym niszą - jest zarabianie w programach partnerskich. Moją ofertą główną są poradniki zarobkowe. LP to po prostu oferty w których są opisane poradniki mojego autorstwa. Jeśli blog byłby “mini-stroną" mającą za zadanie reklamowanie poradników - dosłownie każdy publikowany tutaj artykuł powinien być napisany tak, by do nich (poradników) nawiązać i przedstawić jako niezbędne rozszerzenia dla danego tematu. Napisałem, że trzeba zdefiniować tematy pokrewne niszy głównej, zróbmy to: Nisza główna : zarabianie w internecie Przykładowe tematy pokrewne : e-commerce / e-marketing inwestowanie na giełdzie forex/opcje binarne i kryptowaluty marketing/zarządzanie hazard/zakłady online mlm hyip i inne inwestycje internetowe Te tematy pokrewne stanowią plan treści, która powinna się na naszej “mini-stronie" znaleźć. Na każdy z wypisanych tematów powinniśmy napisać tekst, w taki sposób by czytające go osoby zainteresować naszą ofertą główną. Treść każdego artykułu powinna dostosowywać nasz produkt do grupy osób, która czyta artykuł. Najprościej podać tutaj przykład coli, którą możemy sprzedawać zgodnie z przeznaczeniem jako napój, ale także jako odrdzewiacz, czy nawet środek do usuwania gum z włosów (więcej o rozszerzaniu grupy odbiorców w ten sposób napisałem tutaj. Kontynuując przykład z blogiem, poradniki dot. programów partnerskich trzeba dostosować do osób zainteresowanych tematami pokrewnymi. W tekście o e-commerce napiszemy więc, że mechanizm sprzedaży i pośrednictwa w sprzedaży za pomocą programów partnerskich jest dokładnie taki sam, więc jedna i druga strona może się od siebie nawzajem uczyć. Artykuły o MLM, hyipach i piramidach finansowych udowodnią czytającym, że zdobywanie i praca z poleconymi jest taka sama w programach partnerskich. Jeśli chodzi o hazard i jakiekolwiek inwestowanie, programy partnerskie staną się idealne do pozyskiwania dodatkowych środków na systemowe obstawianie. Oczywiście każdy wpis na “mini-stronie" powinien przedstawiać wszystkie ważne informacje o poruszonym temacie - tak by być wartościowym i dla usera, i dla google - a w to wszystko należy wpleść treści reklamowe i odnośniki do naszej oferty głównej. Po publikacji artykułów, wszystkie działania związane z pozycjonowaniem skupiamy na “mini-stronie" (nie na LP!), a dopiero artykuły na niej zawarte będą odsyłać pozyskanych z wyszukiwarki użytkowników do naszego landing page’a. W ten sposób całość będzie działała jako samodzielna strona niewymagająca dodatkowych reklam i będzie miała szansę generować zysk pasywny. W zarabianiu na stronie internetowej większość ludzi upatruje właśnie szansy na zysk pasywny, więc warto poświęcić więcej czasu i o oprócz samego landing page’a, przygotować też mini-stronę. Zarabianie na własnej stronie internetowej Zarabianie na stronie internetowej typu landing page może wydawać się rozsądne i warte zachodu, ale w większości przypadków jest wręcz odwrotnie. Uważam pozycjonowanie samego landing page’a za stratę czasu i straszne ograniczanie się do wąskiej grupy docelowej. Generalnie - samo pozycjonowanie, jakkolwiek byłoby skuteczne, nic nie da bez odpowiednich treści marketingowych na promowanej stronie i bez wiarygodności, którą dużo łatwiej zbudować mając do dyspozycji dodatkową “mini-stronę". Klient ma nie tylko wejść na stronę z wyszukiwarki, klient musi się jeszcze zainteresować tematyką i zrozumieć, że ma potrzebę, którą zaspokoi korzystając z naszej oferty. Ścieżka sprzedażowa wygląda w tym wypadku tak: wyszukiwarka -> artykuł -> landing page. Landing page najbezpieczniej i najrozsądniej umieścić na tej samej domenie co mini-stronę. Takie rozwiązanie zabezpiecz się przed oflagowaniem strony jako “strony przejściowej" Pozycjonowanie to dopiero ostatni etap promocji. Pierwszy etap to odpowiednie przygotowanie strony i zaprojektowanie ścieżki jaką przejdzie klient - bez tego “ani rusz."
  25. Odkładanie rzeczy na potem lub na ostatnią chwilę jest bardzo częstym zjawiskiem widocznym w naszym społeczeństwie. Nie tylko w zarabianiu przez Internet, ale wszędzie. Takie zachowanie nie wynika jednak wyłącznie z lenistwa. Bardzo często jest bowiem skutkiem wielu głębszych problemów psychologicznych. Co to zatem jest prokrastynacja, z czego wynika i jak sobie z nią radzić? W dalszej części artykułu, postaram się odpowiedzieć na te pytania i pokażę, że walka z odkładaniem na później wcale nie jest taka trudna. Prokrastynacja i prokrastynator - co to jest? Żeby nie wgłębiać się za bardzo w psychologiczne aspekty tej przypadłości, opowiem jedynie ogólnie o tym, czym jest i jak może się objawiać. Tak więc najogólniej rzecz biorąc, prokrastynacja to nałogowe odkładanie obowiązków i czynności na później. W wielu przypadkach powoduje, że sprawy ważne załatwiamy dopiero na sam koniec, gdy widzimy, że naprawdę musimy się tym już zająć. Takie działanie powoduje, że obowiązki nie są wykonywane porządnie, a ich jakość, pozostawia wiele do życzenia. Prokrastynacja objawia się najczęściej, gdy dana osoba zdecyduje się na wykonanie pewnej czynności. Na początku ma ku temu chęci i możliwości, jednak w pewnym momencie, z różnych przyczyn postanawia odłożyć jej wykonywanie na później. Następnego dnia, sytuacja powtarza się i tak w nieskończoność. Cały proces realizowany jest całkowicie świadomie i zamiast przystąpić do działania, osoba taka, szuka nowych wymówek, dlaczego tak postępuje. W końcu, gdy np. widzi, że zbliża się deadline, bierze się do roboty i kończy zadanie. Po tym wszystkim, postanawia, że następnym razem wykona zadanie znacznie szybciej, jednak jak się później okazuje, schemat się powtarza. Zarabiając w Internecie jest to bardzo powszechne zjawisko, które może powodować, że nowo rozpoczęty projekt będzie czekał na ukończenie nawet kilka miesięcy. Osoby dotknięte taką przypadłością chronicznej niemożności zmobilizowania się do działania mają nawet swoje określenie - prokrastynator. Co sprzyja prokrastynacji pracując w domu? Każdy może zacząć odkładać na potem, nawet jeżeli całe życie był perfekcjonistą, który zawsze wykonywał wszystko na czas. Może się to stać, gdy np. otrzyma wymarzoną pracę, nie jest pewien swoich umiejętności, musi wykonać dane zadanie i nie chce zawieźć przełożonego. W takiej sytuacji niektórzy ludzie starają się odkładać ukończenie projektu, żeby nie narazić się na ewentualną krytykę wyżej postawionych w firmie osób. Odkładaniu na później sprzyjają również: Myśli o trudności zadania Zadania, które wydają się trudne, są zwykle mało przyjemne. Nic więc dziwnego, że odkładamy je na później. Negatywne myśli i zbytnie skupianie się na problemach związanych z zadaniem nie tylko sprzyjają, ale też potęgują prokrastynację. Brak wewnętrznej wiary w siebie W przypadku nowych wyzwań, często odkładamy coś na później, bo myślimy, że nie zrobimy tego dobrze. Wolimy ciągle odkładać coś na później, niż zmierzyć się z uczuciem porażki. Chęć wykonania czegoś idealnie Perfekcjoniści, to jedna z grup, która najczęściej konfrontuje się z prokrastynacją. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wolą nie wykonać danego zadania, niż widzieć niską jakość wykonanej przez nich pracy. Brak skupienia W dzisiejszych czasach jest o to bardzo łatwo. Mnóstwo rozpraszaczy, Internet, telefon, powiadomienia, hałas. To wszystko powoduje, że nie możemy skupić się na wykonywaniu czynności, przez co wolimy odłożyć ją na później. Powyżej przedstawiona lista, to tylko kilka z przykładów, które potęgują chęć odkładania na potem. Jest ich znacznie więcej, a większość z nich musisz znaleźć sam. Zastanów się więc, jaka jest przyczyna problemu w Twoim przypadku i postaraj się je wyeliminować. Sprawdzone sposoby w radzeniu z prokrastynacją Jeżeli znalazłeś już przyczynę, która w Twoim przypadku powoduje, że ciągle chcesz odkładać coś na potem, możesz przejść do ofensywy. Krok 1 - Weź odpowiedzialność za swoje czyny Przestań zwalać odpowiedzialność za to, że ciągle odkładasz coś na później, na siły wyższe lub nieistotne sprawy. Podejmij decyzję o zmianie swojego postępowania i wyeliminowaniu złych nawyków. Krok 2 - Planuj swoje działania Wyznacz sobie cel do którego chcesz dotrzeć i małymi krokami dąż do jego realizacji. Najlepiej, jeżeli zaplanujesz sobie kilka pomniejszych celów, które będą proste do realizacji i jeden lub dwa główne. W ten sposób nie stracisz motywacji, a dodatkowo będziesz mógł na bieżąco śledzić swoje postępy Krok 3 - Przejdź do działania Stworzenie planu działania i postawienie przed sobą celu, nie wystarczy. Musisz zacząć coś robić, inaczej nie zbliżysz się do tego, co chcesz osiągnąć. Możesz zacząć od najmniejszych kroków, ale zacznij coś robić! Metody i porady w walce z ciągłym przekładaniem Zacznij dzień od najtrudniejszego zadania Zapoznaj się z techniką Pomodoro Zapisuj, co chcesz zrobić i odhaczaj już wykonane zadania Skup się na swoich działaniach Podejmij szczere zobowiązanie Zadbaj o porządek w miejscu pracy Nagradzaj się za ukończone zadania Staraj się realizować jedno zadanie w jednym czasie Odkładanie na później w zarabianiu przez Internet Prokrastynacja nie jest zjawiskiem powodowanym przez lenistwo, lecz przez wiele głębszych czynników psychologicznych. Odkładanie na później może być przyczyną wielu bardziej skomplikowanych problemów. Może przyczynić się do problemów ze snem, gorszego samopoczucia, gorszych wyników w pracy, czy odczuwania ciągłego żalu. Warto jest więc zacząć pracę nad sobą jak najszybciej. Nie tylko ukończysz to, co musisz wykonać prędzej czy później, ale też unikniesz wielu bardziej nieprzyjemnych sytuacji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystanie. Polityka prywatności .